pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- Kroniki Brata Cadfaela 16 Uczeń heretyka Peters Ellis
- Forester Cecil Scott PowieśÂ›ci Hornblowerowskie 02 (cykl) Porucznik Hornblower
- Baxter Mary Lynn Mezalians
- Irlandzkie marzenia (Irlandzki buntownik) Roberts Nora
- henryk sienkiewicz szkiceweglem
- 0503. Greiman Lois Powrót do Iowa
- Colony Ben Bova
- MacLeod Ken Dywizja Cassini
- 057. Webber Meredith Subtelny urok
- fitabc
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lolanoir.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dziewczyno?
Nie mogę powiedzieć, że słyszałam głos, tak jak słyszę rozmowę z panem, ale było to głośniejsze
niż myśli. Nie mogę też powiedzieć, że potrzebowaliśmy słów. Potrafię tylko powiedzieć, co
próbował mi przekazać.
Zawsze był opryskliwy, ale w bardzo zabawny sposób. Zawsze żartował albo miał coś zabawnego
do powiedzenia. Było to więc pytanie w jego stylu.
Był radośnie uśmiechnięty, kiedy go zobaczyłam. Niezależnie od tego, jak niewiarygodnie to
zabrzmi, był ze mną w tym pokoju; wiem. że tu był.
Wyglądało tak, jakby stał jakiś metr ode mnie, ale potem się zbliżył. Nie widziałam go w lustrze;
widziałam go tuż przed sobą.
Przeprowadziliśmy bardzo osobistą rozmowę, głównie o matce, ale mówiliśmy też i o innych
sprawach rodzinnych. Wydawało się to najnaturalniejsze w świecie, przypominało jedną z tych
rozmów, które zazwyczaj prowadziliśmy w salonie, gdy byłam młodą dziewczyną, a nawet i wtedy,
kiedy wyszłam już za mąż. Tyle że teraz on nie żyje!
Widziałam jedynie jego głowę, klatkę piersiową, aż do pasa. Nie pojawiła się cała jego postać, ale
widziałam go równie wyraznie, jak teraz pana. Czułam jednak, że było coś między nami, jakaś
energia czy coś takiego. Mówię o tym, ponieważ bałam się, że jeśli wyciągnęłabym rękę, aby go
dotknąć, on by zniknął.
Siedziałam bez ruchu przez długi czas, tocząc z nim rozmowę. Wydawał się trochę rozbawiony,
jakby myślał, że jestem niecierpliwa domagając się rozmowy z nim już teraz, nie czekając na
śmierć. To była zmiana, ponieważ przedtem zawsze ja byłam tą cierpliwą, a on chciał, żeby
file:///D|/eBooks/Ebooks/OOBE_LD_NDE/NDE/Raymond...erry%20-%20Odwiedziny%20z%20zaswiatow/183-04.htm (11 of 18) [07-May-11 6:20:02 PM]
B/183: R.Moody, P.Perry Odwiedziny z zaświatów
wszystko było natychmiast, i ciągle pośpieszał. Kiedy myślę o tym, dochodzę do wniosku, że może
droczył się ze mną za to, że byłam niecierpliwa, tak jak ja przedtem się droczyłam z nim.
Rozmawialiśmy bardzo długo, może z pół godziny. Ale to tak szybko minęło.
Oto co mi powiedział na koniec: A teraz już idz i ciesz się życiem. Zrobiło mi się tak wspaniale,
kiedy to powiedział. Poczułam gwałtowny przypływ ulgi i optymizmu. Nie sądzę, abym od chwili
jego śmierci czuła się tak dobrze. To było tak, jakby coś się w tym momencie zamknęło. I minął cały
ból po jego śmierci. A zaraz potem zniknął i pozostało już tylko lustro".
Pod pewnym względem relacja tej kobiety bardzo przypomina opis wywoływanej wizji, który mi
przedstawiła inna. pięćdziesięcioparoletnia kobieta. Proszę zwrócić uwagę na podobieństwa:
"Mama wyszła z lustra"
Zobaczyłam wizję mojej mamy wiele lat temu, jeszcze zanim próbowałam wpatrywać się w
zwierciadło. Matka popełniła samobójstwo w 1975 roku. Mój dziadek, jej ojciec, był pastorem,
wychowano mnie więc w przekonaniu, że samobójstwo to absolutnie niewybaczalny grzech. Kiedy
zatem matka zmarła, byłam bardzo przygnębiona tym, że ją utraciłam, ale jeszcze bardziej faktem,
że utraciłam ją na zawsze.
