pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- Anne McCaffrey Pern 22 Dragonsblood (with McCaffery, Todd)
- Anne Perry [Pitt 24] Long Spoon Lane (pdf)
- Anne Hampson Not Far from Heaven [MB 915] (pdf)
- Anne Hampson Flame of Fate [MB 1069] (pdf)
- Anne McCaffrey Pern 03 Dragon Song
- 03 Anne Marie Winston Piknik nad stawem
- Anne McCaffrey Planet Pirates 1 Sasslnak
- Anne Rice 012 Wampir Vittorio
- Greg Bear Songs of Earth 01 The Infinity Concerto
- Chmiel Katarzyna Karina Syn Gondoru 04 Minas Tirith
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- btsbydgoszcz.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
i chwyciła siostrę za ramiona. - Wcześniej też wyglądało niedo
brze, chyba nie zapomniałaś. Ale poradziłaś sobie! I tym razem
też ci się to uda, ale nie możesz się poddać, zanim nie urodzisz.
Obiecujesz?
Siostra popatrzyła na nią matowym, słabym wzrokiem, po
czym skinęła głową. Ledwie ledwie.
Stan Margrethe był poważny. Godziny wlokły się jedna za drugą.
- Nie ma wątpliwości, że jest dwoje - oznajmiła akuszerka
po zbadaniu i osłuchaniu brzucha. - Ale wydaje mi się, że słyszę
tylko jedno serce. Być może płody ułożyły się bardzo blisko sie
bie i to dlatego. Myślę jednak, że jeden jest martwy, i to już od
jakiegoś czasu. I mamy wielki kłopot. Nie wiem, co robić - po
wiedziała zrezygnowana i spojrzała na lekarza. - Co radzisz?
- Nie wiem - odparł niepewnie, unikając jej wzroku. - Roz
warcie jest duże, nie rozumiem więc, dlaczego dziecko się nie
rodzi.
- Znajdziemy na to sposób - stwierdziła akuszerka. Pod
winęła rękawy i odkryła kołdrę. - Chodz, Mali. Kiedy pojawi
się następny skurcz, naciśnij mocno na brzuch, żeby wypchnąć
dziecko. Tylko to nam zostało. Jeżeli się nie uda, to trudno. Mu
simy jakoś wydostać dzieci, bo inaczej wszyscy troje umrą.
151
- No, nie wiem - zawahał się lekarz i spojrzał na łóżko. - Te
go siÄ™ nie stosuje...
- Jeżeli nie masz nic lepszego do zaproponowania, to się nie
wtrącaj - syknęła akuszerka. - Co według ciebie mamy robić?
Stać tu i czekać, aż zostaniemy z trzema trupami? Tylko gadać
potrafisz! - zgrzytnęła zębami.
Margrethe leżała półprzytomna, kiedy nagle ocknęła się,
czujÄ…c kolejny skurcz.
- Nie! - krzyczała. - Nie wytrzymam!
Mali i akuszerka nachyliły się nad nią i nacisnęły łokciami
na samym szczycie potężnego brzucha, aż powstały na nim czer
wone pręgi. Margrethe zawyła niczym zwierzę, Mali zamknę
ła oczy. Czegoś podobnego nigdy przedtem nie przeżyła, nawet
gdy pomagała cielącej się krowie. Wyglądało to tak groteskowo,
że Mali zrobiło się słabo i czuła, że zaraz zwymiotuje. Aż pod
skoczyła, kiedy babka dała jej porządnego kuksańca w bok.
~ Wez się w garść - rzuciła przez zaciśnięte zęby. - Nie stój
tak i nie dumaj. Trzeba ratować jej życie!
Mali przełknęła wzbierające mdłości. Podczas następne
go skurczu wzięła porządny zamach i nacisnęła na brzuch tak
mocno, że aż pociemniało jej w oczach. Jak za dotknięciem cza
rodziejskiej różdżki coś się ruszyło. Spomiędzy nóg Margrethe
wraz z zielonkawymi wodami płodowymi wydostało się owinię
te wokół szyi pępowiną czerwonofioletowe wątłe ciałko.
Akuszerka sprawnie przecięła pępowinę i odwinęła ją z szyi
noworodka. To, co podniosła do góry, w niczym nie przypomi
nało dziecka. Mali wzdrygnęła się.
- Chodz i pomóż mi - zwróciła się do Mali, stojąc przy ko
modzie, gdzie przygotowały miskę z wodą, ścierki i kocyki dla
noworodka.
~ Ja się tym zajmę - odezwał się lekarz i odsunął Mali na
bok. ~ To ja jestem lekarzem.
- Myślałby kto - burknęła akuszerka, wkładając maleństwu
do buzi mały palec, żeby oczyścić drogi oddechowe. - Co niby
zamierzasz zrobić?
152
- Osłucham dziecko - odparł fachowo, wyciągając steto
skop. - Wydaje mi się, ze nie żyje.
- Trzeba je więc ratować - zadecydowała i odepchnęła
go. - Nie ma czasu, żeby stać i nasłuchiwać. Trzeba coś zrobić!
Lekarz cofnÄ…Å‚ siÄ™ czerwony na twarzy jak burak.
- Złożę na ciebie skargę - nie wytrzymał. - Słyszysz? Złożę
na ciebie meldunek!
- Za co? - spytała akuszerka, obracając dziecko to ku gó
rze, to w dół i klepiąc po pośladkach. Następnie znowu je poło
żyła na plecach i leciutko kilka razy ucisnęła jego chudą, drobną
klatkę piersiową, a potem znowu podnosiła do góry i opuszcza
ła na dół. Coś zaszemrało i z maleńkiego ciałka wydobyło się ci
chutkie rzężenie, które przyprawiło Mali o gęsią skórkę.
- Ponieważ... ponieważ ty...
- Ponieważ próbuję ratować życie, podczas gdy ty tylko sto
isz z tym swoim stetoskopem i ściskasz kciuki w bezsilności?
Tak, tylko o mnie zamelduj, zresztą to już nie pierwszy raz.
Jednak na twoim miejscu dobrze bym siÄ™ najpierw zastanowi
ła - dodała kąśliwie i utkwiła w nim ciemne jak noc lodowate
spojrzenie. - Z nas dwojga to na ciebie należałoby złożyć skar
gę. Nie tylko ja tak uważam, sam dobrze o tym wiesz.
Lekarz pobielał na twarzy w okolicy zaciśniętych ust. W jed
nej chwili odwrócił się na pięcie i wypadł za drzwi. Kobiety sły
szały jeszcze, jak z hałasem schodzi po schodach prowadzących
[ Pobierz całość w formacie PDF ]