pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- Cień nocy 02 Blask nocy
- William Shatner Tek War 02 Tek Lords
- Cartland Barbara Najpiękniejsze miłości 02 Niewolnicy miłości
- Gordon Dickson Dragon 02 The Dragon Knight (v1.4)
- Forester Cecil Scott Powieści Hornblowerowskie 02 (cykl) Porucznik Hornblower
- 2006.02 Menus and Choices Creating a Multimedia Center with Mpeg Menu System V2
- William R. Forstchen Academy 02 Article 23 (BD) (v1.0) (lit)
- Lorie O'Clare [Dead World 02] Shara's Challenge [pdf]
- Alan Dean Foster Flinx 02 Tar Aiym Krang
- Child_Maureen_ _Trojaczki_Reilly_02_ _W_pulapce_namietnosci
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lolanoir.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
— Wtedy ci powiem — wyjąkała półszeptem. — Przyrzekam ci już teraz, że się dowiesz o wszystkim.
A więc bądź spokojny i czekaj cierpliwie.
— Dobrze — odparł, puszczając ją wolno. — Zgadzam się Julio, zaczekam do nocy.
Odwróciła się od niego i podbiegła ku drzwiom, by sięgnąć za
klamkę. Dick stał za nią, zupełnie bez ruchu. Obie ręce oparł na biodrach i nie spuszczał oka ze swej
żony. Wypadła na korytarz, a stamtąd na ogród i dalej ku bramie. Otworzyła ją rychło, nie trudząc się
zbytnio, po chwili zaś dobiegł go głos Saltasha:
— Ach, moja Julio, czy pani gotowa? I czy przezacny pan małżonek już wrócił z podróży? Ale oto i
nadchodzi. Dobry wieczór, panie Green! Przyjechałem tu do państwa, aby zabrać was z sobą. Jeśli nie
wypadnie nic innego, to wybiorę się na koncert.
Skocznym krokiem przebiegł przez korytarz i uśmiechając się złośliwie, wyciągnął rękę w kierunku
Dicka. — Przybywam jako przyjaciel — odezwał się żywo. — Ale pan spóźnił się trochę, mój zacny
Romeo. Jeśli nie mylą mnie pozory, to przybył pan tu pewnie zaledwie przed chwilą.
Oczy Julii spoczęły na Dicku. Zauważyła momentalnie jego dziwne wahanie, zanim zdecydował się
ująć wyciągniętą dłoń. Nie uszło to również uwagi Saltasha. Wykrzywił się drwiąco i po chwili
zapytał: — Cóż więc nowego? Czy miał pan sposobność pomówienia z Yardleyem?
— Nie widziałem go wcale — odezwał się Dick.
— Nie widział go pan nawet? — zaśmiał się Saltash. — Jak to możliwe?
Dick obojętnie wzruszył ramionami.
— Po prostu dlatego, że go nie było. Ale dlaczego tak się stało, nie mogę powiedzieć, sam tego nie
wiem. Czekałem od rana, lecz nie osiągnąłem, jak pan widzi, zamierzonego celu.
— Pyszne, dalibóg! — zadrwił zeń Saltash. — Nie dziwię się obecnie, że nie dopisuje panu humor.
Cóż pan zamierza uczynić dziś wieczór?
— Zamierzam przemówić — ozwał się wreszcie. — To jedyne jeszcze wyjście w tym głupim
położeniu.
Dick spojrzał nań z wyrazem niechęci.
— I zabiera pan Julię? — indagował go Saltash.
— Czy sprzeciwia się pan temu? — rzekł Dick ironicznie.
— Bynajmniej — ponownie zaśmiał się Saltash. — Nie moja to
żona, lecz pańska, panie Green, i kto wie, czy nie lepiej, że nie stało się inaczej.
Spojrzał w tej chwili wesoło na Julię.
— Pani gotowa, moja droga? — dorzucił po chwili. — Chodźmy, przyjaciele. Może zabawię się
cokolwiek, słuchając tej przemowy.
Julia pobiegła na górę po płaszcz, Dick zaś ściągnął swą kurtkę z wieszaka i począł się ubierać. Saltash
patrzył nań z wyrazem pobłażania.
— Czy zamierza pan naprawdę być z nami tej nocy? — niespodziewanie zapytał go Dick.
— Byłoby mi miło — odezwał się Saltash. — Ale o tyle oczywiście, o ile się nie spotkam z
jakimkolwiek sprzeciwem.
Dick przenikliwie spojrzał mu w oczy.
— Potrafiłbym i sam zaopiekować się żoną — rzekł kpiąco. — Nie potrzeba jej chyba aż podwójnej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]