Kiedy wchodziłam na nabożeństwo w domu pogrzebowym. byłam naprawdę głęboko zrozpaczona.
Ale jakiś cichy głos nazywam to cichym głosem Boga przemówił do mnie i spojrzałam w górę,
na prawo, w stronę sufitu. Zobaczyłam tam wizję mojej matki i Chrystusa, trzymających się za ręce i
odchodzących ode mnie. Była to wizja kolorowa, zupełnie naturalna. Oboje oglądali się przez
ramię, po czym uśmiechnęli się do mnie i znikli.
Od tego zaczęły się moje poszukiwania duchowe. W tym momencie zdałam sobie bowiem sprawę,
że mówiono mi wiele rzeczy, które są nieprawdą.
Niecały rok pózniej został zabity mój mąż, Bili. Byliśmy małżeństwem od dziesięciu la;. Po jego
śmierci wpadłam w głęboką depresję. Od tego czasu wędruję po ścieżkach spirytyzmu.
Przez długie okresy medytowałam i starałam się osiągnąć odpowiednio głęboki stopień medytacji,
aby móc porozumieć się z mężem. Tak więc nie byłam ani trochę zaniepokojona, wchodząc do izby
zjaw.
Nie wiem, jak długo tam przebywałam, zanim coś zaczęło się dziać, może dziesięć lub piętnaście
minut, a może krócej. Ale po pewnym czasie przestałam widzieć lustro, a w zamian zobaczyłam
mamÄ™.
Najpierw widziałam ją z dużej odległości i dostrzegałam jedynie jej twarz. Potem, w miarę jak się
zbliżała, coraz bardziej przypominała ducha, ale nie w niepokojący sposób. Nie była taka jasna i nie
tak rzeczywista. Ponadto otaczał ją jakby dym.
Uśmiechnęła się i nazwala mnie Ptaszynką, czyli tak, jak zwracała się do mnie. kiedy byłam młoda.
Ptaszynko powiedziała przyszłam się z tobą zobaczyć, bo Bili nie mógł. Jestem trochę
bardziej zaawansowana, a on musi się jeszcze dużo nauczyć. Studiuje. Ale wszystko jest u niego w
porzÄ…dku, kocha ciÄ™ i ma siÄ™ dobrze.
W tym momencie odniosłam wrażenie, że matka wyszła z lustra. Odebrałam to tak, jakby była tuż
przy mnie. I miała cudowny wyraz twarzy. Promieniała.
Zrobiło mi się bardzo ciepło, nie wiem, czy dlatego, że byłam tak bardzo podekscytowana, czy to
wskutek otaczającej ją energii. Jej głos brzmiał inaczej niż nasze, kiedy rozmawiamy. Przez długie
lata pracowałam jako telefonistka w spółce prowadzącej połączenia międzynarodowe. Kiedy łapało
file:///D|/eBooks/Ebooks/OOBE_LD_NDE/NDE/Raymond...erry%20-%20Odwiedziny%20z%20zaswiatow/183-04.htm (12 of 18) [07-May-11 6:20:02 PM]
B/183: R.Moody, P.Perry Odwiedziny z zaświatów
się sygnał z satelity, dzwięk miał inną jakość. I tak chyba mogłabym najlepiej opisać głos matki.
To, co się zdarzyło, nie jest wytworem mojej wyobrazni. Było to najzupełniej realne i pełne
szlachetnej prostoty.
Najzabawniejsze jest, że mama była tak blisko, iż mogłabym jej dotknąć. Nie wiem, co by się stało,
gdybym spróbowała to zrobić. Byłam tak oczarowana i tak bardzo skupiałam się na tym, co miała
do powiedzenia, i na kontakcie wzrokowym, że nie pomyślałam o wyć Jagnięciu do niej ręki. %7łałuję
teraz, że tego nie zrobiłam; ciekawe, co by się wówczas stało.
Nie wydaje mi się, abym mówiła do niej na glos. Sądzę, że po prostu mówiłam w myślach, ale
[ Pobierz całość w formacie PDF ]