pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- Felix, Net i Nika Tom 13 Klątwa Domu McKillianów
- Św. Tomasz z Akwinu 14. Suma Teologiczna Tom XIV
- Korman Gordon 39 wskazówek tom 2 Fałszywa nuta
- Clancy Thomas Leo (Tom) 5 Zwiadowcy 4 Walkiria
- Herbert Frank Tom 4 God Emporer of Dune
- Antologia Wielka ksiega science fiction. Tom 1
- Crownover Jay NIEPOKORNY Tom 1 Jego Walka
- Clancy Tom Zwiadowcy 5 Wielki wyścig
- Herbert Frank Tom 6 Chapterhouse Dune
- Willow Springs Ranch 5 Park's Lot
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- elau66wr.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
w morzu, haczykiem i linką. %7ładnej katorżniczej pracy jak u Drakhonów, z zarzucaniem sieci,
nawet jeśli daje to więcej ryb! Jednak ogólnie dla naszego ludu było to mniej ważne. Oczywiście,
byliśmy zadowoleni, gdy kilka lat temu trech pojawił się w wielkich ilościach w morzu Achan.
Trech jest duży i smaczny, a jego tłuszcz i kości znajdują szerokie zastosowanie. Jednak nie był
to powód do zadowolenia tak wielkiego jak& no, jakby na przykład stado rogaczy przez noc się
podwoiło.
Zacisnął kurczowo palce na toporku; był wszak jeszcze całkiem młody. Widzę teraz, że
bogowie zesłali nam ryby na rozpacz i pośmiewisko. Flota bowiem podążyła za trechem.
Van Rijn zatrzymał się na ścieżce dysząc tak głośno, aż zagłuszył odległy pomruk wulkanu.
Hej! Zaczekaj chwilę! Co to jest, jakiś godverdomme wyścig, czy co? Aaach& Jeśli ryby nie
mają dla was takiego znaczenia, czemu nie udostępnicie Flocie wód Achanu?
Było to w zasadzie pytanie retoryczne, lecz również bodziec do dalszych zwierzeń. Trolwen
pozwolił sobie na kilka siarczystych przekleństw zanim odpowiedział. Zaatakowali nas od
razu, gdy wróciliśmy wiosną do domu. Zagarnęli już nasze wybrzeże! A gdyby nawet nie zrobili
tego, kto wpuści potężną hordę& obcych, których nawet obyczaje są dzikie i odrażające& Czy
wy pozwolilibyście takim zamieszkać w sąsiedztwie? Ile czasu przetrwałaby każda umowa z
nimi?
Van Rijn skinął ponownie głową. Powiedzmy, że jakaś rasa z Kosmosu rządzona przez tyrana
i mająca paskudne nawyki poprosi o pozwolenie osiedlenia się na Księżycu, ponieważ jest im
potrzebny, a Ziemianom właściwie na nic&
Osobiście mógł sobie pozwolić na tolerancję. W wielu rzeczach Drakhonowie zbliżyli się
bardziej niż Lannachowie do norm ludzkich. Ich kultura oparta na poddaństwie była naturalną
konsekwencją ekonomiczną: mając do dyspozycji zaledwie narzędzia epoki neolitu właściciel
tratwy mieszczącej wiele rodzin, gdy ją zbudował, dokonywał wielkiej lokaty kapitału.
Niezadowolone jednostki nie miały po prostu szansy na samodzielne życie i były całkowicie na
łasce państwa. W takich przypadkach władza zawsze koncentrowała się w rękach rycerzy
arystokratów i kapłanów intelektualistów. U Drakhonów te dwie klasy zlały się w jedną.
Z drugiej strony Lannachowie byli bardziej typowymi przedstawicielami mieszkańców
Diomedesa a zajmowali się głównie łowiectwem. Było wśród nich bardzo niewielu
wyspecjalizowanych rzemieślników, bowiem pojedynczy osobnik mógł żyć używając broni i
narzędzi wykonanych samodzielnie. Niski współczynnik kaloryczny powierzchni
charakterystyczny dla gospodarki łowieckiej sprawił, że Lannachowie osiedlali się z dala jedni od
drugich, a każda grupka była prawie zupełnie niezależna od reszty. Siły swe wytężali w zrywach,
na przykład ścigając zwierzynę, lecz nie potrzebowali trudzić się w pocie czoła dzień po dniu, by
padać ze zmęczenia niczym zwykli wioślarze i żeglarze we Flocie toteż nie było
ekonomicznego uzasadnienia do powstania klasy panów i nadzorców.
Z tego powodu podstawową jednostką organizacyjną mieszkańców Lannachu był niewielki
klan związany pokrewieństwem w linii żeńskiej. Te półformalne grupy rodowe, prawie nie
posiadające żadnego systemu władzy, łączyły się luzno w Wielkie Stado. A powodem istnienia
Stada, poza prowadzeniem drobnych interesów między klanami we własnym kraju, było tylko
zwiększenie bezpieczeństwa Diomedańczyków z Lannachu, gdy odlatywali na południe na czas
zimy.
Lub wracali do domu, by zastać tam wojnę!
Ciekawe rozważał van Rijn, na wpół w swym ojczystym języku. Wśród naszych
narodów, jak na większości planet, tylko ludy rolnicze się ucywilizowały. Tutaj gospodarstw
rolnych nie ma w ogóle, najbardziej zbliżone do nich są półdzikie stada rogaczy, nie? Polujecie,
zbieracie jagody i ziarna dziko rosnących traw, trochę łowicie ryby a mimo to niektórzy z was
znają pismo i piszą księgi; widzę, że macie maszyny, budujecie domy i tkacie płótno. Może to
coroczny kontakt z innymi ludami w tropikach jest dla was bodzcem dla rozwoju?
Co mówisz? zapytał machinalnie Trolwen.
Nic. Zastanawiałem się tylko, dlaczego skoro życie tu jest łatwe i macie czas na
cywilizowanie się nie mnożycie się tak bardzo by zjeść wszystkie swe stada i wyrąbać lasy.
Tak na Ziemi rozumieją dobrze rozwiniętą cywilizację.
My się szybko nie mnożymy odrzekł Trolwen. Około trzystu lat temu, gdy było nas
[ Pobierz całość w formacie PDF ]