pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- 1922 Alice Adams by Booth Tarkington
- Asimov, Isaac Buy Jupiter and Other Stories
- Ebook Buddhism The Heart Sutra
- Kroniki Drugiego Kregu 2 Piolun i Miod
- Onora O'Neill Rethinking Informed Consent in Bioethics
- Diana DeRicci Love's Learning Curve
- Susan_Ee_ _02_ _Angelfall._Penryn_i_ssssssssssssssssssssssssssssssssssssswiat_po
- Exploring The World Of Luc
- Feasey Steve WilkośÂ‚ak 04 Igrzyska demonów CaśÂ‚ośÂ›ć‡
- Banks Cliff Szczury tunelowe
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- btsbydgoszcz.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dążę do swych najdroższych. Proszę cię, babciu, nie płacz. To mię rani i obraża Stefcię.
Księżna, łkając, załamała ręce.
O Waldy! Waldy!
Waldemar przyklęknął u jej kolan, pieszczotliwie całował jej dłonie, mówił dobrym gło-
sem:
Zawsze jestem ten sam, twój Waldy, i zawsze nim pozostanę. Kocham cię i cenię, ale
właśnie dlatego pragnę, abyś mię zrozumiała, abyś nie tak tragicznie zapatrywała się na moją
miłość i małżeństwo. Ty, babciu, różniłaś się pojęciami od naszej arystokracji, miałaś tyle
dobrych zasad. Nie spostrzegłem w tobie przesądów fanatyzmu i ceniłem Cię bardzo wysoko.
A zresztą... czyż Stefcia zasługuje na taką niechęć z twej strony, czy jej nie znasz? Ona taka
56
wdzięczna, wytworna, a przy tym taka szlachetna sama to zauważyłaś.
Księżna spojrzała na wnuka surowo.
Może być najpiękniejsza, najszlachetniejsza, ale jest nie dla ciebie.
Czy tylko dlatego, że nazywa się Rudecka?...
Choćby dlatego.
Ależ babciu, mogę ci pokazać herbarz, gdzie nazwisko Rudeckich umieszczono bardzo
wyraznie. Jest to rodzina stara, ozdobiona dobrym herbem szlacheckim. Nie jest to ród gorszy
od %7łninów, Szeligów ani wileckich, razem z ich nabytym tytułem.
Wśród tych, których wyliczasz, nie szukałam dla ciebie żony.
Ordynat wstał.
Więc miałem się żenić z panującą księżniczką czy z królewną z tysiąca i jednej nocy?
Księżna błysnęła oczyma.
Chciałam dla ciebie księżniczki Lignickiej odmówiłeś. Chciałam hrabianki Prawdzi-
cówny znakomity ród i po Lignickiej pierwsza partia w kraju także nie. Już pomijam
księżniczki zagraniczne i panny ze sfer dworskich, gdzie miałeś wielkie szansę. W ostatecz-
ności zgodziłam się na Barską, która ma świetną parantelę i ta nie!
Machnęła ręką zniechęcona.
Moja babciu! czy Michorowski ma się koniecznie oglądać na parantelę?... czy ten
szczegół ma być nieodzownym w wyborze żony?... My już mamy dosyć świetnych nazwisk.
Na partie oglądali się moim dziadowie i pradziadowie, niechże mi będzie nareszcie dozwolo-
ne pominąć ten szanowny tradycyjny punkt i zostać szczęśliwym. Dotychczas nasze kroniki
rodzinne mówią wiele o szumnych partiach, ale o szczęściu milczą zagadkowo. Ja chcę roz-
świetlić ten jedyny cień na ich szpaltach.
Przesadzasz, Waldemarze! twoi przodkowie żenili się stosownie i bywali szczęśliwi.
Ordynat wzruszył ramionami.
Wiem, że pradziad Andrzej ożeniony z hrabianką Esterhazy, spokrewnioną z Habsbur-
gami, chciał się z nią rozwodzić mimo jej bogactw i piękności. Wiem, że dziadek Maciej ze
swą francuską księżniczką byli razem parą najnieszczęśliwszych ludzi i że mój ojciec z księż-
niczką Podhorecką również do szczęśliwych się nie zaliczali.
