pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- Alan Dean Foster Flinx 02 Tar Aiym Krang
- Alan Dean Foster Commonwealth 06 The Howling Stones
- Foster, Alan Dean Aliens Vs Predator War
- Alan Dean Foster Spellsinger 03 The Day of the Dissonance
- Alan Dean Foster Catechist 02 Into The Thinking Kingdom
- Foster, Alan Dean Humanx 05 Sentenced To Prism
- Foster, Alan Dean Catechist 1 Carnivores of Light and Darkness
- Foster, Alan Dean Catechist 3 A Triumph of Souls
- Alan Dean Foster Alien 02 Aliens
- 467.Grey India Dziedzictwo Fitzroyów 01 Rola śźycia
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- nea111.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Owszem, wykręcasz. Co ty u diabła malujesz tam na górze?
- Nic.
- Dlaczego stałaś się nagle taka nerwowa?
- Nie jestem nerwowa.
- Zachowujesz się dziwacznie. Spójrz mi w oczy, Del.
- Kocięta - powiedziała, unikając jego wzroku.
- Kocięta?
- To właśnie maluję. Głupie, sentymentalne bzdury kiepskiej jakości.
Bo, tak naprawdę nie jestem szczególnie utalentowana. Kocięta o wielkich
oczach. Smutne, małe kocięta o wielkich, smutnych oczach i szczęśliwe kocięta o dużych
roześmianych oczach. Głupawe sceny z psami grającymi w pokera albo w kręgle. Dlatego nie
chcę, byś je zobaczył, Tommy. Byłabym za
kłopotana.
- KÅ‚amiesz.
- Kocięta - upierała się, zapinając następną kieszeń.
- Nie sądzę. - Ruszył w stronę schodów. - Wystarczą mi dwie minuty.
Złapała magnum leżące na stoliku, skierowała broń w jego stronę i wy
mierzyła w twarz.
- Ani kroku dalej.
- Jezu, Del, ta broń jest załadowana.
- Wiem.
- Nie celuj we mnie.
- Odejdz od schodów, Tommy.
Nie było w niej teraz nic frywolnego. Była zimna i rzeczowa.
- Ja nigdy bym tego w ciebie nie wymierzył - powiedział, wskazując na
strzelbę w swoim ręku.
-Wiem - stwierdziła beznamiętnie, ale nie opuściła broni.
Wylot lufy pistoletu znajdował się tylko dziesięć cali od twarzy Tommy ego, w jednej
linii z grzbietem jego nosa.
Patrzył teraz na nową Deliverance Payne. Twardą jak stal. Serce waliło mu tak mocno,
że czuł drżenie całego ciała.
- Nie zastrzelisz mnie.
- Zastrzelę - odparła z tak lodowatym przekonaniem, że nie można było
wątpić w jej słowa.
- Tylko dlatego, żebym nie zobaczył twoich obrazów?
- Nie jesteś jeszcze gotów, żeby je oglądać - wyjaśniła.
- Czy to znaczy, że... któregoś dnia sama zechcesz, bym je ujrzał?
- Kiedy nadejdzie odpowiednia pora.
Tommy emu tak zaschło w ustach, że musiał zwilżyć wargi, by oderwać język od
podniebienia.
- Ale nigdy ich nie zobaczę, jeśli rozwalisz mi łeb.
- Słuszna uwaga - przyznała, opuszczając broń. - Więc strzelę ci
w nogÄ™.
Mierzyła z pistoletu w jego prawe kolano.
- Jeden pocisk z tej armaty rozwali mi nogÄ™.
- RobiÄ… teraz znakomite protezy.
- Wykrwawię się na śmierć.
- Znam zasady udzielania pierwszej pomocy.
- Jesteś stuknięta, Del.
Nie żartował. W jakimś stopniu musiała być niezrównoważona psychicznie, choć
wcześniej mu powiedziała, że jest najnormalniejszą osobą, jaką znał. Bez względu na
tajemnice, jakich strzegła, czy sekrety, jakie skrywała, żadne wyjaśnienia z jej strony nie
pozwoliłyby uznać takiego zachowania za rozsądne lub logiczne. Lecz choć go przerażała, była
jednocześnie niezwykle pociągająca. Tommy zastanawiał się, jak świadczy o jego własnej
normalności to, że czuje taki pociąg do tej wariatki.
Chciał ją pocałować.
Niewiarygodne, ale powiedziała:
- Myślę, że się w tobie zakochani, Tuong Tommy. Nie zmuszaj mnie
więc, bym ci odstrzeliła nogę.
Czerwony z zakłopotania, miotany sprzecznymi uczuciami, Tommy odstąpił niechętnie
od schodów i ruszył do wyjścia. Podążyła za nim z pistoletem w dłoni.
- Dobrze, dobrze, poczekam, aż będziesz gotowa pokazać mi te obrazy -
powiedział.
Wreszcie opuściła broń.
- Dziękuję.
- Ale - dodał - kiedy już je w końcu zobaczę, to lepiej, żeby były warte
tego czekania.
- Są na nich po prostu kocięta - odparła i uśmiechnęła się.
Dziwił się, że jej uśmiech wciąż go rozgrzewa. Przed kilkoma sekundami groziła, że go
zastrzeli, a już był mile połechtany tym, że obdarzyła go uśmiechem.
- Jestem tak samo stuknięty jak ty - przyznał.
- A zatem wiesz, co robić, by przetrwać do świtu. - Zarzuciła sobie torebkę na ramię. -
Idziemy.
- A parasole? - zastanawiał się.
- Trudno trzymać jednocześnie rączkę parasola i broń.
- Racja. Masz jeszcze jakiś samochód oprócz furgonetki?
- Nie. Moja mama posiada mnóstwo samochodów, całą kolekcję. Kiedy
potrzebuję jakiegoś wozu prócz furgonetki, to pożyczam od niej. Będziemy
musieli wziąć hondę.
- Ukradzioną hondę - przypomniał jej.
- Nie jesteśmy przestępcami. Pożyczyliśmy ją tylko.
- Zgasić światło - powiedział Tommy, otwierając drzwi frontowe. Przed
pokój pogrążył się w ciemności. - Jak zatrzyma nas jakiś policjant, to go
zastrzelisz?
- Oczywiście, że nie - odparła, podążając za Tommym i Scoottiem na
podwórze. - To byłoby niewłaściwe.
- Byłoby niewłaściwe? - zastanawiał się, jakim cudem jest go jeszcze
w stanie zaskoczyć. - Ale gdybyś zastrzeliła mnie, to byłoby właściwe?
- Smutne, ale właściwe - przyznała, zamykając drzwi na klucz.
- W ogóle cię nie rozumiem.
- Wiem - powiedziała i schowała klucze do torebki.
Tommy spojrzał na fosforyzującą tarczę swojego zegarka. Sześć minut po drugiej.
TIK-TAK.
Kiedy siedzieli w domu, wiatr ustał zupełnie, ale siła burzy nie zmalała. Choć już od
kilku godzin nocy nie rozdarł grzmot czy błyskawica, z otwartego nieba lały się strumienie
wody.
Palmy obwisły, z każdego liścia skapywały krople. Pod bezlitosnymi ciosami deszczu
bujne paprocie pochyliły się pokornie niemal do samej ziemi, ich koronkowe pióropusze
połyskiwały tysiącem kropelek, które w świetle niskich, ogrodowych lamp wyglądały jak
[ Pobierz całość w formacie PDF ]