pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- Laurie King Mary Russel 02 A Monstrous Regiment of Women
- Dell_Ether_Mary_ _Powiew_wiosny_02_ _Cierniste_róşe
- Higgins_Clark_Mary_ _Coreczka_tatusia
- Clark Mary Higgins Dwa słodkie aniołki
- Balogh Mary Niebezpieczny krok
- Learning to speak a second language LYNN LUNDQUIST
- Spotkajmy się w..zeszyt 4 Popatrzmy na zachód
- James C. Glass Empress of Light
- Guzek_Maciej_ _Trzeci_śÂšwiat
- Angelia Whiting [The Trigon Rituals 03] Dominance Fury (pdf)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- elau66wr.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- NaprawdÄ™?
- Naprawdę - skłamała Brittany.
Przyglądał jej się przez długą chwilę, wreszcie wyce-
dził znudzonym tonem:
- Cojeszcze chce pani wiedzieć?
Brittany odetchnęła. Nienawidziła nawet niewinnych
kłamstw, ale przecież nie mogła mu powiedzieć, że
walczyła o tę sprawę. Gdyby wiedziała wówczas, co
ją czeka, z pewnością nie wzięłaby jej, o ile jest przy
zdrowych zmysłach.
- Muszę obejrzeć spalony ciągnik oraz zdewas-
towanÄ… Å‚adowarkÄ™.
- ProszÄ™ za mnÄ….
Podeszli w milczeniu do pierwszego pojazdu.
Brittany obejrzała go dokładnie.
- To ładowarka - stwierdziła raczej, niż zapytała.
Przedwyjściemz szopyMatt zdjął z gwozdzia swój
sfatygowany kapelusz i wcisnął go na głowę. Teraz
zsunął go na tył głowy i przyglądał jej się z lekkim
uśmieszkiem.
jan+a43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
- Tak, to Å‚adowarka.
Nie próbowała nawet ukryć swegogniewu.
- Proszę mnie nie traktować protekcjonalnie! Znam
się na swojej pracy - dodała nieco bardziej pojednaw-
czymtonem. Jeśli chce przez to przebrnąć, nie wolno
jej dać się wyprowadzić z równowagi.
- Słucham- powiedział wzruszając ramionami.
- Gdzie znajdował się ciągnik?
- Tutaj, wszopie.
- Agdzie powstał ogień?
- Wkomorze silnika.
- Jaka była przyczyna? Zwarcie instalacji elekt-
rycznej czy zaniedbanie?
- Może dałaby już pani z tymspokój?
- Toważne pytanie i panotymwie.
- Silniki są mytei czyszczonetakczęsto, jaktrzeba.
- Toznaczyjakczęsto? - naciskała Brittany.
- Czasami co drugi dzień. - Jego głos był ostry jak
smagnięcie biczem.
Brittanynie zadrgała nawet powieka.
- A co z gaśnicą? Czemu nie została użyta do
zdławienia ognia?
- Ponieważ ciągnikzapalił się wnocy.
Brittanynie zareagowała. Nie da mu tej satysfakcji!
Zapisała w notatniku jego wyjaśnienia. Następnie
podniosła głowę, unikając jednak jego wzroku. Czuła,
że na nią patrzy i pogłębiało to jej rozdrażnienie.
- ObejrzyjmytÄ™ zniszczonÄ… Å‚adowarkÄ™.
- Jest tam. - Matt pokazał kierunek ręką, po czym
przepuścił Brittany przodem.
Przeszedłszy parę kroków, odwróciła się, by coś
mu powiedzieć i niemal wpadła na niego.
- Och! - wykrzyknęła, tracąc oddech.
Wyciągnął rękę, byją podtrzymać. Jego wzrok
jan+a43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
zawisł przez ułamek sekundy na jej ustach. Wyob-
raziła sobie, że czuje jego wargi na swoich. Natych-
miast się zaczerwieniła. Odsunęła się szybko i mruk-
nęła:
- Przepraszam.
- Nic się nie stało - odrzekł Matt tak zmienionym
głosem, że mimo woli spojrzała mu w oczy. Jego
twarz nie wyrażała żadnych uczuć, ale woczach było
coś, czego nie mogła zidentyfikować. Pożądanie?
Oblizała suche wargi.
- Proszę mi opowiedzieć o ładowarce.
Zbliżyli się do ciężarówki.
- Nie mam wiele do opowiadania. Została zapar-
kowana w lesie. Nazajutrz rano znalezliśmy to
cholerstwo zdemolowane.
- Jakie byłyuszkodzenia?
- Pocięte opony - odrzekł z ponurą miną - i jak
pani sama widzi, rozwalona cała tablica rozdzielcza.
- Coś jeszcze? - spytała Brittany, skrzętnie notując.
- Tak. Ci dranie nasypali piasku do zbiornika
paliwa.
- Dzieciaki?
- Nie mam pojęcia. Możliwe. A mogli to być
również inni przedsiębiorcy leśni.
- Inni przedsiębiorcy? Dlaczego, u licha...
- Bardzo proste. W tej branży jest mordercza
konkurencja i niektórzy mogą zazdrościć, że komuś
siÄ™ powodzi, a imnie.
- Ainne możliwości?
- Myśliwi. Powszechnie wiadomo, że usiłują wypę-
dzić drwali z terenów, na których polują, a także
z pobliskich.
- Niezbyt sympatyczny obrazek, prawda? - Brittany
zmarszczyła brwi.
jan+a43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
- Niezbyt.
Milczeli przez chwilę. Zwieciło ciepłe popołudniowe
słońce. Brittany przesłoniła usta wierzchem dłoni, by
powstrzymać ziewnięcie.
Matt uśmiechnął się na widoktegogestu.
Zagapiła się na niego, zdumiona.
- Cosię stało? - spytał ostro.
- Nic takiego. Po prostu po raz pierwszy uśmiechnął
siÄ™ pan.
Matt zmrużył oczy.
- Przez sekundę był panniemal ludzki - dodała.
Odwrócił się, jakgdybynagła serdeczność wjej
wzroku zbyt mocno nimwstrząsnęła.
- Będę otympamiętał.
- Wróćmy do sprawy ciężarówki. - Brittany szybko
zmieniła temat uświadamiając sobie, że omal nie
zrobiła z siebie idiotki. - Chciałabymwiedzieć...
- To będzie musiało poczekać - powiedział nagle,
spoglÄ…dajÄ…c ponad jej ramieniem.
- Dlaczego?
- Mamytowarzystwo.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]