pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- Hammond_Rosemary_Bariera_na_drodze_milosci
- Flint, Eric Ring of Fire SS anth Grantville Gazette Vol 7
- Jo Clayton Diadem 08 The Snares of Ibex (v1.1)
- Baldacci Dav
- Wen Spencer Brothers Price
- Bar_Krzysztof_ _Stalin._Big_Brother_01
- 094. Matthews Jessica Zlote serce
- INSTALACJA SANITARNA
- Kuttner Henry Mokra magia
- 0098.Tinsley Nina One dwie
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- btsbydgoszcz.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
od tych chwile.
- Amen - zakończyła Gen ze śmiechem, stukając się z nim kieliszkiem. Upiła łyk
wina. - Przypominam ci, \e miałeś mi opowiedzieć o sobie.
Wzruszył ramionami.
- Mówiłem ju\, \e to nic ciekawego. Do wstąpienia do college'u mieszkałem w
Baltimore. Dyplom in\yniera uzyskałem na Uniwersytecie Columbia.
- Myślałam, \e rzuciłeś college dla piechoty morskiej.
- Studia skończyłem po powrocie. Rok pracowałem w przemyśle lotniczym, potem
zająłem się komputerami, zało\yłem własną firmę zajmującą się programowaniem, byłem te\
prywatnym konsultantem dla rządów... ró\nych krajów. Banał.
- Mnie wydaje się to całkiem interesujące - zaprotestowała ze śmiechem. - Co robi
twoja firma?
- QuadCom? Programujemy, instalujemy i podłączamy systemy komputerowe.
- My?
- Jest nas trzech plus personel biurowy, garstka kreślarzy, techników. Nic specjalnego,
ale zarabiamy na \ycie. Nasza czwórka poznała się na uniwersytecie... - urwał. - Trzech z nas
zawarło między sobą d\entelmeńską umowę, \e kiedyś zało\ymy wspólny biznes. Po
Wietnamie wystartowałem z QuadComem, potem odnalazłem Paula i Aliego.
- Powiedziałeś czwórka". - Gen odstawiła kieliszek i usiadła przy Griffie. - Ten
czwarty to Gary, prawda?
- Tak. - Pociemniałe z rozpaczy oczy Griffa spotkały się z jej wzrokiem. - Tak, ten
czwarty to Gary. - Wziął głęboki oddech, popatrzył przez ramię w syczący ogień. - Czasami
łapię się, \e mówię o nim, jakby wcią\ \ył. Minęło ju\ jedenaście lat, ale niekiedy...
- Och, Griff. - Objęła go za szyję, przytuliła. - Tak chciałabym ci pomóc.
- Ju\ to zrobiłaś. - Otoczył ją ramionami, przytulił policzek do jej piersi. - Nie wiesz,
ile dobrego sprawia sama twoja obecność.
Gen uśmiechnęła się, odgarnęła mu włosy z czoła, ucałowała w czubek głowy.
Kocham cię, powiedziała bez słów. Ogromnie cię kocham, Griffie Cantrellu.
- Jesteś czarujący - szepnęła tylko - ale nic a nic ci nie wierzę.
- Zarzucasz mi więc kłamstwo?
- Nie. Mówię tylko, \e czarująco potrafisz obchodzić prawdę.
- Wolałbym raczej - mruknął, odpinając górny guzik jej bluzki - chodzić koło ciebie.
- Zacny rycerzu, czy\by to była propozycja?
- W rzeczy samej. - Odpinając kolejne guziki muskał jej dekolt. Zaczął całować krągłe
piersi ponad koronką stanika, przesuwał coraz ni\ej palce. Delikatnie wyciągnął bluzkę z
d\insów, objął szczupłą kibić Gen. - Musisz kąpać się w pszczelim mleczku. Masz taką
aksamitną skórę - szepnął, pieszcząc językiem piersi, potem nachylił głowę i ujął w usta
rozkwitający sutek, całując go przez cienki materiał.
Gen wstrzymała oddech, wplotła palce w jego włosy, przyciągnęła ku sobie. Patrzyła
w dół na ciemną głowę i a\ przygryzła wargi, by nie krzyknąć z ogarniającego ją
wszechpotÄ™\nie bolesnego niemal po\Ä…dania.
Griff odpiął suwak jej d\insów, pieszczotliwym ruchem powoli ściągał je z bioder.
Gdy opadły, zaczął muskać wewnętrzną stronę ud.
Odchyliła się w tył prawie bez tchu, Griff mruczał jej coś do ucha. Potem jego dłonie
znalazły się w jej włosach, wyciągały spinki i grzebyki, a\ wreszcie na jego dłoń opadła
kaskada jedwabistych loków.
- Jakie piękne - szepnął, zanurzając w nie twarz. - Jak płomienie, migocące i
trzaskające w tym kominku. Jakby \yły własnym \yciem. Jakbyś ty sama płonęła...
- Bo tak jest - wymruczała, całując go w policzki, usta. Musnęła językiem jego wargi,
Griff odpowiedział tym samym, zadr\ała. Całował ją tak namiętnie, tak \arliwie, \e a\
zawirowały jej wszystkie zmysły.
Zciągnęła mu koszulkę przez głowę, odrzuciła na bok. Sięgnęła do zapięcia d\insów,
usłyszała, \e Griff wstrzymuje oddech, gdy opuszkami palców delikatnie przesunęła po jego
brzuchu. Naprę\ył mięśnie, a gdy odpięła suwak, przestał w ogóle oddychać. Z uśmiechem
objęła go za szyję i przycisnęła się do niego. Miał wilgotną, gorącą skórę, a był tak silnie
podniecony, \e gdy dotknęła podbrzuszem jego nabrzmiałej męskości, z jękiem szarpnął się
w tył.
Przestraszona, cofnęła się.
- Och, uraziłam cię...
- Zostań tak - prosił, przygarniając ją z całych sił. - Wierz mi, kochanie... tym nie
zadajesz mi bólu! Mój Bo\e, to jest wspaniałe, nie przykre.
- O to ci chodzi? - spytała, zataczając biodrami małe kółka. - A mo\e o to?
- Gen! - wybuchnął przeciągłym śmiechem i osunął się na plecy pociągając ją za sobą.
- Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę, co ze mną robisz?
- Ani trochę - przekomarzała się, czemu przeczył ruch jej bioder. - Co zresztą po panu
widać, panie Cantrell.
- Porobiło mi się tak od chwili, w której po raz pierwszy spojrzałaś na mnie na
skrzy\owaniu. Rozumiesz, co to za piekielna męka pragnąć kobiety tak gorąco i jednocześnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]