pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- Grant Naylor Better Than Life
- Brenden Laila Hannah 19 Gra
- 64274134 Astrological Origin of Islamic Geomancy
- Cley 01 Fizjonomika Ford Jeffrey
- William Shatner Tek War 02 Tek Lords
- berengaria brown three_for_the_road
- Anderson Poul Liga Polezotechniczna Tom 1 Wojna Skrzydlatych
- Blasco Ibanez Vicente Bodega
- 16. Moody Raymond Odwiedziny z zaswiatow
- Christie Agatha Morderstwo na plebanii
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- elau66wr.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
uwierzyła w jego zapewnienia. Tak bardzo pragnęła usłyszeć te słowa! Wzdychając
cichutko, przysunęła się bliżej męża; siedzieli objęci, ona z twarzą opartą na jego
ramieniu. Opuszkiem palca wodził po jej wargach. Rozchyliwszy je, leciutko musnęła
językiem jego kciuk.
- Och, Claire...
Przywarł ustami do jej ust. Na kilka sekund oboje zamarli bez ruchu, a potem
zaczęli się całować. Pocałunek stawał się coraz gorętszy, coraz bardziej namiętny.
- Claire... - szepnął, odrywając na moment wargi. - Kiedy całuję cię, całuję
tylko ciebie. Zawsze tak było i zawsze tak będzie.
Wiedziała, o co mu chodzi; nie musiała o nic pytać. Z kącika oka spłynęła jej
po policzku łza. Nagle ujrzała lęk i zatroskanie na twarzy męża. Wyczuł pod językiem
słony smak i odsunął się, próbując wyczytać coś z jej spojrzenia.
- Tym razem to ze szczęścia - wyjaśniła. Pogładziła ręką jego umięśnione
ramiÄ™.
- Na pewno? - spytał.
Nawijając sobie na palce kosmyki jej włosów, pocałował ją lekko najpierw w
jednÄ… powiekÄ™, potem w drugÄ….
- Chcę się z tobą kochać, Claire, ale nie wiem, czy wytrzymam, jeśli znów
wybuchniesz płaczem.
Wcześniejsza złość poszła w niepamięć, podobnie jak zazdrość o Janice.
Wpatrując się mężowi w oczy, przesuwała wolno palcem po jego twarzy; zaczęła przy
brodzie, zatrzymała się na moment przy uchu, doszła do kości policzkowej i wreszcie
do potarganych włosów opadających na czoło.
- Nie mogę obiecać, że się nie rozpłaczę - powiedziała. - Ale mogę obiecać, że
nigdzie nie ucieknÄ™.
Nazajutrz rano obudził ją jazz. Dzwięki saksofonu, na którym grał jej ulubiony
muzyk, omywały jej ciało niczym łagodna fala przypływu. Otworzywszy oczy,
zobaczyła, jak Kirk wchodzi do sypialni, niosąc w dłoni tacę. Miał na sobie białe
bokserki i nic poza tym. Przez moment podziwiała jego wspaniale umięśnione ciało.
- Mogą być bajgle i sok owocowy?
- 138 -
S
R
Postawił tacę na łóżku, po czym wsunął się obok żony pod koc. Wcześniej
wyłączył klimatyzację i otworzył okno, pozwalając, aby do środka wpadły promienie
słońca oraz powiew wiatru.
- Rozpieszczasz mnie...
Przeciągnęła się, mrucząc z zadowoleniem, po czym usiadła, opierając się o
wezgłowie łóżka.
- Co prawda, jestem głodna jak wilk.
- Biedactwo, nic wczoraj nie jadło, zaledwie dwadzieścia pierożków ravioli. A
może było ich trzydzieści? - spytał żartem. Na obwarzanek posmarowany serkiem
śmietankowym nałożył trochę dżemu truskawkowego. - %7łyczysz sobie?
- Och, tak.
Bajgle były świeżo wyjęte z piekarnika, ciepłe i chrupiące, a słodycz dżemu
idealnie współgrała z lekko kwaskowatym smakiem serka. Nawet nie zdawała sobie
sprawy, że jedząc, zamknęła oczy. Uświadomiła to sobie dopiero wtedy, gdy ujrzała
wpatrującego się w nią uważnie Kirka.
