pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- Carol Lynne [Cattle Valley 20] To Service and Protect (pdf)
- Carol Lynne Corporate Passion (Total E bound) (pdf)
- Colley Jan Gorący Romans Duo 919 Magiczna godzina
- 092. Wood Carol PowrĂłt do Br
- 332. DUO Spencer Catherine Zaczęło się w Portofino
- Carol Lynne [Saddle Up and R
- 0470. DUO Armstrong Lindsay Nad zatoką w Sydney
- Angel Martinez A Different Breed [AQ] (pdf)
- Cykl Indiana Jones Indiana Jones i taniec olbrzymów Rob MacGregor
- Diaana Palmer AniośÂ‚ek
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- nea111.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kochali, choć nigdy wcześniej nie czuła takiej bliskości z drugim człowiekiem,
przez ten ułamek sekundy byli nie tylko blisko - stali się jednością. Ona czuła jego
ból, a on przejął jej spokój.
Napięcie, które na stałe zagościło na jego twarzy, ustąpiło. Caitlyn pocałowa-
ła bliznę, pozwoliła, by spłynęły na nią jej łzy. Lecz chwila bliskości nie trwała
długo. Lazzaro odepchnął ją od siebie - nie gwałtownie, tylko delikatnie - i odwró-
cił się na drugi bok, gdy ponownie zadała pytanie.
- Co się stało tamtego dnia, Lazzaro?
S
R
Słysząc jego głos, przepełniony rozpaczą i żalem, Caitlyn wykrzywiła twarz z
bólu i zamknęła oczy. Tym razem odepchnął ją od siebie - tak samo łagodnie i deli-
katnie - trzema słowami:
- Zapytaj swojÄ… kuzynkÄ™.
- Jak wam się spało? - zapytał serdecznie Alberto.
Jego bliscy przyjaciele zebrali się na obfitym śniadaniu. W sali panowała
swobodna, niewymuszona atmosfera.
- Mam nadzieję, że było wam wygodnie.
- Aóżko było trochę za twarde - zażartował Lazzaro. - Ale jak na hotelik dru-
giej kategorii nie jest zle!
- Chodz - powiedział Alberto - chcę porozmawiać z ministrem i jego uroczą
żoną. Zanim wygłoszę przemówienie, czy mógłbym ukraść pani szefa? - zapytał.
- Oczywiście. - Caitlyn uśmiechnęła się, przełykając nerwowo ślinę, gdy na
krześle zwolnionym przez Lazzara usiadła Bonita.
- Dziękuję ci za twoją wczorajszą dyskrecję. Tak bardzo się cieszę, że ten
wieczór już minął. Nie wiem, jak bym sobie poradziła bez Lazzara - na zmęczonej
twarzy Bonity pojawił się słaby uśmiech. - Wiem, że Lazzaro mówi swojej asys-
tentce wszystko...
- Nie tym razem - zaczęła, ale umilkła, gdy tylko rozległ się głos Alberta.
Powitał gości i podziękował im, że przyszli na przyjęcie, ale po chwili oddał
mikrofon Lazzarowi, który powiedział kilka słów w imieniu przyjaciela. Jego żarty
wywoływały salwy śmiechu - jedynie Bonita się nie śmiała. Zimną dłonią złapała
Caitlyn za rękę.
- Dzięki Bogu, że mamy Lazzara - wyszeptała. - Alberto zapomina nazwisk,
zdarza mu się bełkotać... Nie chciałam, żeby się skompromitował lub wyszedł na
pijaka, więc poprosiłam Lazzara, by nie odstępował go na krok, krył go, by nie wy-
szły na jaw jego luki w pamięci...
S
R
Widząc szok na twarzy Caitlyn, dodała:
- Naprawdę nic nie wiedziałaś? Lazzaro o tym nie wspominał?
- Myślałam, że... - Twarz Caitlyn wykrzywił grymas rozpaczy, ale Bonita ro-
ześmiała się.
- Boże, co też ty musiałaś sobie pomyśleć! Ale jesteś tu nowa - jeszcze nie
wiesz, jakim wspaniałym człowiekiem jest twój szef.
Caitlyn już zaczynała zdawać sobie z tego sprawę.
- Alberto jest chory - wyjaśniła Bonita. - Niedługo rozpocznie leczenie, ale
chcieliśmy poczekać. Jego córka wychodzi za mąż za dwa tygodnie. Jakoś dotrwa-
my do tego czasu, a potem powiemy wszystkim.
