pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- Rampa Lobsang The Saffron Robe
- 242. DUO Marinelli Carol Spacer w Rzymie
- Kriya Yoga Sri Swamiji
- Rice Anne Belinda
- Forgotten Realms Return Of The Archwizards 04 Realms of Shadow
- Echolalie. O zapominaniu jć™zyka ebook
- Herbert Frank Zielony mózg
- Swobodny upadek jak we Âśnie Leif GW Persson(1)
- d2538dtra
- Evangelium Vitae
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- quendihouse.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ratując ludzi, którzyulegli zatruciu. Zastąpił go Ashok,
chociaż niewiele dało się zdziałać. Upłynęło zbyt
dużo czasu.
- OBoże, jaktosię stało?
- Matt dojeżdżał do Saipa, gdyspotkał na drodze
grupę ludzi. Błagali, aby natychmiast przyjechał. Ra-
zemz nimi ruszył prosto do wsi, lecz dla wielumiesz-
kańcówpomoc przyszła za pózno.
- Wykryliścieprzyczynę zatrucia?
- Matt mówił, żewewsi odbywałosię wesele. Wszys-
cy jedli różne smakołyki. %7ływność prawdopodobnie
janessa+endra
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
108
była nieświeża. Większość wieśniaków przypłaciła to
życiem. Pozostałych zawiezliśmy do Saipa. Zostawili-
śmyich pod opieką Mitu i wróciliśmytutaj.
Helen słuchała wstrząśnięta. Zdała sobie również
sprawę, jak krzywdząco oceniła Matta. Nic dziwnego,
że odszedł rozgniewany, skoro bezpodstawnie z niego
szydziła.
- Dlaczegonie zostaliście wSaipa, żebyMatt trochę
odpoczął? - spytała.
- Matt nalegał, abyjak najszybciej wracać. Martwił
się, że jesteś tubezAshoka i środkatransportu.
Helenzastanawiała się, czykiedykolwiek zdoła od-
pokutować za swój karygodnyatak. Zrobiła Mattowi
scenę, choć powinna muraczej podziękować. Przecież
zjej powoduzrezygnował zodpoczynku. Jedyne, czego
teraz pragnęła, to zostać sama ze swoimi myślami.
- Obie idzcie się położyć - zasugerowała. - Ja
przypilnujÄ™ Sunitiego.
- Nie potrafiłabymteraz usnąć - stwierdziła Ranu.
- Skoczę tylko czegoś się napić.
Helen skinieniemgłowy wyraziła zgodę. Zrozumia-
ła, że Ranu - podobnie jak ona - potrzebuje chwili
samotności. Uporządkowała gabinet zabiegowy i po-
szła na oddział. StanSunitiego nie wykazywał żadnych
zmian. Sprawdziła jeszcze, czy rurka się nie zabloko-
wała i usiadła wpobliżu dziecka.
Jej myśli powróciły do Matta. Obawiała się, że nią
pogardza. Musiała przyznać, że sama dostarczyła do
tego powodów. Od pierwszego dnia ich znajomości
uważała, że Matt jest przeciwko niej. To prawda, że
początkowo wątpił, czy będzie umiała dać sobie radę
w Asanbagh. Lecz pózniej nabrał zaufania do jej
wiedzyi próbował pomagać, dzielącsię znią doświad-
czeniem. Dlaczego z wdzięcznością nie przyjęła jego
pomocy? Przeciwnie - usiłowała za wszelką cenę udo-
wodnić, że jej nie potrzebuje. Zawsze okazywała Mat-
towi wrogość. Aprzecież jego starania wynikałytylko
z poczucia odpowiedzialności. Wszystko wyglądałoby
janessa+endra
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
109
inaczej, gdyby właściwie zrozumiała jego intencje. Ona
zaś przez całyczas uważała, że Matt szuka pretekstu,
abyją stąd odesłać. Ależ z niej kretynka! Nie potrafili
się ze sobą porozumieć i była to prawie wyłącznie
jej wina.
Doszła do tego mądrego wniosku i poczuła, że
prawie śpi na siedząco. Powieki miała jak z ołowiu.
Przespacerowała się wokół sali i wyjrzała przez okno.
Wciąż lało. Wiedziała, że monsun przyszedł w samą
porę i zapobiegł klęsce suszy. Natychmiast ogarnęło
ją poczucie jedności z mieszkańcami Bengalu. Matt
odczuwał chyba podobną solidarność. Pewnie dlatego
pozostawał w Indiach tak długo. Postanowiła za-
pomnieć o dzielących ich różnicach i przeprosić go
przy pierwszej nadarzającej się okazji. Znówpodeszła
do Sunitiego i stwierdziła, że butelka od kroplówki
jest prawie pusta. Wymieniła ją na pełną i ze zdzi-
wieniemskonstatowała, że nic już nie bębni o dach.
