pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- Cabot Meg Pamiętnik Księżniczki 01 Pamiętnik Księżniczki
- Glen Cook Black Company 01 Black Company
- Macomber Debbie Blossom Street 01 Sklep na Blossom Street
- 06. Roberts Nora Druga miłość 01 Druga miłość Nataszy
- Diana Palmer Magnolia 01 Magnolia
- Alexa Young Frenemies 01 Frenemies (pdf)
- Bova, Ben Orion 01 Orion Phoenix
- James M. Ward The Pool 01 Pool of Radiance
- Janet Dailey Calder 01 This Calder Range
- Dalton Tymber Triple Trouble 01 Trouble comes in threes
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- nea111.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
czlonek.
- Ostrzegalem ci~.
Chwycil jll. Rozesmiala si~, kiedy uni6s1 jll do g6ry i posadzil na
swoim penisie. Obj~la nogami jego biodra i poddala si~ wibnlj&\cej
przyjemnosci.
Dallas i Jacob stali tuz za progiem sypialni Melvy Mae Butler
i przygl~dali si~, jak Genny zaslania kotary i zapala wszystkie biale
swieczki ustawione w pokoju.
- Woli korzystac z pokoju babci, kiedy wroZy albo wykorzystuje
dar widzenia dlakonkretnego celu - wyjasnil Jacob. - Raczej si~ do
tego nie przyznaje, ale chyba wierzy, ze kiedy jest w tym pokoju, dusza
babci w jakis sposob j~ chroni.
- Wiesz co, kilka tygodni temu wzi~lbym ci~ za wariata, gdybys mi
powiedzial, ze wierzysz w takie rzeczy - przyznal Dallas. - Zpocz~tku
myslalem, ze Genny jest po prostu pi~kn~ wariatk~.
- Ale teraz juz wiesz, ze jest inaczej. - Jacob spojrzal Dallasowi
prosto w oczy. - Nie skrzywdzjej. Nie zlamjej serca. Bo inaczej ... b~d~
musial skr~cic ci kark.
- Przysi~gam, ze zrobilbym dla niej wszystko. - Dallas skin~l
glow~.
Bylbym w stanie zabic, zeby j~ chronic. Oddalbym za ni~ Zycie,
dodal w myslach.
- Tak przypuszczalem.
Genny przysun~la trzy krzesla do malego stolika i skin~la na Dallasa
i Jacoba.
- PodejdZcie tu i usi~dZcie. Obaj.
Zrobili to, 0 co prosila. Kiedy usiedli, ona rowniez zaj~la miejsce.
- Moze si~ uda, a moze nie. Ale jesli tak, to bardzo gl~boko zanurz~
si~ winny wymiar. Ijezeli zap~dz~ si~ za daleko, b~d~potrzebowac pomocy,
zeby wrocic. - Spojrzala na Jacoba. - Robilismy to juz wczesniej,
wi~c wiesz, czego si~ spodziewac.
- Tylko b~dZ bardzo ostrozna - powiedzial Jacob. - Pami~tam, ze
raz ledwie dalem rad~ ci~ wyci~n~c.
- Tym razem nie jestes sam. Masz kogos do pomocy. - Genny
usmiechn~la si~ do Dallasa, pochylila si~ i scisn~la jego r~k~. - Zeby
wyci~~c mnie z powrotem, mozesz mowic glosno, ale musisz mowic
tez w mysli. Musisz poslugiwac si~ myslami, zeby przyci~n~c mnie
z powrotem. Rozumiesz?
- Chyba tak. - Dallas z trudem przelkn~l slin~. Scisn~l jej r~-
k~. - Skoro jestes przekonana, ze musisz to zrobic ... tylko uwazaj.
Bardzo uwazaj.
Wyswobodzila jego dlon, wyprostowala si~na krzesle i zamkn~la oczy.
Dallas bacznie si~jej przygl~dal. Mial wrazenie, ze zupelnie si~ rozluznila.
Minuty wydawaly si~ godzinami. Slyszal bicie wlasnego serca, wyczuwal
kazd~ uplywaj~c~ sekund~. Cisza panuj~ca w pokoju byla prawie nie do
zniesienia. W pewnej chwili dotarly do niego subtelne dZwi~ki, ktorych
w normalnych warunkach by nie uslyszal. Lagodny wiatr za oknem cicho
szemral. Tykanie zegara przy lozku stawalo si~ coraz glosniejsze. Po korytarzu
niosl si~ loskot kostek lodu wypadaj~cych z automatu w lodowce.
W uszach rozbrzmiewalo mu dudnienie wlasnego serca.
Nagle oddech Genny stal si~ ci~zki i przyspieszony. Rozchylala
usta, zeby nabrac powietrza. Drgn~ly jej powieki. J~kn~la cicho.
- Co si~ dzieje? - spytal Dallas.
- Pol~czyla si~ - odpowiedzial szeptem Jacob.
- Bolij~?
- Nie.
Wydawala dziwne odglosy. Wzdychala. J~czala. Skomlala. Przez
caly czas siedziala z zamkni~tymi oczami, niemal bez ruchu.
W pewnej chwili odchylila glow~ do tylu, ana jej twarzy pojawil
si~ wyraz cierpienia.
- Nie, prosz~, nie! - krzykn~la Genny.
- Co si~ dzieje, Genny? Co si~ stalo? - Dallas wyci~n~l r~k~, ale
Jacob chwycil go i pokr~cil glow~.
- Mozesz nam cos powiedziec? - spytal Jacob.
- Krew. Krew najej twarzy. Krew na r~kach ... noz. Nie!
Dookola ciemnosc. Roztanczone opary zla wily si~ wokol bosej
postaci stoj~cej na ziemi w pentagramie, narysowanym krwi~. Wlasn~
krwi~ kobiety, splywaj~c~ z niewielkich naci~c na jej r~kach. Nad glow~
trzymala splamiony purpur~ noz, kolysz~c si~ lekko i nuc~c. Wokol nagich
ramion wily si~ bezladnie plowe wlosy.
- Ksi~z~ Belzebubie, przyzywam ci~! - krzyczala kobieta. - Pragn~
zawrzec z tob~ przymierze i prosic, bys mnie chronil i blogoslawil.
Genny wyraznie widziala twarz kobiety. Emanowaly z niej rozkosz
i bol. Stala calkiem naga na srodku ciemnego pomieszczenia. Sarna.
- Wzywam ci~, wielki Lucyferze, zebys zeslal poslanca, ktory
przyjmie moje ofiary, a jezeli te dary b~d~ ci mile, spelnij dzisiaj moj~
grozb~. Pragn~, bys mnie pouczyl 0 sposobach staroZytnych przodkow.
Tojest zle! - krzyczala w myslach Genny. Nie pros 0 nic sil ciemnosci.
Diabel zabierze ci dusz~.
Kobieta przestraszyla si~, kiedy uslyszala w umysle glos Genny,
i wypuscila miecz na betonow~ podlog~. Zatrzymala si~ gwaltownie
i rozejrzala wokol siebie.
- Kto do mnie mowi? - Wyszla z przekl~tego kr~gu i zacz~la
przeszukiwae pomieszczenie.
Nie ma mnie z tobq w pokoju. Jestem w twoim umysle. Widz~, co zamierzasz
zrobic. Wiem, co chcialabys osiqgnqc. Musisz teraz przestac.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]