Na ułamek sekundy wzrok Caitlyn spotkał się ze wzrokiem Lazzara. Ogarnęły
ją wyrzuty sumienia z powodu jej wcześniejszych przypuszczeń. Ale była też dum-
na z Lazzara za to, że nawet przyparty do muru nie zdradził przyjaciela.
Nie powiedział jej prawdy, choć na pewno byłoby to o wiele łatwiejsze.
S
R
ROZDZIAA DZIEWITY
- Szkoda, że mi nie powiedziałeś.
Wychodząc z hotelu, Caitlyn zastanawiała się, jak to możliwe, że świeci słoń-
ce, na niebie nie ma ani jednej chmurki, a jednak jest tak zimno. Mimo to cieszyła
się, że wreszcie przejdzie się po wiecznym mieście.
- Nie miałem do tego prawa.
- Więc pozwoliłeś, żeby przyszło mi do głowy najgorsze?
- To już sama pomyślałaś.
Zaledwie kilka godzin dzieliło ich od powrotu do Australii. Choć Caitlyn spo-
dziewała się, że jak zwykle potraktuje ją chłodno, nic takiego się nie stało. Po śnia-
daniu zaproponował, by wybrali się na spacer po Rzymie.
Pili kawę w malutkich kawiarenkach, w których Caitlyn miała okazję wyko-
rzystać swą bardzo skromną znajomość włoskiego, a Lazzaro patrzył przepraszają-
co na kelnerów. Caitlyn chrupała kasztany na ulicy i choć nigdy nie miała w ustach
nic obrzydliwszego, zjadła całą torebkę. I na każdym kroku robiła zdjęcia.
- Powinnaś kupić sobie jakąś pamiątkę.
Lazzaro skierował ją w stronę butików projektantów, których nazwiska wid-
niały w jej szafie jedynie na podróbkach. Lecz choć jej przyjaciółki nigdy by tego
nie zrozumiały, ekskluzywne sklepy wokół Piazza di Spagna nie interesowały jej.
- Wolę się przejść.
Więc spacerowali dalej. Skierowali się w stronę Schodów Hiszpańskich,
gdzie Caitlyn, nieco speszona, wyciągnęła aparat i poprosiła Lazzara, by zrobił jej
zdjęcie. Z rumieńcem na twarzy pokręciła głową, gdy jakiś turysta zaproponował,
że sfotografuje ich oboje.
- Nie, dziękuję...
- Dlaczego nie? - zaśmiał się Lazzaro. - Nie chcesz pamiętać, że chodziliśmy
po Rzymie razem?
S
R
Pomyślała, że nawet bez zdjęcia na zawsze zapamięta ten dzień - spacer po
najwspanialszym z miast w towarzystwie najwspanialszego z mężczyzn. Na zawsze
zapamięta dreszcz, który przeszył ją, gdy Lazzaro wziął ją za rękę. Na chwilę stali
się zwykłą parą kochanków przechadzających się wspólnie po mieście, rozmawia-
jÄ…c o wszystkim i o niczym.
Gdy znalezli się przy fontannie di Trevi, wyciągnął z kieszeni monetę i podał
jej.
- Wrzucenie jej do fontanny gwarantuje, że powrócisz w to miejsce. Wez.
Ale Caitlyn nie wiedziała, czy chce tu wrócić.
Choć Rzym był zachwycający, pomyślała, że już nigdy nie będzie tak piękny
jak tego dnia. Takim pragnęła go zapamiętać. A jeśli miałaby tu wrócić, to tylko z
Lazzarem.
Było cudownie, gdy zostali sami - tylko we dwoje - i nic im nie przeszkadza-
ło. Ale Caitlyn czuła, że ten błogostan nie potrwa długo. Był delikatny jak bańka
mydlana.
- Wez jÄ….
Wreszcie posłuchała go. Patrzyła, jak moneta opada na dno i dołącza do tysię-
cy innych. Zamknęła oczy, gdy Lazzaro ją objął i przytuliła się do niego. Miała na-
dzieję, że łączy ich wystarczająco wiele, by ich więz przetrwała po powrocie do
prawdziwego świata...
- Cześć, mamo! - Caitlyn odebrała telefon tydzień po powrocie z Rzymu. -
Jak leci?
- Zwietnie! - radość w głosie mamy wydała się jej podejrzana.
- Zwietnie?
<
php include("s/4.4.php") ?>