- Uwielbiam patrzeć, kiedy jesz - powiedział. - Mam wrażenie, że dla ciebie
jedzenie jest niezwykle zmysłową czynnością.
- A nie jest takÄ… dla wszystkich?
Podsunęła mu do ust świeżutką bułkę. Odgryzł kawałek.
- No powiedz - ciągnęła. - Czyż nie jest to druga najprzyjemniejsza rzecz po
seksie?
- A czekolada? - spytał, skubiąc wargami palce trzymające bajgla. - Naukowcy
twierdzą, że niektóre kobiety ponad seks przedkładają czekoladę.
- Faktycznie, dobra czekolada... - rozmarzyła się. Wargi, które dotąd skubały jej
palce, powolutku zaczęły wędrować dalej, do nadgarstka, do zgięcia łokcia...
Claire odłożyła bajgla na tacę i zamknęła oczy.
- Mmm, jak miło - westchnęła. - Jak rozkosznie...
Dotarł do obojczyka, po czym delikatnie chwycił w zęby cienkie ramiączko
koszuli nocnej i zsunął je z ramienia Claire. Jego oczom ukazała się pierś. Ujmując ją
w jedną rękę, schylił głowę i zaczął ssać różową brodawkę. Po chwili uszczypnął ją
lekko i popatrzył łobuzersko na żonę.
- 139 -
S
R
- No? Lepsze to czy czekolada?
- Gdyby tak dało się połączyć jedno z drugim...
- Znam parę sposobów.
- Nie wÄ…tpiÄ™.
Roześmiała się cicho i zsunęła niżej na poduszkę.
- Ale wtedy seks byłby potwornie tuczący - dodała po chwili namysłu. - A mnie
więcej kalorii absolutnie nie potrzeba.
Z błogim westchnieniem oparł policzek na jej brzuchu. W jego oczach pojawił
siÄ™ wyraz zatroskania i powagi.
- Ciągle mówisz tak, jakbyś miała problemy z wagą. Ale chyba wiesz, że to
nieprawda?
Skrzywiła się.
- Nie martw się. Nie jestem tak głupia, żeby odchudzać się w ciąży.
- W ciąży czy nie w ciąży, masz idealną figurę. Nie zauważyłaś, jak wczoraj w
restauracji oglądali się za tobą faceci? Nie tylko Barry i Martin, ale również ci przy
innych stolikach. Wyglądałaś prześlicznie, Claire. Rozpierała mnie duma, że jesteś
moją żoną.
Przypomniawszy sobie, jak otoczył ją ramieniem, uśmiechnęła się pod nosem.
Miała świadomość, że Kirk przesadza; co jak co, ale na pewno nie wyglądała
prześlicznie. Była w zwykłej kretonowej sukience, w jakiej chodziła po domu na wsi, i
w sandałach na płaskich obcasach. Ale liczyło się to, jak on ją postrzegał, a chyba
faktycznie widział w niej wczoraj atrakcyjną kobietę.
Na zmianę kochali się, jedli bajgle, pili sok pomarańczowy. I gdy Claire
zbliżała się do orgazmu, gdy sądziła, że za moment dreszcz rozkoszy wstrząśnie jej
ciałem, Kirk przerywał wszelkie ruchy, po czym podsuwał jej do ust następny kęs.
- Ale ja nie chcę jeść! - protestowała; mięśnie miała napięte, myśli zajęte czymś
całkiem innym niż bajgle z dżemem.
- Proszę cię, Claire. Wykaż odrobinę cierpliwości.
Była mu posłuszna; odgryzała kawałek bajgla, żuła, przełykała I wreszcie
spotkała ją nagroda. Ich podniecenie sięgało zenitu, o jedzeniu i piciu całkiem
zapomnieli.
- 140 -
S
R
Dziesięć minut pózniej leżeli objęci, zdyszani, zaspokojeni pod każdym
względem. Zniadanie było zjedzone, płyta z muzyką jazzową doszła do końca, a oni
czuli się jak nowożeńcy, szczęśliwi, zakochani, spełnieni.
- Kocham ciÄ™, Claire.
Przytulił ją mocno, a ona zamknęła oczy, usiłując powstrzymać łzy wzruszenia.
- To najpiękniejszy poranek mojego życia - szepnęła.
- Cieszę się. Mój też.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]