pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- Carranza Maite Wojna Czarownic Tom 1 Klan Wilczycy
- Mlot_na_Czarownice MM
- Your Guide to Cleaning and Housekeeping Your Practical Guide
- Kurtz, Katherine Camber 2 Saint Camber
- Elizabeth Ann Scarborough The Goldcamp Vampire
- DOD Risk Assessment of United States Space Export Control Policy
- Lara Adrian M
- Jerome Bigge Warlady 1 2565AD
- Abagnale Frank ZśÂ‚ap mnie, jeśÂ›li potrafisz
- Helena Blavatsky (EN) Nightmare Tales
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- btsbydgoszcz.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zerwał się na równe nogi i skoczył na Andrewa.
Ale teraz nie miał nad nim przewagi.
Andrew walnął go w szczękę.
Wojownik posłusznie rozciągnął się u jego nóg. Nokaut był głęboki.
Andrew zdjął z niego szeroki pas z kieszonkami marzenie każdego wędrowca
założył go, wypluł na dłoń kulki i schował je do kieszonki w pasie. Podniósł z ziemi
włócznię.
Wszystko to zajęło najwyżej minutę.
Koń wojownika stał o dwa kroki i nie próbował uciekać. Andrew wskoczył mu na
grzbiet. Kiedy wyprostował się, jego oczy znalazły się o metr ponad trawą.
Białka była całkiem blisko, o jakieś dwieście metrów od niego. Inna rzecz, iż Andrew
nie od razu się zorientował, że to ona, gdyż Białka leżała w poprzek końskiego grzbie-
tu, zwisając głową w dół.
A wojownik, który ją wziął do niewoli czy zabił, wolno jechał w stronę Andrewa
i rozglądał się dokoła. Szukał kolegi.
Zobaczył Andrewa. Ponieważ jednak patrzył pod słońce, to nie od razu zorientował
się, że zamiast przyjaciela widzi wroga. Radośnie krzyknął i smagnął konia, żeby jak
najszybciej spotkać się z, jak mu się wydawało, przyjacielem.
Andrew pogalopował mu naprzeciw. Nowy koń był większy i silniejszy od starego.
Zdobyczną włócznię trzymał w uniesionej ręce.
Wojownik odkrył wreszcie swoją pomyłkę i na moment stracił głowę. Nie mógł
uciec, bo musiałby zrzucić Białkę z konia. Dlatego postanowił walczyć, ale podjął tę de-
cyzję za pózno. Andrew zbliżał się do niego galopem, groznie pokrzykując i gwiżdżąc.
Coraz lepiej odgrywał rolę błędnego rycerza.
Uchylił się od wymierzonej w pierś włóczni i płazem swojej broni trzasnął wojowni-
ka w głowę. Koczownik wrzasnął i zwalił się w trawę. Jego koń przebiegł kilka kroków,
zatrzymał się i zaczął szczypać trawę.
Andrew! krzyknęła Białka.
Dopędził konia i rozciął nożem sznury. Dziewczyna ześlizgnęła się na ziemię. Stała
opierajÄ…c siÄ™ o bok konia.
Jesteś prawdziwym wojownikiem powiedziała z uznaniem.
Rozległ się szelest trawy: powalony wojownik uciekał.
Oczy Białki zapłonęły żółtym, kocim blaskiem. Dziewczyna wskoczyła na konia, wy-
rwała Andrewowi włócznię z ręki i runęła w pogoń.
Białka, stój! krzyknął za nią Andrew. Niech ucieka. Po co ci on?
52
Smukła ręka Białki poderwała się do góry. Błysnął grot włóczni i zaraz potem rozległ
się krótki, zwierzęcy wrzask.
Białka wróciła. Na końcu włóczni kołysał się kościany hełm wojownika.
Wez powiedziała. To dobry hełm.
Andrew wziął hełm. Białka pochyliła się, zerwała pęk trawy i wytarła nim skrwawio-
ny grot włóczni.
A gdzie jest ten drugi? zapytała.
Tam leży odparł Andrew, nie wdając się w szczegóły.
Jesteś prawdziwym wojownikiem. Jestem dumna, że mam takiego mężczyznę
powiedziała dziewczyna. Z głębokiej rany na biodrze sączyła się jej krew.
Jesteś ranna? zapytał głupio Andrew.
Nie bardzo boli powiedziała Białka. Jedziemy. Mamy mało czasu.
* * *
Po godzinie, kiedy Andrew nie miał już siły jechać, dotarli do rzadkich zarośli krze-
wów, których cienkie, długie liście prawie nie dawały cienia.
Tutaj powiedziała Białka, skręcając w gąszcz.
Andrew ruszył za nią, ale odskoczył na gałęziach siedziały ogromne skorpiony.
Białka, nie odwracając się, zrozumiała, co go przestraszyło.
Nie bój się powiedziała nie gryzą, one tylko wiosną gryzą.
Jakiś skorpion obsunął się po gałęzi i spadł mu na gołe kolano. Andrew strącił go pa-
nicznym ruchem. Wydało mu się, że te obrzydlistwa zaraz zaczną mu się sypać na ple-
cy.
Miał do przejechania jeszcze około dwudziestu metrów i podczas tej drogi omal nie
umarł ze strachu. Nawet pić mu się odechciało.
Między krzakami była polana, a pośrodku niej doskonale kolisty kamienny krąg
o średnicy około metra.
Białka lekko zeskoczyła z konia, odczepiła od pasa pustą tykwę i zaczęła ją spuszczać
na sznurze w głąb studni. Rozległ się plusk.
Andrew też zszedł z konia. W studni czerniła się woda.
Dobra woda powiedziała Białka, wyciągając tykwę.
Andrew spróbował przełknąć ślinę, ale śliny nie było. %7łeby tylko wytrzymać, aż
dziewczyna się napije, tylko nie pokazać, że gotów jest wyrwać jej tę tykwę z rąk.
Białka odeszła na bok, gdzie leżał duży płaski kamień z zagłębieniem w środku i wy-
lała tam wodę.
Co robisz? zapytał ochryple Andrew.
Ale odpowiedz nie była potrzebna: oba wierzchowce sięgały już pyskami po wodę.
Minęła wieczność, zanim konie się napiły. Dopiero potem Białka podała tykwę
53
Andrewowi.
Pokręcił głową.
Pij powiedział.
Jesteś mężczyzną.
Pij!
Nie gniewaj się powiedziała Białka, uważnie mu się przypatrując. Jesteś
dziwny. Naruszasz prawo. Poi siÄ™ zawsze po kolei. Najpierw konie, bo one same nie
mogą zdobyć wody. Potem mężczyzni, bo oni nie umieją czekać. A potem kobiety.
Andrew jednak odwrócił się i Białka pociągnęła łyk wody z tykwy. Kropelki potu
wystąpiły na jej smagłym czole.
Jestem twoja kobieta, tak? JesteÅ› dla mnie dobry.
Taki u nas obyczaj odpowiedział.
Potem patrzyła, jak Andrew pije, i uśmiechała się.
On zaś marzył o tym, żeby wyciągnąć się na ziemi, ale pamiętał o skorpionach. Może
o tej porze roku naprawdę nie gryzą, ale jaki skorpion zachowa powściągliwość, kiedy
się na niego położyć?
Andrew przysiadł koło studni. Postukał kostkami palców w cembrowinę. Ceramika.
Jak to zostało zrobione? Kto to zrobił?
Odpocząłeś? zapytała Białka. Jedziemy dalej?
Myśl o tym, że trzeba znowu wdrapywać się na konia, była przerażająca. Jakie to
[ Pobierz całość w formacie PDF ]