
pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- 22. Hooper Kay Namiętności 22 Miłość pod specjalnym nadzorem
- 104. Rolofson Kristine Miłość jak z bajki... 10 Na pewno wrócę
- Cartland Barbara Najpiękniejsze miłości 58 Pustynne namiętności
- 007._Cartland_Barbara_ _Najpiękniejsze_miłości_07_ _Znudzony_pan_młody
- Chang Eileen Miłość jak pole bitwy
- Arnold Judith Miłosc na całe życie
- 0187. Taylor Jennifer Lekcja miłości
- DeNosky Kathie Podniebna miłość
- Cartland Barbara Pieśń miłości
- Andre Norton Cykl Jern Murdock (1) Kamień nicoÂści
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- nea111.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
szybko: - Byłem w pobliżu.
- Chyba wiesz, że nie musisz dawać nam tych pieniędzy.
- Wypełniam zobowiązanie. - A twój głos uważam nadal za najseksowniejszy
pod słońcem, dodał w myśli.
Po krótkim wahaniu Layla wyciągnęła rękę.
- Wobec tego bardzo dziękuję. - Otworzyła środkową szufladę biurka i wsu-
nęła czek do teczki. - Przekażę go skarbnikowi.
Ethan nie wiedział, co dalej mówić. Ponownie zapanowała niezręczna cisza.
Tym razem przerwała ją Layla.
- O ile dobrze pamiętam, wczoraj miałeś spotkanie z Glorią. Jak poszło?
S
R
- Zwietnie - odparł, śmiejąc się, Ethan. - Była to znakomita rozrywka. Spotka-
nie z tą kobietą wiele mi dało. Zwiedziłem interesujące muzeum. Ma bogate zbiory.
A Gloria zna większość miejsc, z których pochodzą wystawione eksponaty. To nie-
zwykła osoba. Duża indywidualność.
- Tak - z zadowoleniem w głosie przyznała Layla. - A poza tym opowiada
świetne historie ze swoich podróży.
- Ale tylko wtedy, kiedy przestaje mówić o wnukach - dodał Ethan z uśmie-
chem mającym świadczyć o tym, że nie ma tego Glorii za złe.
- Miło, że jej słuchałeś - z uśmiechem skomentowała Layla.
Usiłował odpędzić natrętną myśl, która nękała go zawsze w takich sytuacjach.
Zanim się zorientował, wypowiedział ją na głos:
- Moja siostrzenica nigdy nie pozna swoich dziadków. Może bardziej niż inni
doceniam ich posiadanie.
W oczach Layli napotkał zrozumienie. Ale i tym razem, wbrew jego oczeki-
waniu, nie uciekła się do banałów. Tak jakby była przekonana, że Ethan zdał sobie
sprawę z tego, iż go zrozumiała, i uznała, że nie ma sensu rozwodzić się na ten bo-
lesny temat. Doceniał takie zachowanie. Także dlatego, że było rzadkością.
- Zamierzasz mieć własne potomstwo? - spytała. - A może uważasz, że już
masz dość wychowywania dzieci?
- Jeśli czuję potrzebę kontaktu z dziećmi, zajmuję się siostrzenicą. - Uśmiech-
nął się krzywo. - Bycie wujkiem to wspaniała rzecz. %7ładnych zobowiązań. Czło-
wiek tylko bawi siÄ™ z malcem, a potem zwraca go matce.
- Och, jesteś wujkiem, o jakim marzy każde dziecko - powiedziała rozbawio-
na Layla.
- Staram się taki być - odparł z przesadną skromnością. - Oboje z Glorią po-
równywaliśmy własne pomysły dotyczące najlepszych rozrywek dla maluchów. To
chyba niebezpieczna kobieta - dorzucił. - Założę się, że trzyma męża pod panto-
flem.
S
R
- Tak.
- I jestem przekonany, że delikwent jest tym zachwycony.
