
pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- DeSoto Lewis Malarz nadziei
- A Taboo Love 3 Crossing The Line M.D. Saperstein
- Lilley R.K. Pod samym niebem
- Red Hat Linux 9 Biblia rhl9bi
- Swami Vivekananda Bhakti Yoga
- Cley 01 Fizjonomika Ford Jeffrey
- Adler Elizabeth Wszystko albo nic(1)
- jas
- Follett Ken Pod ulicani Nicei
- Loving_the_Beast_Naima_Simone
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lolanoir.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Pewnie poszedł się upić! - wyszeptała nienawistnym tonem.
- Lord Ram? Nigdy w życiu, panien ... milady - przytomnie odparł ArIo, który nie nawykł do
kobiet, wypowiadających na głos swe skryte myśli. - Jeden kieliszeczek dla towarzystwa i to
wszystko. Bardzo grymaśny, gdy idzie o trunki. Ot, co.
- Może to właśnie początek - warknęła Eden.
ArIo zbyÅ‚ tÄ™ uwagÄ™ milczeniem. PatrzyÅ‚ z niechÄ™ciÄ… na przy¬cumowane statki, które mijali. Nagle
powóz stanął, ArIo otworzył drzwi i wysiadł. Z nerwowym uśmiechem rozglądał się na boki,
czegoÅ› szukajÄ…c. Wreszcie znalazÅ‚ i rysy jego twarzy zÅ‚a¬godniaÅ‚y.
- Jesteśmy na miejscu, milady - powiedział, wyciągając rękę, by pomóc wysiąść Eden, która
nieufnie wyglądała przez okno w poszukiwaniu zajazdu o nazwie "Effingham". Ale nic w okolicy
nie zasługiwało na miano zajazdu.
- Gdzie jest ten "Effingham"? - spytała.
- O tam ... przed nami, milady. Widać go z pani miejsca. A teraz bardzo proszę wysiąść.
Zaprowadzę panią. - Przemawiał do niej tak błagalnym tonem, że aż ją to zaniepokoiło.
- Wracam do domu. - Wystawiła ramię przez okno i machając ręką, zawołała do woznicy. - Niech
mnie pan zawiezie z powrotem do domu Marlowów. Dam panu dziesiątaka! - Mężczyzna
natychmiast chwycił lejce tylko po to, by je znowu opuścić, gdy Ario, wspiąwszy się na piastę koła,
przelicytował ją, wołając:
- Piętnaście, jeśli zostaniesz tutaj!
- Dwadzieścia, jeśli mnie odwieziesz do domu!
- Dwadzieścia pięć! - przebił ją zdesperowany ArIo.
- Trzydzieści! I dodatkowo piątak, jeśli ruszysz od razu! - wykrzyknęła Eden, wstając z miejsca i
wychylając się przez okno. - Pięćdziesiąt! - zawołał ArIo, szarpiąc pokryty pyłem rękaw woznicy.
- Sto! - wrzasnęła Eden. - Ale tylko jeżeli ruszysz natychmiast!
- Powiedz, ile chcesz, człowieku, a zapłacę każdą cenę! - przelicytował ją ArIo.
Woznica uśmiechnął się bezzębnymi wargami, zaciągnął drewniany hamulec i owinął lejce wokół
poręczy.
Eden parsknęła z bezsilną złością i usiadła. Oczywiście posłuchał ArIa, mruknęła, męska
solidarność. Niech no tylko zwÄ™¬szÄ… korzyść, a zapomnÄ… o wszystkim dla pieniÄ™dzy, chwaÅ‚y czy
żądzy.
- Czekajcie na mnie! - zawołał ArIo i pobiegł wąską uliczką do brudnej tawerny, w której przed
chwilÄ… zniknÄ…Å‚ jego pan.
W połowie drogi natknął się na Rama, który szedł w stronę powozu, niosąc pod pachą małą
beczułkę.
- ... woznica, ona chciała zapłacić za odwiezienie do domu, ale ja zaoferowałem więcej ... i więcej -
wydyszał zdenerwowany ArIo. Ram pojął znaczenie jego słów i obaj ruszyli biegiem.
Ram gwałtownie otworzył drzwi powozu, rzucił Eden gniewne spojrzenie i nakazał jej wysiąść.
- Nie mogę - odparła, czując się jak dziecko przyłapane na wyjadaniu konfitur.
- Owszem, możesz i zapewniam cię, że wysiądziesz - powiedział złowrogim głosem.
- Nie mam czepka ani rękawiczek. - Eden uniosła butnie głowę. Czuła się trochę głupio, strojąc
fochy, zwłaszcza że nie miała do czynienia z dżentelmenami, lecz była to jej ostatnia deska ratunku.
- Nie mogę się bez nich pokazać w publicznym miejscu. To nie wypada.
- Nie masz czepka - powtórzył zaskoczony Ram, ale natychmiast pojął absurdalność tej wymówki.
Wskoczył do powozu, który przechylił się podjego ciężarem, sprawiając, że Eden zsunęła się w
stronę męża, co tylko ułatwiło mu zadanie.
Biła go, kopała i wyrywała mu się z furią godną przedstawicielki rodziny Marlowów, lecz on
wywlókł ją z powozu, zarzucił sobie na ramię i zaniósł do doku. Okładała go pięściami i
wykrzykiwała pogróżki, to znów milkła, nie wiedząc, na co ma się zdecydować - czy złorzeczyć
wobec całego świata, czy też kulić się, by nikt jej nie zauważył. W głębi serca zdawała sobie jednak
sprawę, że dama w eleganckiej sukni z jedwabiu, niesiona przez mężczyznę, który przerzucił ją
sobie przez ramiÄ™, nie może pozostać niezauwa¬Å¼ona, choćby siedziaÅ‚a cicho jak mysz pod miotÅ‚Ä….
Ram przesunął ją nieco i Eden usiłowała wesprzeć się na jego plecach i unieść głowę, lecz znowu
bezwładnie zwisła, czując się tak, jakby ją złożono na pół. Widziała, że Ram kroczył po
drewnianych deskach, a po obu stronach lśni czarna woda. Gdy wstąpili wyżej, ukazał się obłożony
deseczkami kadłub statku, a wreszcie jego czysto wyszorowany pokład. Krew napłynęła jej do
głowy i cały świat poczerwieniał.
Ram poniósł ją prosto do włazu, a potem wąskim korytarzem do kabiny. Tam bezceremonialnie
zrzucił ją na koję.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]