pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- Cień nocy 02 Blask nocy
- William Shatner Tek War 02 Tek Lords
- Cartland Barbara Najpiękniejsze miłości 02 Niewolnicy miłości
- Gordon Dickson Dragon 02 The Dragon Knight (v1.4)
- Forester Cecil Scott Powieści Hornblowerowskie 02 (cykl) Porucznik Hornblower
- 2006.02 Menus and Choices Creating a Multimedia Center with Mpeg Menu System V2
- William R. Forstchen Academy 02 Article 23 (BD) (v1.0) (lit)
- Lorie O'Clare [Dead World 02] Shara's Challenge [pdf]
- Laurie King Mary Russel 02 A Monstrous Regiment of Women
- Alan Dean Foster Flinx 02 Tar Aiym Krang
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- nea111.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Co ci jest? No, powiedz! Byłaś u lekarza?
Margrethe stała przez chwilę w milczeniu, oparta ciężko o siostrę, zaraz jednak odsunęła
się i uciekła spojrzeniem w bok.
- Nic mi nie jest - odparła cicho. - Postanowiłam tylko wyjechać do Trondheim.
Otrzymałam posadę u pewnej dobrze sytuowanej rodziny. Myślę, że taka praca wyjdzie mi na
dobre. Nauczę się dobrych manier i prowadzenia domu, zanim sama znajdę sobie męża i
założę rodzinę.
Mali przyglądała się jej uważnie. Coś jej w tym wszystkim nie pasowało. Posada w
Trondheim! Nie wierzyła, że to prawdziwy powód wyjazdu Margrethe z domu. Gotować
nauczyła się już dawno od mamy, a dobrych manier jej nie brakowało. Zresztą przecież nie
zanosiło się na to, by kiedyś miała poślubić lensmana czy pastora. Ale w takim razie skąd ten
nagły pomysł wyjazdu? Może siostra przeżyła zawód miłosny, przyszło jej nagle do głowy.
- Masz może jakieś problemy sercowe, Margrethe? - zapytała, chwytając siostrę za
ramiona. - Ktoś cię zawiódł?
- A niby kto? - zapytała krótko Margrethe. - Nie miałam nigdy żadnej sympatii, przecież
wiesz. Nie spotykałam się z nikim na poważnie - dodała, bawiąc się guzikiem, i rzuciła nieco
podenerwowana: - Czy to takie dziwne, że chcę wyjechać z Buvika? Przecież nie mogę
całego życia spędzić w jednym miejscu.
Mali uśmiechnęła się.
- Całego życia? Dopiero co je zaczynasz! Jesteś jeszcze zbyt młoda, by na własną rękę
wyjeżdżać z domu do Trondheim. Co na to rodzice? Nie sądzę, by im się ten pomysł podobał.
- Jestem już po konfirmacji - odparła Margrethe i odgarnęła do tyłu długie włosy. -
Pozwolą mi jechać, ponieważ wiedzą, że tego chcę. Wyraznie im to powiedziałam. Ale wrócę
do domu - dodała. - Kiedyś wrócę...
Mali wróciła do chaty, a Margrethe pobiegła do stodoły przesiąkniętej zapachem starej
słomy, z której jeszcze nie wymieciono ubiegłorocznych resztek. Dopiero w przyszłym
miesiącu przed młócką będzie tu wysprzątane.
Usiadła w kącie i oparłszy się plecami o ścianę, ukryła twarz w dłoniach. Z trudem udało
jej się przy Mali pozorować spokój, teraz jednak nie była w stanie powstrzymać cisnących się
do oczu łez. Tak bardzo pragnęła szczerze porozmawiać ze starszą siostrą, ale nie mogła.
Wszystko by się wtedy wydało, a do tego nie wolno jej było dopuścić. Sama musi sobie
poradzić.
Kiedy zrozumiała, że spodziewa się dziecka, ogarnęła ją panika. Wprawdzie parę razy
myślała o takim zagrożeniu po tym, co się zdarzyło na górskim pastwisku, ale łudziła się
gorąco, że uniknie tego problemu. Teraz jednak nie było co do tego żadnych wątpliwości. Nie
krwawiła od tej nieszczęsnej wyprawy na górską halę, a w ostatnim tygodniu wciąż
wymiotowała o poranku. Nie była tylko pewna, czy to ze strachu, czy z powodu odmiennego
stanu. Straciła apetyt i czuła się okropnie.
