pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- Anonim Ekstaza 04 Odwieczny urok grzechu
- Gromyko Olga Najwyśźsza WiedśĹźma
- Andrew Dav
- Flint, Eric Ring of Fire SS anth Grantville Gazette Vol 7
- Anki podrecznik uzytkownika
- Baxter Mary Lynn Mezalians
- Higgins Jack Gniazdo zśÂ‚a
- Tesla Turbine Assy[1]
- Marshall Paula Porzucona
- Wright Glover SśÂ‚uga niebios
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- nea111.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Meegan i Marka nie ma w domu! Głos Geralda dobiegł z sąsiedniego pokoju, gdy po
raz drugi bezskutecznie pukała do drzwi Meegan.
To ja Geraldzie, Sophie zawołała. Przejeżdżałam tędy i pomyślałam, że wstąpię do
was.
Możesz wstąpić do mnie, jeśli chcesz powiedział szybko. Sophie wyczuła w jego
głosie ogromną samotność, podobną do tej, którą sama odczuwała.
Chętnie.
Mark i Meegan potrzebują trochę czasu dla siebie powiedział.
Brzmiało to jak niedawno wyuczona lekcja. Sophie zastanawiała się, czy czasem nie
powtarzał tego tuż przed jej przyjazdem. To trochę tak jak ze mną, pomyślała, kiedy mówię
sobie, że Cal mnie zupełnie nie obchodzi.
Napijesz się kawy? spytał Gerald.
Zanim Sophie zdążyła przytaknąć, wziął czajnik i ruszył do łazienki, żeby go napełnić
wodą. Jego ruchy były bardzo precyzyjne, jakby poświęcił masę czasu na to, żeby
doprowadzić do perfekcji proste czynności.
Pan Phillips, przedsiębiorca budowlany, hoduje gołębie pocztowe powiedział, kiedy
stawiał kawę i herbatniki na małym stoliku obok jej fotela. Poznałem go we wtorek. W
przyszłym tygodniu po pracy zabierze mnie do domu, żeby je pokazać.
Sophie uśmiechnęła się, słysząc wyrazny entuzjazm w jego głosie.
Nic nie wiem o gołębiach pocztowych przyznała.
Ja też nie oznajmił Gerald ale Cal mówi, że mógłbym zacząć je hodować.
Czyżby? pomyślała Sophie. Była zadowolona, że udało się jej przestać myśleć o jego
twarzy, włosach i oczach. Skąd mu przyszło do głowy, że Gerald poradzi sobie z hodowlą
gołębi pocztowych?
JesteÅ› w domu, Geraldzie?
Jego głos spowodował, że serce zabiło jej szybciej. Z trudem zdołała odstawić filiżankę i
nie wylać na siebie jej zawartości.
Cześć, Sophie powiedział Cal, gdy wszedł do pokoju i klepnął Geralda przyjaznie po
plecach.
Zrobię ci kawy oznajmił Gerald i ponownie zniknął w łazience z czajnikiem.
Namawiasz Geralda do zrobienia czegoś, co może mu się nie udać. Chodzi mi o gołębie
zaczęła i nagle zdała sobie sprawę, że znowu jest za ostra w stosunku do niego. Walczyła z
chęcią, żeby się do niego uśmiechnąć.
Czy ciebie nigdy nie uda mi się zadowolić?
Zaczerwieniła się ze wstydu. Atak był bez sensu, wiedziała jednak, że tylko w ten sposób
może udać, że Cal nic jej nie obchodzi.
Mówiłem właśnie Sophie o gołębiach oświadczył Gerald, który zaczął rytuał
przyrządzania kolejnej filiżanki kawy. Cal pomoże mi nauczyć je, jak mają wracać do domu
ciągnął, powiększając jedynie zakłopotanie Sophie. Kiedy przyzwyczają się do swojej
grzędy, należy je codziennie na krótko wypuszczać, a potem trzeba wziąć jakieś dwa
kilometry od domu i... Jak to siÄ™ nazywa, Cal?
Podrzucanie, Geraldzie. Muszą się najpierw przyzwyczaić do koszyków podróżnych.
Potem przez parę tygodni podrzuca się je raz na tydzień. Trzeba za każdym razem zwiększać
dystans, aż przyjdzie pora na pierwszy długi lot. Nie zwracał uwagi na Sophie, ale czuła, że
tymi wyjaśnieniami chce jej udowodnić, iż jej wątpliwości są bezpodstawne.
