pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- Armstrong, Mechele Settler's Mine 2 The Lovers
- Colley Jan Gorący Romans Duo 919 Magiczna godzina
- M. Armstrong Blood Lines 2 Conduit
- Armstrong, Mechele Nothing to Lose
- 332. DUO Spencer Catherine Zaczęło się w Portofino
- Armstrong, Kelley Beginnings
- 242. DUO Marinelli Carol Spacer w Rzymie
- Lindsay Yvonne Miłość w korporacji
- _Child_Maureen_ _Domowe_ognisko
- 435. Milburne Melanie Narzeczona neurochirurga
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lolanoir.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wstrzymać się od poinformowania go: - Jako specjalność zakładu podajemy kiełbaski z
chlebem.
- Och! - Pani Preston, już w drzwiach, odwróciła się teraz z twarzą wyrażającą mo-
delową konsternację. - Och, słuchaj, pomogę ci, Liz. Nie dawaj panu Hillierowi jedzenia
dla dzieci.
- Tylko żartowałam - wyjaśniła ze skruchą, obejmując zatroskaną kobietę.
Gospodyni uspokoiła się i poklepała Liz po policzku.
- Powinnam była wiedzieć, że się ze mną droczyłaś.
- Czy aby na pewno? - wymruczał Cam, gdy gospodyni była już poza zasięgiem
słuchu.
- O co ci chodzi? - dopytywała się.
- Czy aby na pewno droczyłaś się z nią. Właściwie widzę, jak skazujesz mnie na
kiełbaski z chlebem wytłumaczył.
Zebrała wszystkie szkice i próbki, zanim odcięła się.
- Nie masz nic innego do roboty, tylko mnie dręczyć?
- Ty - wycelował w nią palce wskazujące obu rąk miałaś oprowadzać mnie - wska-
zał na siebie - pokazując mi wszelkie wspaniałe rzeczy, które zrobiłaś lub planujesz zro-
bić w Yewarze.
Zatkało ją.
- Jeśli... - zaczęła nieprzyjaznie.
- Zaczekaj, powiem to inaczej - przerwał jej z humorem.
- Daruj sobie - wypaliła.
R
L
T
- Liz! - Zmiał się teraz otwarcie. - Gdzie twoje poczucie humoru?
- Cytując ciebie: ulotniło się. - Umilkła i z frustracją przygryzła wargę, ponieważ
nie miała najmniejszej ochoty na wspominanie rozmowy, podczas której użył tego wyra-
żenia. Dnia, kiedy oznajmił, że profesjonalizm pomiędzy nimi ulotnił się...
Uratował ją dzwięk komórki. Niecierpliwie wyciągnął ją z kieszeni i równie nie-
cierpliwie odezwał się:
- Roger, nie mówiłem ci, żebyś mi nie przeszkadzał? Co? W porządku. Zaczekaj,
nie, oddzwoniÄ™.
Wyłączył telefon.
- Zapewne się pani ucieszy, że ma wolne na resztę dnia - powiedział sucho. - Coś
mi wyskoczyło, jak to się mówi.
- Och? Złe wiadomości? - usłyszała swój głos.
- Jeżeli potencjalne przejęcie innej firmy poprzez delikatne negocjacje wymagające
ręki eksperta oznacza dla ciebie złą nowinę, odpowiedz brzmi nie".
- Nie wydajesz się zbytnio szczęśliwy z tego powodu.
- Bo to oznacza więcej pracy.
- Z pewnością... z pewnością mógłbyś się ograniczyć? - zaproponowała i dziwiąc
się sobie, dodała: - Potrzebna ci następna firma?
- Nie. Ale weszło mi to w nawyk. Do zobaczenia o piątej.
Nie wydawał się entuzjastycznie nastawiony do perspektywy przejęcia następnego
przedsiębiorstwa.
Oschle określił cały proces jako uzależniający, jak gdyby zaznaczając, że robi to,
choć nie do końca aprobuje.
Nie potrafił odpoczywać? Nie był w stanie się odprężyć? A jeśli tak, to dlaczego?
Zamrugała kilka razy. Nie ona jedna dzwigała brzemię. Dzięki odkryciu, że Cam
Hillier potrzebuje pomocy, stał się dla niej bardziej przystępny, bliższy.
Chociaż Liz obawiała się następnego spotkania z Camem i z tego powodu czuła się
spięta i niespokojna, grill przebiegał gładko, przynajmniej na początku.
Załadowała ceglany grill papierem i drewnem, upewniając się, że kratka jest czy-
sta. Na stoliku stojącym na werandzie rozłożyła kolorowy obrus i postawiła bukiet kwia-
R
L
T
tów, które zebrała. Słońce jeszcze nie zaszło, mimo to zapaliła kilka świec w kieliszkach,
żeby nadać jednemu z ulubionych wydarzeń dzieci nieco odświętny charakter.
Chociaż nastawiła się, że sama upiecze mięso, kiedy przybył Cam, jedno jego
przenikliwe spojrzenie przekonało ją, by przekazać wodze w jego ręce. Przyniósł butelkę
wina, nalał jej kieliszek i kazał się odprężyć.
Dobrze gotował i niezle radził sobie z ogniem, musiała to przyznać, widząc gotowe
steki i kiełbaski, Nic nie zostało przypalone, nic nie ociekało krwią. Wszystko było w
sam raz i nie tylko Scout i Archie siedząc na kocu rozpostartym na trawie, pałaszowali,
aż im się uszy trzęsły, ale ona też.
Potem nadeszła pora na lody, z dodatkową niespodzianką. Liz zatknęła w nie kilka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]