pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- Anne McCaffrey Pern 22 Dragonsblood (with McCaffery, Todd)
- Anne Perry [Pitt 24] Long Spoon Lane (pdf)
- Anne Hampson Not Far from Heaven [MB 915] (pdf)
- Boge Anne Lise Grzech pierworodny 08 Podejrzenia
- Boge Anne Lise Grzech pierworodny 02 Tajemnica
- Anne Hampson Flame of Fate [MB 1069] (pdf)
- Anne McCaffrey Pern 03 Dragon Song
- 03 Anne Marie Winston Piknik nad stawem
- Barker Clive Ksiega Krwi 3
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- nea111.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przywódcy demonów wylądowała na dymiącym i cuchnącym stosiku.
Kontynuowałem swoją masakrę, przesuwając się z prawej strony komnaty na lewą.
Dlaczego obrałem taki kierunek - dalibóg nie wiem. Za każdym razem, gdym zrywał zasłonę
z kolejnego potwora, oplatałem nią czym prędzej jego wyrywającą się ku mnie rękę. Niekiedy
byłem tak szybki, że ręka demona nie zdążyła mnie jeszcze zaatakować, a głowa jego już była
odrąbana. Poczynałem sobie coraz bardziej niedbale: trafiałem w szczęki lub obojczyki swych
wrogów, ale tak czy inaczej z powodzeniem ich zabijałem.
Zabijałem.
Odcinałem te diabelskie głowy i rzucałem je na dymiący stosik, który wyglądał teraz
jak gorzejąca sterta jesiennych liści. Nad tym osobliwym ogniskiem unosił się popiół, lecz
czerniejące i lepkie głowy nie rozpadały się, a popiołu wcale nie było tak dużo...
Czy oni cierpieli? Czy wiedzieli, co się z nimi dzieje? Gdzież to pomknęły teraz ich
dusze? W tych oto bowiem strasznych dlań chwilach Dwór Rubinowego Graala ulegał
ostatecznej dezintegracji; ja zaś ryczałem jak oszalały, niecierpliwie przebierałem nogami i
krzyczałem wniebogłosy, zalewając się łzami.
Zabiłem około dwudziestu potworów, przez co szabla moja lepiła się od krwi, toteż
przechodząc na drugą stronę krypty, wycierałem ją o bezgłowe już ciała. Zauważyłem, że ich
złożone na piersi białe ręce skurczyły się i powysychały, a z poszarpanych szyj z wolna
sączyła się krew.
- Martwi! Wszyscyście martwi! Ale gdzież teraz podziały się wasze dusze?
Robiło się coraz ciemniej. Zmęczony i zadyszany zatrzymałem się obok Mastemy.
- Słońce jest jeszcze wysoko na niebie - powiedział łagodnym głosem. Choć przez
cały czas stał bardzo blisko palących się głów, strój jego pozostał nienaruszony.
Odniosłem wrażenie, iż dym dobywa się z diablich oczu, nie zaś z jakiejkolwiek innej
części tych głów.
- W kaplicy jest wprawdzie ciemno, lecz mamy dopiero południe. Ale nie zwlekaj.
Została ci jeszcze dwudziestka z tej strony. Do dzieła.
Ramiel i Seteus stali obok siebie nieruchomo w swych wykwintnych szatach. PatrzÄ…c
na mnie wzrokiem pełnym napięcia, wyglądali prostodusznie i poważnie zarazem. Seteus
powiódł wzrokiem po tlących się głowach, po czym znowu spojrzał na mnie i szepnął:
- Tak, nie zwlekaj, biedny Vittorio. Spiesz siÄ™.
- A czy ty mógłbyś to zrobić? - spytałem.
- Nie.
- Wiem, że ci nie wolno - odparłem. Czułem ból w piersi od tego całego wysiłku;
mówienie jeszcze bardziej ten ból wzmagało. - Ale czy mógłbyś to zrobić? Czy w ogóle
mógłbyś się na to zdobyć?
- Nie jestem stworzeniem z krwi i kości, Vittorio - odparł bezradnie Seteus. - Ale
mógłbym uczynić to, co rozkazałby mi Bóg.
Poszedłem dalej. Spojrzałem raz jeszcze na tych majestatycznie promiennych aniołów
i na ich przywódcę Mastemę, którego zbroja i szabla połyskiwały w słabnącym świetle.
Mastema milczał.
Odwróciłem się i zerwałem pierwszy całun. Była tam Urszula.
- Nie. - Zrobiłem krok do tyłu i opuściłem zasłonę.
Chyba się nie obudziła; leżała dalej bez ruchu. Jej cudne ramiona złożone były w taki
sam sposób, jak u reszty tej demonicznej braci. U niej wszakże pozycja ta miała w sobie coś
ujmująco słodkiego, jak gdyby w okresie niewinnego jeszcze dzieciństwa spadł na nią jakiś
złowrogi czar, który nie naruszył jednak ani trochę jej drugich falujących włosów. Spowijały
one teraz jej głowę i ramiona na podobieństwo utkanego ze złotej nici gniazda.
Słyszałem własny oddech. Koniuszek mej szabli postukiwał o tworzące podłogę
kamienie. Oblizałem wyschnięte usta. Nie miałem odwagi na nich spojrzeć, choć wiedziałem,
że są ledwie kilka metrów dalej i że się we mnie wpatrują. Tę gęstniejącą ciszę zakłócało w
tej chwili jedynie skwierczenie tlących się jeszcze diablich głów.
Wsunąłem dłoń do kieszeni i wyciągnąłem różaniec z bursztynowych koralików.
Wstyd się przyznać, lecz ręka zadrżała mi, gdym uniósł go i cisnął w Urszulę, trafiając
krzyżykiem prosto w jej białe, na wpół odsłonięte piersi. Różaniec spoczął więc na bladej
skórze tej kobiety, która tylko nieznacznie się poruszyła.
Promienie światła przylgnęły do jej powiek niczym drobinki kurzu bądz popiołu.
Nic nie mówiąc, przeszedłem do swej następnej ofiary. Z głośnym okrzykiem na
ustach zerwałem z niej całun i odciąłem głowę, którą chwyciłem następnie za gęste brązowe
loki i rzuciłem na stosik u stóp aniołów.
Kolejnym demonem okazał się Godric. Boże, ależ to będzie rozkoszne!
Dojrzałem jego łysinę jeszcze przed ściągnięciem zeń zasłony, którą po chwili
rozerwałem niedbale i odczekałem, aż Godric unosząc się lekko, otworzy zdumione oczy.
- Poznajesz mnie, potworze? Poznajesz?! - krzyczałem. Zatopiłem szablę w jego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]