pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- William R. Forstchen Crystal Warriors 1 Crystal Warriors
- William Shatner Tek War 2 Tek Lords
- William Shatner Tek War 02 Tek Lords
- William Shatner Tek War 09 Tek Net
- William R. Forstchen Academy 02 Article 23 (BD) (v1.0) (lit)
- Charles Williams Man on a Leash (1973) (pdf)
- Jack Williamson Eldren 02 Mazeway
- William Lilly Christian Astrology Volume 1
- gibson william swiatlo wirtualne
- William Faulkner Intruder in the Dust
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- botus.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Dotarli nareszcie do drzwi i Morgan wyciągnął rękę, żeby je otworzyć.
To lubię powiedział. Otwarte podejście do ludzi. Będziecie miały okazję
lepiej się poznać w sobotę, kiedy spotkacie się w moim domu na Long Island.
Cooo? spytała Gracie odwracając się gwałtownie.
W ten weekend urządzam przyjęcie. Jesteś na nie zaproszona.
Nie mogę powiedziała szybko. Jenny wychodzi właśnie ze szpitala.
Kiedy?
W piÄ…tek.
Możesz więc przyjechać w sobotę rano. Spojrzała w jego stalowoszare oczy i
pomyślała, że nie ma najmniejszych szans się od tego wymigać.
Nie mam samochodu.
Przestań szukać wymówek. Myślałby kto, że się mnie boisz. Możesz wziąć
jeden z samochodów firmy. I załóż tę czerwoną sukienkę. Będzie tam kilka
ważnych osób, aktualnych i potencjalnych klientów. Chcę, żebyś zrobiła dobre
wrażenie.
Uśmiechnął się i Gracie poczuła, że pułapka się zamyka.
Skoro będzie tam Alex, nie muszę chyba robić dobrego wrażenia. Była
wściekła, że jej słowa brzmią tak dziecinnie i głupio, ale perspektywa weekendu w
towarzystwie Morgana kompletnie ją przerażała.
Alex będzie tam dla ozdoby, a ty jesteś moją sekretarką. Chcę, żebyś
oczarowała ich swoim uśmiechem, ale też żebyś starała się zapamiętać wszystko,
co może nam się w przyszłości przydać w pracy.
W porządku zgodziła się Gracie, nie wiedząc, czy traktować te słowa jako
komplement, czy przytyk.
I nie .zapomnij kostiumu kÄ…pielowego. Mam basen, a przy tym upale
zapewne spędzisz większość czasu w wodzie.
Wielce w to wątpię, pomyślała Gracie. Kiwnęła jednak potakująco głową. Była
pewna, że jej obowiązki jako sekretarki nie obejmują życia osobistego i rozrywek,
ale dyskusja na ten temat i tak nie miała sensu.
Zresztą wszelkie protesty nie na wiele by się zdały. Morgan przez całe życie
przywykł do tego, że wszystko układa się po jego myśli i że rządzi innymi,
używając perswazji albo przymusu.
Z każdym dniem Gracie czuła się coraz bardziej podenerwowana. W piątek
przyjechała do szpitala zaraz po pracy. Potem miała zostawić Jenny pod opieką
Rickie'ego. Zastanawiała się, jak też udało mu się wykręcić od udziału w przyjęciu
u Morgana, ale wstydziła się o to pytać.
Przez ostatnie kilka tygodni siostra stała się dziwnie małomówna, co wydało
się Gracie bardziej niepokojące, niż uprzednie ciągłe zwierzenia Jenny.
Otrząsnęła się z nieprzyjemnych podejrzeń i szeroko uśmiechnęła się na widok
siostry. Przed opuszczeniem szpitala Jenny zamówiła wizytę swojej fryzjerki.
Wyglądała ślicznie, świeżo uczesana i umalowana.
Chyba po raz pierwszy w życiu wrócę do pracy z prawdziwą przyjemnością
powiedziała, kiedy wyszły z budynku. Nigdy więcej nie chcę oglądać szpitala z
bliska. No i nie zamierzam siadać za kierownicą, póki nie nauczę się dobrze
jezdzić.
Lokatorki mieszkania Jenny wyprowadziły się dwa tygodnie temu. Gracie
wysprzątała wszystko dokładnie, choć spodziewała się, że już jutro zapanuje tu
typowy dla Jenny bałagan.
