pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- Cień nocy 02 Blask nocy
- William Shatner Tek War 02 Tek Lords
- Cartland Barbara Najpiękniejsze miłości 02 Niewolnicy miłości
- Gordon Dickson Dragon 02 The Dragon Knight (v1.4)
- Forester Cecil Scott Powieści Hornblowerowskie 02 (cykl) Porucznik Hornblower
- 2006.02 Menus and Choices Creating a Multimedia Center with Mpeg Menu System V2
- William R. Forstchen Academy 02 Article 23 (BD) (v1.0) (lit)
- Lorie O'Clare [Dead World 02] Shara's Challenge [pdf]
- Laurie King Mary Russel 02 A Monstrous Regiment of Women
- Alan Dean Foster Flinx 02 Tar Aiym Krang
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- botus.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Krzysztof po raz pierwszy trafił do Piwnicy pod Liliowym Kapeluszem i
wtedy właśnie wpadł na pomysł, że napisze książkę. Zaczął od razu,
jeszcze tego samego dnia po powrocie do domu. Najtrudniejszy był
pierwszy akapit, a potem już szło mu łatwiej.
Gdy opuszczało go natchnienie, szedł do Piwnicy i tam
odnajdywał je zawsze. Witało Krzysztofa dzwiękiem dzwoneczka i
siadało z nim przy stoliku. Ani Krzysztofowi, ani natchnieniu nie
przeszkadzały śmiechy, rozmowy, gwar, zmieniający się przy stolikach
ludzie. Ale kiedy właścicielka lokalu znikała gdzieś na dłużej, kiedy
milkło uspokajające pobrzękiwanie jej metalowych bransoletek,
natchnienie zaczynało rozglądać się i wiercić niespokojnie, a Krzysztof
szedł w jego ślady.
Weronika dziwnie się czuła, gdy tak czytała o sobie i o Piwnicy
pod Liliowym Kapeluszem i gdy pomyślała, że inni również to
przeczytają. A że przeczytają, była pewna. Czuła, że książka osiągnie
sukces, a chłopiec, który kiedyś marzył o medycynie, zostanie pisarzem.
Wiedziała o tym, jeszcze zanim dotarła do ostatniej strony, gdzie
bohater książki deklarował: Nie wiem, ile telefonów wykonam, ile
maili wyślę, do ilu drzwi będę pukał, nie wiem, czy ktoś wyda tę
książkę, ale jedno wiem na pewno nie przestanę pisać .
Piwnica pod Liliowym Kapeluszem... Miejsce, gdzie dobre myśli
łatwiej odnajdują człowieka ładnie to Rajmund ujął. Pewnie nie
będzie miał nic przeciwko temu, żeby wkomponować te słowa w
następny kolaż pomyślała, uchylając okno.
Czy rodzice też to poczują? Czy rozpoznają w Piwnicy pod
Liliowym Kapeluszem miejsce, gdzie dobre myśli łatwiej odnajdują
człowieka? Czy zrozumieją? Bardzo, bardzo chciała, żeby tak się stało...
%7łeby z tej cieniutkiej niteczki porozumienia dało się utkać coś
trwałego...
Jeszcze tylko kilkanaście kilometrów dzieliło Weronikę od celu
podróży. Lubiła jezdzić nocą, kiedy księżyc zaglądał w okno auta, droga
należała do niej, silnik mruczał znajomo i spokojnie mogła zatopić się w
swoich myślach. Przyhamowała, żeby nie przejechać jeża, który
beztrosko przechodził przez szosę. Powoli szarzało. Odprowadziła go
wzrokiem, nim zniknął w zaroślach na poboczu. Przez okno wpadało
rześkie, pachnące obietnicą poranka powietrze.
Weronika zostawiła samochód na leśnym parkingu, otuliła się
swetrem i ruszyła leśną ścieżką. Przez te lata ścieżka skurczyła się jakoś
i zarosła, ale maliny tkwiły po obu jej stronach... jak dawniej. Coś
zaszeleściło w krzakach za plecami Weroniki. Odwróciła się bez lęku,
bo przecież las zawsze był jej sprzymierzeńcem. Nie spostrzegła nic.
Jak one urosły zdziwiła się, przekraczając granice
Brzozowego Królestwa. Maleńkie niegdyś drzewka zmężniały, zagajnik
się zagęścił. Pachniało wilgotnym mchem i wspomnieniami. Weronika
bez trudu odnalazła Królową Brzozę. Królowa też ją rozpoznała.
Dostrzegła w niej tę małą dziewczynkę o smutnych oczach, rozpaczliwie
tęskniącą za bliskością, która dawno temu przybiegała tu szukać
ukojenia. Bezgłośnie spytała dorosłą Weronikę, czy pamięta o tej małej,
czy troszczy się o nią... o dziewczynkę, którą przecież gdzieś w głębi
ciągle jeszcze była.
I dorosła Weronika tak jak wtedy, w czasie tego pierwszego
masażu objęła tę małą, tuliła ją i kołysała w ramionach, szepcząc, że
chociaż nie może jej obiecać, że kiedykolwiek zaspokoi jej pragnienie
to rozpaczliwe pragnienie bliskości to może jej obiecać, że będzie
przy niej i będzie ją chronić.