- Tak. - Layla rzuciła Ethanowi dziwne spojrzenie.
- O co chodzi? - zapytał.
- O nic. Jestem tylko... zadowolona, że spodobała ci się Gloria.
- A dlaczego miałoby być inaczej?
- Jest indywidualnością, a to na ogół nie spotyka się z uznaniem.
- Czyim? Kogo masz na myśli?
Jeden kącik ust Layli uniósł się w górę. Ust pięknie zarysowanych, wydat-
nych...
- Ludzi zaniepokojonych faktem, że Gloria w gruncie rzeczy ich nie potrzebu-
je.
- A jaka ty jesteś? - nieoczekiwanie dla siebie samego zapytał Ethan.
- Chcę dorosnąć do jej poziomu - odparła spokojnie.
Co miało to oznaczać? zastanawiał się Ethan. Nie chciała lub nie potrzebowa-
ła mężczyzny? A może, krzywdzona zbyt często ze względu na nietypowy wygląd,
nie miała już siły dłużej bawić się w starą jak świat damsko-męską grę?
- Jest w twoim życiu jakiś mężczyzna? - zapytał wprost.
- Nie.
Nie wysiliła się, żeby na przykład dodać: w tej chwili" lub , już nie". Ethan
chciał zapytać, od kiedy jest sama, ale obawiał się, że usłyszy, iż to nie jego spra-
wa. Była to prawda. Ale mimo to zależało mu na tej informacji. Oczywiście, nie
była to zwykła ciekawość. Tylko co? Nie wiedział.
- Dlatego, że nie chcesz nikogo? - zapytał po dłuższej chwili.
Zwęziła oczy. Była zła. Ethan od razu wiedział, że posunął się za daleko.
- Powiem ci, ale pod warunkiem, że przedtem usłyszę odpowiedz na moje py-
tanie.
- Na jakie? - zapytał, zaniepokojony zielonymi błyskami, które ukazały się w
S
R
oczach Layli.
- Kogo nie chcesz oglądać w Dębach?
Tak gwałtownie wciągnął powietrze, że aż się zachłysnął.
- Przypomnij mi, żebym już nigdy nie nastąpił ci na odcisk. Uderzasz wtedy
człowieka w najczulsze miejsce. W niezabliznioną ranę.
- Nie byłam pewna, czy jest niezablizniona. Zgadywałam. - Obdarzyła Ethana
długim, uważnym spojrzeniem. - I, jak widać, zgadłam. Kto to jest?
Spojrzał na swoje ręce. Drżały. Nie był w stanie wytrzymać przenikliwego
wzroku Layli.
- Czy historia o samochodowym wypadku była prawdziwa? - padło następne
pytanie. - A może w ogóle go nie było i masz ojca lub matkę w Dębach?
Uważała, że kłamał? W takiej sprawie!
- Nie! - wykrzyknÄ…Å‚.
- Wobec tego przepraszam. Ludzie dość często nie potrafią... dawać sobie ra-
dy z obserwowaniem zmian występujących u cierpiących na chorobę Alzheimera.
Są nimi przerażeni, obawiają się ich, nie chcą się przyznać, że mają w rodzinie ko-
goś, kto na nią cierpi. Albo też wstydzą się, że nie są w stanie sami dłużej zajmo-
wać się chorym i że oddali ukochaną osobę do takiego ośrodka jak Dęby.
Ethan poczuł, jak z głowy odpływa mu krew. Jego ciałem wstrząsnęły dresz-
cze. Każde słowo Layli było jak cios nożem w głęboko ukrytą, ciągle jątrzącą się
ranÄ™.
- Ethan, kto to jest?
Nawet nie zauważył, jak podniosła się zza biurka, obeszła je dokoła i przy-
kucnęła obok krzesła, na którym siedział. Jej głos był teraz kojący i łagodny. Wio-
dący na pokuszenie jak syreni śpiew.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]