Nie sądziłam, że kowboje znają się na trenowaniu gołębi zażartowała.
Kowboje znają się na wszystkim! zapewnił ją i zwrócił się w stronę Geralda:
Rozmawiałem z Timem Phillipsem. Ma dla ciebie parę lęgową, od której można zacząć.
Mówił też, że zna innego hodowcę, który będzie miał niedługo młode.
To wspaniale, Cal odparł Gerald podniecony. Sophie modliła się w duchu, żeby mu
się powiodło. Cal mówi, że powinienem wszystko obejrzeć. Nawet pojechać kiedyś z
kierowcą ciężarówki, żeby wypuścić ptaki.
Sophie skrzywiła się, słysząc Cal mówi , ale przytaknęła. Była już gotowa na
wysłuchanie tego, co Gerald wie o hodowli gołębi.
Myślę, że Sophie jest zmęczona powiedział Cal godzinę pózniej. Odprowadzę ją do
samochodu. Dzięki za kawę, Geraldzie.
Dobranoc, Geraldzie rzekła spokojnie.
Które z nas drży, Sophie? spytał Cal, trzymając ją pod rękę. Szli zacienioną ścieżką w
kierunku zaparkowanych samochodów. Zwalniali coraz bardziej, aż wreszcie przystanęli. Cal
objął ją i przytulił. Westchnienie delikatne jak wiatr poruszyło powietrze nad jej głową.
I to była ostatnia oznaka delikatności. Pocałunek, który nastąpił pózniej, wargi, które
szukały i znalazły jej usta, wszystko to było tak gwałtowne, że wydawało się wręcz
niemożliwe. Jego ręce krążyły po jej plecach. Tulił ją mocno do siebie. Całowali się z
pożądaniem, które graniczyło z szaleństwem.
Byłam w pracy szepnęła z głową przy jego piersi, kiedy skończyli się całować i
próbowali uspokoić oddech. Tamtej nocy wezwano mnie do pracy.
Nie wiedziała, dlaczego to mówi. Niczego już nie wiedziała. Słowa po prostu same
wypłynęły z jej ust.
Teraz już wiem, ale to nadal nie w porządku, Sophie. To szaleństwo! Wariactwo!
Nie miała pojęcia, o czym Cal mówi, swoje uczucia jednak mogłaby opisać właśnie tymi
słowami. A może to po prostu miłość?
Moja matka pomoże ci przy tym balu szepnął w jej włosy ale nie daj się
tyranizować.
Przytaknęła. Nie wiedziała, co powiedzieć.
Na parkingu rozbłysły światła i przemknęły po cieniach, jakie rzucały ich ciała między
drzewami. Poszli do samochodu. Cal wyjął kluczyki z jej drżących rąk i otworzył drzwi.
Wszystko w porządku? zapytał, gdy siadała za kierownicą. Jego palce prześliznęły się
po jej ramieniu, jakby nie chciał oddalać się od niej.
Tak skłamała. Wiedziała przy tym, że nigdy już nie będzie tak samo jak przedtem.
Teraz musiała przyznać, że miłość istnieje.
To dziwne uczucie, zdecydowała, gdy zastanawiała się nad tym pózniej przez wiele
bezsennych godzin. Może dlatego, że po raz pierwszy w życiu coś ciągnęło ją drogą, której
sama nie wybrała? Walczyła z całych sił, lecz niewiele była w stanie uczynić. Przerażał ją
zwłaszcza fakt, że nie potrafiła tego uniknąć. Nie mogła się uspokoić, szeptała jego imię i
przypominała sobie tamten dotyk.
Czy mogłaby pani wziąć dodatkowy dyżur w przyszłym tygodniu? Doktor Crane
opracowywał właśnie grafik, gdy weszła do lecznicy. Nie chciałem pani prosić, ale jeden z
lekarzy poszedł na urlop, a drugi, któremu wypada dyżur, jedzie na kurs specjalizacyjny.
Oczywiście, chyba że chodzi o wieczór w piątek odparła. Uśmiechnęła się przy tym
lekko, jakby przypomniała sobie o jakimś miłym wydarzeniu.
Czyżby się pani wybierała na bal u burmistrza?
Tak przyznała z uśmiechem. Razem z moją przyjaciółką i jej znajomymi.
I zapewne chciałaby pani mieć też wolną sobotę? docieka! doktor Crane.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]