Popatrzyła na siostrę z czułością. Wydawało się to niewiarygodne, ale Jenny
chyba trochę wydoroślała. Rok temu narzekałaby bez przerwy na ciągłą obecność
starszej siostry, na jej nadopiekuńczość i wścibstwo. Teraz nie usłyszała z jej ust
ani słowa skargi.
Mogę cię zostawić samą na noc? spytała Gracie przed wyjściem.
Pewnie odpowiedziała Jenny z uśmiechem.
Nic się nie martw, wszystko będzie w porządku. Zresztą zawsze mogę do
ciebie zadzwonić, jeślibym czegoś potrzebowała.
A jutro będzie z tobą Rickie, prawda? spytała Gracie.
Mhm przytaknęła niepewnie Jenny patrząc w bok.
Gracie poczuła, jak na myśl o czekającej ją podróży do Long Island i o
weekendzie w posiadłości Morgana znów ogarnia ją zdenerwowanie. Była tak
zaabsorbowana własnymi myślami, że nie zauważyła nic dziwnego w zachowaniu
Jenny.
Zajmę się tobą, jak tylko wrócę powiedziała i pocałowała siostrę w
policzek.
Podróż do Long Island okazała się przyjemniejsza, niż przypuszczała. Aagodny
powiew ciepłego wiatru koił jej skołatane nerwy i dodawał otuchy.
Morgan opisał jej dokładnie drogę i nawet narysował jej specjalny plan, ale
Gracie i tak z wielkim trudem znalazła jego dom, doskonale ukryty za kutą bramą
gęstymi krzewami.
Od bramy do domu prowadziła długa, szeroka aleja, wysadzana kwitnącymi
rododendronami i azaliami.
Przepych ogrodu sugerował, że sam dom też będzie wspaniały, ale to, co
ukazało się oczom Gracie, przekraczało jej najśmielsze oczekiwania.
Dom był ogromny, z kolumnami po obu stronach ujścia i wąskimi, wysokimi
oknami. Nad dużymi dębowymi drzwiami umieszczono okrągły, piękny witraż.
Najważniejsze to zachować właściwy styl, pomyślała cierpko, podchodząc do
drzwi z torbą w ręku.
Zastanawiała się właśnie, czy drzwi otworzy angielski lokaj, ale nim zdążyła
nacisnąć dzwonek, stanął w nich Morgan, ubrany w brązowe, wygodne spodnie i
czarno-brÄ…zowÄ… koszulÄ™ w kratÄ™.
Widziałem nadjeżdżający samochód wyjaśnił biorąc jej torbę i
przepuszczając ją do środka. Pomyślałem, że lepiej zejdę i zatrzymam cię, nim
zmienisz zdanie i uciekniesz. Namówienie cię na przyjazd kosztowało mnie
niemało wysiłku.
Gracie weszła i rozejrzała się dookoła.
Nie przypuszczałam, że tak właśnie wyglądają wiejskie posiadłości
powiedziała przyglądając się marmurowym schodom i wspaniałemu wystrojowi
wnętrza. Gdzie reszta?
Reszta?
Powiedziałeś, że będziesz miał gości. A więc zapewne więcej niż jedną
osobÄ™.
Osiem osób powiedział uśmiechnięty Morgan. Pochylił się nad nią i
szepnął jej do ucha: Nie masz się czego obawiać. Wszyscy siedzą w basenie.
Zaprowadzę cię najpierw do twojego pokoju, żebyś mogła przebrać się w kostium i
do nas dołączyć.
Otoczył jej talię ramieniem i zaprowadził na górę. Był to całkiem niewinny
gest, ale Gracie wolałaby, żeby tego nie robił. Nagle poczuła pragnienie, by jego
dłoń przesunęła się jeszcze odrobinę wyżej i objęła jej piersi. Poczuła, że sutki bolą
ją z tęsknoty za jego pieszczotą.
Zawsze tak się czuła, kiedy Morgan się do niej zbliżał. Była na siebie wściekła,
że tak reaguje. Czy musi być tak strasznie głupia? Czy nie zdaje sobie sprawy, że
związek z tym mężczyzną to kompletne szaleństwo? Szczególnie jeśli jego obecna
kochanka opala się właśnie nad basenem?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]