Noc w noc leżała, nie mogąc zasnąć, i zastanawiała się, co powinna zrobić. Rozważała
różne rozwiązania: od usunięcia ciąży po rzucenie się w przepaść ze wznoszącego się blisko
Buvika szczytu Storhammer. W niektóre noce znów myślała o tym, by pojechać do Innstad i
opowiedzieć Bengtowi, w jakie wpakował ją kłopoty, ale mimo desperacji powstrzymywała
ją duma. Nie zamierzała o nic żebrać. Zresztą nie wierzyła, że Bengt pomógłby jej, nawet
gdyby tam pojechała. Poza tym nie chciała sprowadzać wstydu na najbliższych ani w
rodzinnym Buvika, ani na Mali w Stornes.
W końcu zdecydowała się wyjechać gdzieś daleko, żeby w domu nie spodziewano się jej
częstych odwiedzin. Tak daleko, by w rodzinne strony nie dotarły plotki. Na razie odsuwała
myśli, że i tak w końcu wszyscy dowiedzą się prawdy. Nie miała sił się tym teraz martwić.
Miała wystarczająco dużo kłopotów.
Rodzice stanowczo się sprzeciwiali, by ich jeszcze dziecko", jak mówili, miało samo
jechać do Trondheim, gdzie czyhało na nie tyle niebezpieczeństw. Powinni wiedzieć, że
wystarczy pojechać na górskie pastwisko w okolicach Inndalen, by stało się najgorsze.
Postawiła jednak na swoim. Namówiła najlepszą przyjaciółkę, aby napisała fałszywy list w
imieniu jakiejś dobrze sytuowanej rodziny z Trondheim, która chce ją przyjąć na służbę.
Miała się zajmować dziećmi i wykonywać lżejsze prace w domu. W liście było napisane, że
rodzina ta zaopiekuje siÄ™ Margrethe.
Tak więc w końcu rodzice ulegli, chociaż nie przestawały ich dręczyć wątpliwości. List
jednak przesądził o ich decyzji. Spojrzeli na pomysł córki tak, jak ona im przez cały czas go
przedstawiała. Wyjazd miał służyć zdobyciu nowych kwalifikacji. Jeśli dostanie od rodziny, u
której będzie, na służbie, dobre referencje, po powrocie otworzy się przed nią więcej
możliwości.
- Przecież nie wyjeżdżam do Ameryki - powiedziała któregoś wieczoru.
Niemało śmiałków wybierało się w tamtym czasie za wielką wodę. Byli wśród nich młodzi
ludzie z małych gospodarstw i ci wszyscy, dla których w okolicznych dolinach brakowało
pracy.
- To zaledwie sto pięćdziesiąt kilometrów! - uspokajała mamę, dla której jednak ta
odległość wydawała się równie duża jak do Ameryki. Takiej drogi nikt nie pokonywał dla
zachcianki. Właśnie to wzięła pod uwagę Margrethe, wybierając Trondheim, by nie obawiać
się niezapowiedzianych wizyt rodziców ani znajomych.
Nie potrafiła sobie wyobrazić, jak sobie poradzi sama w dużym mieście, ale liczyła na to,
że znajdzie jakąś pracę. Miała odłożone pieniądze z konfirmacji, poza tym ojciec obiecał jej
dać małą sumkę i pokryć koszty podróży.
Wystarczy więc, by przetrwać, nim trafi się jakaś posada. Jak to będzie, gdy jej ciąża
stanie się widoczna, nie miała pojęcia. Nie była w stanie nawet o tym myśleć. Pocieszała się,
że jakoś się to musi ułożyć. A jeśli będzie całkiem zle, wróci do domu i powie prawdę.
Może...
Usłyszała, że ktoś ją woła, i domyśliła się, że czas na kolację. Zerwała się, otrzepała
ubranie, poprawiła włosy i wyszła.
Muszę jeszcze trochę wytrzymać, powtarzała sobie w myślach i poszczypała się w
policzki, by nabrać trochę kolorów. Za tydzień już mnie tu nie będzie.
Przyszłość jawiła się jej jak wysoka góra, przez którą musi przejść bez wsparcia i niczyjej
pomocy. Jeśli jej się nie uda albo sprawy potoczą się zle, oznaczać będzie, że dosięgła ją kara
boska za to, że zgrzeszyła. To, że Bóg ukarze także Bengta Innstada, trudno jej było sobie
wyobrazić. Wydawało jej się, że Bóg dość ma już karania tych, którzy i tak wciąż łamią Jego
przykazania, więc Bengt zapewne wyjdzie z tego bez szwanku i ożeni się z bogatą panną, z
którą jest zaręczony.
Czy pomyśli o mnie kiedyś? - zastanawiała się Margrethe, zrywając liść z krzewu
rosnącego przy ścianie chaty. Czy przypomni mnie sobie, kiedy będzie w łóżku z tą drugą?
Poczuła napływające łzy, pośpiesznie więc otarła oczy. Właściwie powinna go
[ Pobierz całość w formacie PDF ]