Twoi rodzice kochali się, ale byli różnych pojęć to ich dzieliło.
Zawsze jednak jakieś ale stanęło na drodze. Zresztą, o ile wiem, mama, wychodząc
za mąż, kogo innego nosiła w sercu.
Ach! to dzieciństwo!
Dzieciństwo? Aatwo to powiedzieć! ale ono niesłychanie przeszkadza, są dowody na
mamie i na dziadku Macieju. W jego młodości takie dzieciństwo zatruło pózniejsze życie.
Zaczął chodzić po pokoju.
Księżna wodziła za nim przestraszonymi oczyma i nagle spytała:
Czy to prawda, że ta... Stefcia jest wnuczką tamtej... historycznej Korwiczówny?...
Tak, jest jej rodzonÄ… wnuczkÄ….
I ty może dlatego?... dla powetowania?...
Waldemar stanÄ…Å‚.
Cóż znowu! Kochałem Stefcię nie wiedząc jeszcze o niczym i nie dam jej sobie wy-
drzeć tak, jak tamtą wydarto dziadkowi.
Więc ty sądzisz, że tobie pozwolą na taki mezalians? na ożenienie się z tą Rudecką?...
tobie... ordynatowi na Głębowiczach? Michorowskiemu?
Waldemar rzucił dumnie głową.
A kto mi zabroni? zapytał wyzywająco.
Rodzina! sfera! tradycja! ja! wołała gwałtownie księżna.
Za pozwoleniem! Ja jestem pełnoletni, więc rodzina nie ma prawa zabronić mi tego.
Sfera? Kpię sobie z niej! Tradycja mię nie wzrusza, a ty, babciu? ty się nie będziesz upierać.
57
JesteÅ› na to zbyt rozumna.
Mylisz siÄ™. Ja nie pozwolÄ™ nigdy!
Pozwolisz, babciu, choćby pod grozbą mego nieposłuszeństwa. Moją żoną zostanie tyl-
ko Stefcia RudeckÄ…. Na to siÄ™ zgodzi i rodzina, i sfera, bo tradycja nic tu nie przeszkadza.
I to ty mówisz, Waldy?... ty?!...
Ja, Michorowski, ordynat głębowicki i twój wnuk.
I ty, pierwszy magnat w kraju, za którym szalały córki najznakomitszych domów, ty
zrobisz takie odstępstwo?...
Ja, babciu! Szalały za mną kobiety, jak sama mówisz, teraz ja szaleję za jedną.
Księżna wyciągnęła ręce przed siebie.
Ależ szalej za nią, ile chcesz, szalejcie oboje, tylko się nie żeń!
Waldemar rzucił na babkę pełne zdumienia spojrzenie.
Teraz na mnie kolej zapytać: i to ty mówisz, babciu, ty?...
Waldemarze, nie doprowadzaj miÄ™ do ostatecznej rozpaczy. Ja nie chcÄ™ jej dla ciebie,
nie chcÄ™! nie chcÄ™!
Gwałtownie powstała z kanapki, blada i drżącą. Waldemar łagodnie wziął jej rękę.
Babciu, błagam, uspokój się! Pomyśl o tym poważnie, a jestem pewny, że wszystko in-
aczej odczujesz.
Nigdy! nigdy!...
Ordynat zacisnął zęby, krew rozszalała się w jego żyłach. Ale potężną wolą stłumił wy-
buch, tylko po twarzy latały mu ognie.
Babciu, zgodzisz się, bo ja nie ustąpię za nic! Znasz mię, niełatwo daję się zginać. Na-
wet twoja ręka nie może mieć wpływu tam, gdzie jest miłość i silna wola. Nie chciałbym z
tobą walki i dlatego proszę: uspokój się.
Po namyśle zrozumiesz, że upierać się nie ma zasady. Sama pokochasz Stefcię i pobłogo-
sławisz nam.
Księżna wyrwała mu rękę.
Nie licz na to nigdy. Już chociaż to ode mnie zależy! Ja wam nie pobłogosławię!
Waldemar, blady, straszny, przeciągnął ręką po czole, na którym wystąpiła lekka rosa
potu. W oczach już nie miał ogni, ale zimny, przerażający chłód. Rzekł z okropną siłą w gło-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]