Wyszła na werandę, żeby trochę się ochłodzić. Po
deszczu powietrze miało charakterystyczny zapach
wilgotnej ziemi. Helen odetchnęła głęboko. Czuła,
że dzięki tej chwili spokoju stopniowo odzyskuje
nadwÄ…tlonÄ… energiÄ™.
Wolnymkrokiemruszyła z powrotemna oddział,
lecz nagle stanęłajakwryta. Zmrokuwyłoniła się jakaś
postać. Sądząc po wysokimwzroście nie był to nikt
z krewnych dziecka. Helen bezwiednie zadrżała ze
strachu. Zaraz Jednak przekonała się, że wjej stronę
zmierza Matt. Sennyi ociężały.
- Co ty wyprawiasz? - spytała szeptem, gdy weszli
do budynku. - Powinieneś spać.
- Już się wyspałem. Teraz twoja kolej. - Patrzył na
niÄ… z wyraznÄ… troskÄ…. - WyglÄ…dasz okropnie.
Od razu się zjeżyła, ale przypomniała sobie wcześ-
niejsze postanowienie.
- Nietylkoja- odparłazuśmiechem.
- No jazda, wydaj mi rozkazy i zajmÄ™ siÄ™ twoim
pieszczoszkiem.
janessa+endra
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
110
- Rozkazy? - Potrząsnęła głową. - O, nie. Przekażę
ci wszystkie dane i samzdecydujesz, co masz robić.
- Omówiła krótko stan Sunitiego i wyniki dotych-
czasowychbadań orazwręczyłaMattowi kartę pacjen-
ta. - Należy do ciebie, o ile oczywiście chcesz tu
siedzieć. - Zawiesiła pytająco głos i z trudem po-
wstrzymała ziewnięcie.
- Jasne, że tak. - Popchnął ją delikatnie wkierunku
korytarza.
- Matt, wybacz mi... - Pragnęła przeprosić go za
swój nieuzasadniony wybuch, lecz szpitalna sala nie
była najlepszym miejscem do rozmowy. - Po twoim
wyjezdzie wszystko szło zle. Dalip umarł i... - Oczy
wypełniły jej się łzami, a Matt przygarnął ją do siebie
wgeście pocieszenia.
- Wiem, Helen. Ashok mi powiedział. Lecz Dalip
przeżył swoje życie, a my musimy zatroszczyć się
o dzieci, które wtychwarunkachumierają jak muchy.
Ale o tymporozmawiamy kiedy indziej. - Chociaż
słowa Matta nie zabrzmiały szorstko, trochę ją jednak
rozstroiły. Nie wiedziała, czy miał jej dość, czy po
prostu zamierzał zająć się obowiązkami, które mu
przekazała.
Matt towarzyszył jej do wyjścia. Przy drzwiach
ścisnął ją lekko za ramię i spojrzał serdecznie woczy.
Awięc rozumiał, copróbowała mupowiedzieć. Szłado
swojej sypialni czując na skórze przyjemne ciepło jego
dłoni. Tymrazempołożyła się spać z lekkimsercem.
Wierzyła, że od tej pory oboje z Mattembędą roz-
wiązywać wszelkie problemy po przyjacielsku. Dzięki
szczerej dyskusji mogli uniknąć wielu ewentualnych
zadrażnień. Nie chciała więcej konfliktów z Mattem.
Wciąż palił ją wstyd na myśl o tym, jak pochopnie go
oceniła. Postanowiła, że z samego rana wyjaśni mu
przyczyny swego okropnego zachowania. Tuż przed
zaśnięciempomyślała jeszcze, że zdrzemnie się naj-
wyżej ze dwie godziny, a pózniej zastąpi Matta na
oddziale.
janessa+endra
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
111
Wbrew swoim intencjom spała smacznie o wiele
dłużej. Obudziła ją Ranu. Na dworze było już zupełnie
widno.
- Ranu, któragodzina?- zapytałazprzerażeniem.
- Miałamzmienić Matta...
- Uspokój się. Razemz Deepaką wzięłyśmy ostatni
dyżur. Suniti dzielnie sobie radzi. Do zobaczenia na
śniadaniu.
Helen błyskawicznie umyła się i ubrała. Matt na
pewnozgani jąza to, że zaspała. Leczjej obawysię nie
sprawdziły. Na werandzie siedziała tylko Ranu.
- CzyMatt nadal pilnuje Sunitiego? - spytała Helen,
gotowa natychmiast biec na oddział.
Ranuprzytrzymałajązarękaw.
- Usiądz i coś zjedz. Suniti nie został bez opieki.
Siedzi przynimDeepaka.
- Agdzie jest Matt? MuszÄ™ zaraz z nimporoz-
mawiać i wyjaśnić...
- Przykro mi, Helen- przerwała jej cicho Ranu.
- Matt wyjechał o świciedowioski, żebywyręczyć
Ashoka.
janessa+endra
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
112
ROZDZIAA ÓSMY
Stała przez chwilę jak ogłuszona. Tak bardzo liczyła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]