pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- 22. Hooper Kay Namiętności 22 Miłość pod specjalnym nadzorem
- 104. Rolofson Kristine Miłość jak z bajki... 10 Na pewno wrócę
- Cartland Barbara Najpiękniejsze miłości 58 Pustynne namiętności
- 007._Cartland_Barbara_ _Najpiękniejsze_miłości_07_ _Znudzony_pan_młody
- Chang Eileen Miłość jak pole bitwy
- Arnold Judith Miłosc na całe życie
- 0187. Taylor Jennifer Lekcja miłości
- DeNosky Kathie Podniebna miłość
- Cartland Barbara Pieśń miłości
- Kroniki brata Cadfaela 11 DoskonaśÂ‚a tajemnica Peters Ellis
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- btsbydgoszcz.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Zamierzasz tam stać cały dzień czy jednak wejdziesz do środka?
Callie drgnęła zmieszana, bo gospodarz kompletnie ją zaskoczył.
- Posiadłość jest bardzo piękna - wykrztusiła niepewnie.
Nie była to cała prawda, brakowało jej bowiem żywych wiosennych barw. Przycię-
te z matematyczną precyzją drzewa i krzewy sprawiały wrażenie sztuczności.
Nagle zrozumiała - brakowało im duszy. Masa zieleni wyglądała na dziwnie po-
zbawioną życia, jakby służyła jedynie do ozdoby, a nie dla przyjemności.
- Wydaje mi się, że ogród niezupełnie ci się podoba.
- Jest piękny - powtórzyła - choć nieco zbyt perfekcyjny jak na mój gust.
- Czyżbyś była miłośniczką spontaniczności? - powiedział znacząco Tremont,
opierajÄ…c siÄ™ o kolumnÄ™.
Callie poczuła, że się rumieni. To jakiś absurd! Ostatnim razem czerwieniła się,
będąc podlotkiem!
- Owszem, we właściwym miejscu i czasie - odparła ostrożnie.
Tremont obserwował ją z wesołym błyskiem w oku. Wiedział, że udało mu się
wprawić ją w zakłopotanie, i szalenie go to cieszyło.
W gabinecie prezentował nienaganny profesjonalizm, prywatnie natomiast lubił
tryskać humorem. Zanotowała to sobie w pamięci.
L R
T
- Zapraszam do środka - powiedział uprzejmie, odsuwając się, żeby ją przepuścić. -
Przed kolacjÄ… napijemy siÄ™ czegoÅ› nad basenem.
Callie postąpiła kilka kroków i wyjęła spod pachy owinięty papierem pakunek.
- ProszÄ™, zwracam panu obraz.
- Jesteś pewna, że tego chcesz?
- Absolutnie.
Skinął głową i wziął od niej paczkę. Położył jej dłoń na plecach i delikatnie skie-
rował do wnętrza.
Callie usiłowała całkowicie ignorować wrażenie, jakie wywierał na niej dotyk jego
palców przez cienki materiał sukienki, ale niezbyt jej się to udawało. Nerwy miała napię-
te do ostateczności. Gdy Tremont się odsunął, żeby zamknąć drzwi, odetchnęła głęboko,
zdając sobie nagle sprawę, że nieświadomie wstrzymywała oddech.
Mimo swobodnego stroju emanował władczością i zdecydowaniem, jakby miał na
sobie biurowy garnitur. Musiał lubić ciemne kolory, bo na ciekawie skrojone dżinsy wy-
rzucił granatową koszulkę polo. Jak zwykle skropił się cudownie męskim zapachem Z
nutą piżma, który pobudzał jej zmysły.
Ofuknęła się w duchu. Miała go szpiegować, a nie dyszeć do niego pożądaniem.
Tremont odłożył pakunek na komodę i wraz z Callie wyszedł przed dom, gdzie
znajdował się basen okolony jeszcze większym tarasem. Przepuścił ją przodem, by móc
podziwiać elegancję jej łabędziej szyi i pleców, włosy bowiem znowu upięła wysoko.
Kilka luznych kosmyków przydawało tej prostej fryzurze uroku. Zapragnął nawinąć je-
den z nich na palec i poczuć jedwabistą sprężystość. Był ciekaw, czy pod wpływem do-
tyku przeszedłby ją rozkoszny dreszcz.
Poruszała się z niezwykłą gracją. Cienki jedwab tańczył kusząco wokół bioder i
nóg, gdy kroczyła po rozgrzanych płytach tarasu. Nie po raz pierwszy pomyślał czy rów-
nie wdzięcznie poruszałaby się w sypialni.
Na tę myśl zrobiło mu się gorąco. Wkrótce się o tym przekona. To będzie obopólna
przyjemność.
- Czego się napijesz? - spytał, wskazując jej tarasowy fotel z kutego żelaza z mięk-
kimi poduchami.
L R
T
- Poproszę o zimny napój bezalkoholowy.
- Jesteś pewna, że nie masz ochoty na kieliszek wina? - Tremont był lekko zasko-
czony.
- Nie, dziękuję. Kiedy prowadzę, nigdy nie piję alkoholu.
- MÄ…dra decyzja. Co powiesz na poncz owocowy?
- Brzmi wspaniale.
Spostrzegł, że Callie lekko porusza krtanią, przełykając ślinę. Domyślił się, że jest
zdenerwowana. Ciekawe... W biurze zachowywała się kompetentnie i profesjonalnie, ze
skupieniem wykonujÄ…c swoje obowiÄ…zki.
Być może konieczność zwrócenia prezentu wprawiła ją w pomieszanie, ostatecznie
miała prawo się obawiać, że wyrządza mu przykrość. Wiedział wystarczająco dużo na jej
temat, by rozumieć, dlaczego przekaz artysty wywarł na niej tak wielkie wrażenie.
Wszystkie nastolatki, którymi opiekowała się fundacja Ireny Palmer, pochodziły z rodzin
dysfunkcjonalnych, a Callie nie była wyjątkiem. Z niechęcią przyznał w duchu, że bab-
sko wykonało z tą dziewczyną całkiem dobrą robotę.
Z wózka z napojami stojącego obok foteli zdjął oszroniony stalowy dzbanek i do
wysokich szklanek nalał dwie porcje ponczu.
- Czy pan także będzie prowadził? - zażartowała, przyjmując szklankę.
- Nie, ale nie potrzebuję alkoholu, żeby się dobrze bawić.
Uśmiechnęła się na te słowa i wyraznie rozluzniła.
Poleciwszy zbadać przeszłość Callie, Tremont dotarł do poufnych dokumentów, z
których wynikało, że jej matka miała problemy z uzależnieniem od alkoholu i narkoty-
ków. Dziewczyna uciekła z domu i żyła na ulicach Auckland, mimo to nie zeszła na złą
drogę. Tremont szczerze podziwiał siłę jej charakteru.
Na kolację zjedli wołowe steki z grilla, młode ziemniaki i pieczoną paprykę z cu-
kinią. Tremont spostrzegł ku swemu rozbawieniu, że Callie próbuje go ostrożnie wypy-
tywać o przeszłość.
- Został pan wychowany przez matkę? - zagadnęła.
- Tak, mieszkaliśmy w Wellington.
- Musi być z pana dumna.
L R
T
[ Pobierz całość w formacie PDF ]