pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- The Barker Triplets 2 Coll
- Melissa_Panarello_ _Sto_pocić…gnić™ć‡_szczotkć…_przed_snem
- Barton Beverly Cherokee Point 01 Pić…ta ofiara
- James Patterson Club 01 First to Die
- BuśÂ‚yczow KiryśÂ‚ ByśÂ‚o to za sto latl
- Follett Ken Pod ulicani Nicei
- 10. Denison Janelle Na goracej fali
- Bhikkhu Bodhi Szlachetna_Osmioraka_Sciezka
- Jo Clayton Duel of Sorcery 01 Moonscatter
- Cartland Barbara Wieczór radośÂ›ci
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lolanoir.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Loiosh zawsze był wyrozumiały.
Zabrałem się do pisania i dopiero wtedy dotarło do mnie, że ponownie otarłem
się o śmierć. Zdążyłem do kosza na śmieci tuż przed żołądkiem. Wypłukałem usta
szklanką wody i kazałem Melestavowi posprzątać. A potem siedziałem i czeka-
łem, aż przestanie mną trząść na tyle, bym mógł wrócić do pisania.
* * *
Tym razem trzęsło mną wyjątkowo krótko, bo ledwie z pół godziny. Dlatego
zdążyłem spisać, co chciałem, nim Kragar się zjawił. Dostał listę i poszedł zała-
twić co trzeba. A praktycznie zaraz potem skontaktował się ze mną Melestav.
Szefie. . . przyszło tu paru do pana.
Kto?
Mundurowi.
Cholera! Choć w sumie nie powinno mnie to dziwić sprawdziłem, czy
na biurku nie ma nic podejrzanego. - Dobra, niech wejdą. Loiosh, jak myślisz:
będzie zle?
Zawsze możesz twierdzić, że ich zadzgałeś w samoobronie, szefie.
Drzwi otworzyły się i weszło dwóch Dragaerian w złocistych uniformach
Gwardii Feniksa. Jeden rozejrzał się pogardliwie z miną typu: oto gdzie się gno-
jek gniezdzi . Drugi przyjrzał mi się z miną z gatunku: a oto i gnojek .
Witam panów odezwałem się uprzejmie. W czym mogę pomóc Im-
perium?
Ten, który mi się przyglądał, spytał:
Pan jesteÅ› baronet z Taltos?
Wymówił moje nazwisko Taltossss , nie Taltosz , co znaczyło, że otrzymał
rozkaz na piśmie, nie zaś ustnie.
Baronet Taltos do waszych usług, panowie poprawiłem go delikatnie.
Drugi spojrzał na mnie, prychnął i mruknął:
No pewnie!
Pierwszy zaś spytał:
Co wiesz o tym?
O czym, panowie?
Spojrzał na pierwszego, ten zamknął drzwi, a ja powoli nabrałem i wypuści-
łem powietrze, wiedząc, co się teraz zacznie. A najgorsza była świadomość, że
mogłem ich obu z łatwością zabić, tyle tylko że nikt, kto nie należy do Domu
Smoka, nawet nie rozważa zabicia gwardzisty na służbie, bo oznacza to bolesną,
98
pewną i ostateczną (czyli uniemożliwiającą wskrzeszenie) śmierć. Ten, który ga-
dał więcej, wyjął z pochwy sztylet.
Panie, chciałbym pomóc, ale. . . Więcej nie zdążyłem, gdyż dostałem
rękojeścią sztyletu w bok głowy i wyleciałem z fotela w kąt pokoju.
Loiosh! Nic nie rób! poleciłem na wszelki wypadek.
Przez moment nie odzywał się, potem usłyszałem:
Wiem szefie, ale. . .
Nic!
No dobra, szefie. Trzymaj siÄ™!
Ten, który mnie uderzył, stanął nade mną i oznajmił:
Dwóch mężczyzn zostało zamordowanych prawie na progu tego budynku.
Co o tym wiesz, Jhereg?
To nie odmienione Jhereg zabrzmiało jak obelga.
Nie wiem, oomph!
Ten ostatni dzwięk wywołał kop w brzuch, tyle że dostrzegłem go na czas
i zdołałem tak się przesunąć, że nie trafił mnie w splot słoneczny.
Drugi dołączył do niego.
Słyszałeś go, Menthav? Nie wie, oomph splunął na mnie z obrzydze-
niem. Może powinniśmy wziąć go do koszar, jak myślisz?
Menthav mruknÄ…Å‚ coÅ›, nie spuszczajÄ…c ze mnie wzroku.
Słyszałem, że jesteś uparty, wąsaty. To prawda?
Nie, panie.
Pokiwał głową i poinformował towarzysza:
To nie Jhereg, to Teckla: popatrz, jak pełza. Rzygać mi się chce.
Co z tymi zabitymi? Jego partner postawił mnie szarpnięciem i oparł
o ścianę. Jesteś pewien, że nic o nich nie wiesz? Naprawdę pewien?
Nie wiem o. . . Głos ugrzązł mi w gardle, gdy zdzielił mnie pałką koń-
czącą rękojeść sztyletu pod dolną szczękę: nie zauważyłem, kiedy ścierwo go
zamaskował w dłoni.
Tyłem głowy łupnąłem o ścianę, a sądząc po bólu szczęki, musiał mi ją zła-
mać. Na chwilę straciłem przytomność, bo gdy wróciły mi zmysły, znów byłem
na podłodze.
Potem usłyszałem głos Menthava:
Potrzymaj go.
Tylko ostrożnie! przestrzegł go towarzysz. Wschodniacy są delikatni.
Pamiętasz ostatniego?
Będę uważał.
Znów znalazłem się w pionie pod ścianą, a przed sobą zobaczyłem jego pa-
skudnie uśmiechniętą gębę. Przyjrzał mi się radośnie i spytał:
Ostatnia szansa: co wiesz o tych zabitych?
99
Potrząsnąłem głową, co nie było rozsądne, bo spróbowała się rozlecieć, ale
wiedziałem, że próba powiedzenia czegoś będzie bardziej bolała. Uniósł sztylet,
wziął zamach i zobaczyłem gwiazdy. . .
Nie mam pojęcia, ile czasu mnie tłukli, ale na pewno było to jedno z gorszych
lań, jakie w życiu dostałem. Gdyby zabrali mnie do koszar, byłoby jeszcze gorzej.
Bo sprawa wyglądała tak nikt nigdy nie wydawał Gwardii Feniksa rozkazu
pobicia Jherega czy człowieka, czy kogokolwiek. Tyle że niektórzy nas nie lubili,
a byli pewni bezkarności.
To pobicie było jednak dość nietypowe, a można by rzec, że jestem ponie-
kąd ekspertem w tej materii, jako że oberwałem swoje, płacąc za to, że chcę żyć
według własnych zasad, a nie zasad Imperium. Nietypowe było dlatego, że po-
wodem były dwa trupy członków Domu Jherega. Gwardia z reguły podchodziła
do podobnych spraw obojętnie w myśl zasady: niech się powyrzynają, będziemy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]