pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- A gatrobbantok Paul Brickhill
- Lorie O'Clare [Dead World 02] Shara's Challenge [pdf]
- śÂšw. Tomasz z Akwinu 14. Suma Teologiczna Tom XIV
- Diana Palmer Powrot Do Arizony
- GR857. Rose Emilie Powrót po latach
- 122. Maguire Margo Dla Ciebie wszystko
- Janusz SzpotaśÂ„ski Bania w Paryśźu (1976 1979)
- Autohipnoza Leslie M. LeCron
- Andrew Dav
- Janusz GśÂ‚owacki Paradis
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lolanoir.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sprawić, żeby sam ugodę podpisał, pieniądze wziął, to trochę wikłało sprawę i było
zręcznością dowodzącą, że przy zbiegu okoliczności pan Zołzikiewicz mógłby
odegrać znakomitą rolę. Wójt, który był gotów syna za ośmset rubli, to jest zapewne
całą swoją koprowiną , wykupić, zgodził się ma ten plan z radością, tym bardziej że
Zołzikiewicz, równie umiarkowany, jak genialny, wziął dla siebie tylko dwadzieścia
pięć rubli za sprawę. Ale on i te pieniądze wziął nie z chciwości, tak jak również nie z
chciwości dzielił się kancelaryjnym z Burakiem. Mamże wyznać, że pan Zołzikiewicz
był w ciągłych długach u Srula, krawca z Osłowic, który całą okolicę zaopatrywał w
cisto paryskÄ… garderobÄ™.
Ale teraz, gdym już raz wszedł .na drogę wyznań, nie będę ukrywał, dlaczego pan
Zołzikiewicz ubierał się tak starannie. Płynęło to. zapewne z estetycznego poczucia,
ale był i inny powód. Oto pan Zołzikiewicz się koohał. Nie myślcie jednak, żeby w
Rzepowej. Na Rzepową miał, jak się kiedyś wyraził sam, apetycik , i basta. Ale
oprócz tego, pan Zołzikiewicz zdolny był i do uczuć wyżej sięgających i bardziej
złożonych. Czytelniczki, jeżeli nie czytelnicy, domyślają się już zapewne, że
przedmiotem tychh ostatnich uczuć nie mógł być przecie kto inny jak panna Jadwiga
Skorabiewska. Nieraz, kiedy na niebie wschodził srebrny księżyc, pan Zołzikiewicz
brał harmonijkę, na którym ta instrumemcie grywał biegle, siadał na ławce przed
czworakami i spoglÄ…dajÄ…c w stronÄ™ dworu, przy melancholicznych, a czasem i
29
sapiących dzwiękach, nucił:
A od samego prawie świtania
Do póznej nocy łzy leję;
W nocy oddycham, przez ciężkie wzdychania
Straciłem wszelką nadzieję.
Głos biegł w stronę dworu, wśród poetycznej ciszy nocy letnich, a pan
Zołzikiewicz dodawał jeszcze po chwili:
O ludzie, ludzie, ludzie nieczuli,
Coście młodzieńca życie zatruli.
Kto by jednak chciał posądzać pana Zołzikiewicza o sentymentalizm, temu wręcz
powiem, że się myli. Nadto trzezwy był umysł tego wielkiego człowieka, aby być
sentymentalnym; w marzeniach też jego zwykle panna Jadwiga podstawiała się za
Izabelę on za Serrana lub Marforego. Ze jednak rzeczywistość nie odpowiadała
marzeniom, więc ten żelazny człowiek raz jeden zdradził się ze swoim uczuciem, a
mianowicie wtedy, kiedy pewnego wieczora spostrzegł na sznurze koło drwalni
suszące się spódnice i po znakach J. S., wraz z koroną przy rąbku, poznał, że należą do
panny Jadwigi. Wówczas, powiedz pan dobrodziej, któż by wytrzymał? Więc i on nie
wytrzymał; zbliżył się i począł gorąco całować jedną z tych spódnic, co zobaczywszy
dworska dziewka Małgośka poleciała zaraz do dworu z językiem i doniesieniem, że
pain pisarz nos se w panienki spódnicę wyciero . Na szczęście jednak nie uwierzono
temu, i tak uczucie pana pisarza pozostało nie znanym nikomu.
Czy jednak miał jaką nadzieję? Nie bierzcie mu, państwo dobrodziejstwo, tego za
złe: miał! Ile razy szedł do dworu, jakiś głos wewnętrzny, słaby wprawdzie, ale nie
ustający, szeptał mu do ucha: A nuż dziś panna Jadwiga w czasie obiadu przydepnie
ci nogę pod stołem?...
- Hm! mniejsza by i o lakierki - dodawał z ową wielkością duszy, właściwą
prawdziwie zakochanym.
Czytanie wydawnictw pana Breslauera dawało mu wiarę w możliwość rozmaitych
przydeptywań. Ale panna Jadwiga nie tylko mu nic nie przydeptywała, ale - któż
zrozumie kobietę?! - patrzyła na niego tak, jakby patrzyła na płot, na kota, na talerz
lub coś podobnego. Co on się biedak nie namęczył, żeby zwrócić jej uwagę na siebie.
Nieraz, zawiązując niesłychanego koloru krawat lub kładąc jakieś nowe korty z
bajecznymi lampasami, myślał sobie: No, teraz przecie zauważy! Sam Srul
odnosząc mu nowe ubranie mawiał: Ny! w takich spodniach to choćby z
psiepriosieniem do hrabianki można iść. Gdzie tam! Przyszedł, było, na obiad;
wchodzi panna Jadwiga, dumna, niepokalana i czysta, jakby jaka królowa; zaszeleści
suknią, fałdami i fałdeczkami; potem siada, bierze w cienkie paluszki łyżkę i ani
spojrzy.
Czy ona tego nie rozumie, że to i kosztuje! - myślał z rozpaczą Zołzikiewicz.
Jednak nadziei nie tracił. Gdyby tak zostać podrewizorem! - myślał - człowiek by
ani nogą ze dworu. Z podrewizora do rewizora niedaleko! człowiek by miał
najtyczankę, parę koni, a to choćby już wtedy przynajmniej rękę uścisnęła pod
stołem... Pan Zołzikiewicz zapuszczał się jeszcze w niezmiernie dalekie
konsekwencje tego uściśnienia ręki, ale myśli tych, jako zbyt tajemnie-serdecznych,
30
zdradzać już nie będziemy.
Jaka to jednak była natura bogata ten pan Zołzikiewicz, dowodzi tego łatwość, z
[ Pobierz całość w formacie PDF ]