Wyszeptała to wszystko i wypłakała wtulona w Królową Brzozę. I
wtedy dziewczynka się uśmiechnęła. Uśmiechnęła się po raz pierwszy.
Weronika bardzo pragnęła zapamiętać ją właśnie taką. Długo nie
otwierała oczu, bo bała się, że kiedy obraz zniknie spod powiek, nie
będzie umiała go już przywołać. Ale czas naglił, zbliżał się świt, więc
pożegnała dziewczynkę, pogładziła szorstki pień brzozy i zbiegła
ścieżką nad wodę.
Jezioro zasłonięte było mleczną mgłą. Z głębi trzcin dochodziły
stłumione głosy kaczek, tajemnicze pluski, szelesty. Być może gdzieś
we mgle siedział jakiś wędkarz, ale Weronika doszła do wniosku, że
skoro ona go nie widzi, więc i on pewnie też jej nie zobaczy. Zsunęła
buty. Chłodna wilgoć mchu otuliła bose stopy. Dobrze było poczuć pod
nogami miękki mech, twarde szyszki, gałęzie, ziemię, kamienie...
życie... po prostu życie, czasami twarde i zimne, a czasami kojąco
miękkie. Zanurzyła stopę w wodzie. Była chłodna, lecz Weronice to nie
przeszkadzało. Szybko zrzuciła sweter, dżinsy i koszulkę, stanik zwinęła
razem z koronkowymi majtkami i położyła to wszystko pod drzewem na
swoim plecaku.
A potem stanęła na granicy lądu i wody, otulona jedynie sukienką
z mgieł. Rozpuszczone włosy spływały jej na piersi. Drobne krople
osiadały na skórze i włosach. Z Brzozowego Królestwa dochodziła
poranna pieśń ptaka, którego Weronika nie umiała rozpoznać.
Nieważne. Nie musiała przecież znać śpiewaka, żeby cieszyć się jego
muzyką. Miała gęsią skórkę, ale nie okryła się niczym ani też nie weszła
do wody. Jeszcze nie teraz.
Czekała.
Dopiero kiedy ptak zamilkł, zanurzyła się w jeziorze.
Płynęła szybko, żeby się rozgrzać. Woda była żywiołem Weroniki.
Pływać nauczyła się wcześniej niż czytać. Jako nastolatka wiele razy
przepłynęła to jezioro wpław tam i z powrotem, ale teraz, we mgle,
straciła orientację i nie miała pojęcia, gdzie się znajduje. Jednak
wcześniej czy pózniej gdzieś przecież musiała dopłynąć, nie
przejmowała się więc tym zupełnie.
Płynęła najpierw żabką, potem kraulem, a potem znowu żabką, aż
wreszcie obróciła się na plecy i leżała na wodzie, oddzielona od świata
mgielną zasłoną. Gdzieś w pobliżu coś plusnęło, nad głową Weroniki
zabrzmiał krótki krzyk jakiegoś ptaka. Mgła tłumiła dzwięki i zacierała
granice między wodą a powietrzem, a Weronice zdawało się, że pojęcia
czasu i miejsca nagle straciły swoje znaczenie. Trwała zawieszona we
mgle, nie wiedząc, co przyniesie przyszłość. Lecz to wcale nie było
ważne. Nieważne było gdzie , kiedy , jak , co nawet po co
było już nieważne. Nie było przeszłości i przyszłości, mgła okrywała to,
co się wydarzyło i co się jeszcze wydarzy. Tęsknoty, lęki i pragnienia
Weroniki małej i Weroniki dorosłej nagle straciły znaczenie. Nieistotne
było to, co przeżyła i co ją jeszcze czeka. Jakby w tej mgle unosiła się
ponad czasem i przestrzenią, przepełniona jedynie świadomością
istnienia.
Jestem powtarzała sobie w myśli i nie musiała dodawać nic
więcej, bo nic więcej w tym momencie się nie liczyło. Bo jakakolwiek
by nie była i cokolwiek nie przydarzyłoby się jej po drodze, i tak było to
nieważne. To wszystko opadło z niej teraz niczym ubranie. I zobaczyła,
a może raczej poczuła siebie taką, jaką widział ją Stwórca.
Nagą bez tego wszystkiego, czym zasłaniała się w obawie przed
zranieniem, czym otulała się, żeby nie zmarznąć, co wkładała na siebie,
by poczuć się lepiej lub przyciągnąć uwagę.
Nagą. Prawdziwą. Piękną.
Kołysała się we mgle, odnajdując w sobie ten pierwotny zamysł
Stwórcy. Tak bardzo chciała zatrzymać tę chwilę. %7łeby pamiętać, żeby
zawsze pamiętać, że Bóg w nią wierzy bez względu na to, co było i co
będzie. Nie zastanawiała się, gdzie jest i dokąd płynie. Nigdzie się jej
przecież nie spieszyło. Mogła tak płynąć i płynąć...
Zdziwiła się, kiedy w pewnym momencie dotknęła nogą dna.
Odwróciła się na brzuch i, nie spiesząc się, dopłynęła do brzegu. Mgła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]