pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- Burroughs Edgar Rice Tarzan 2 PowrĂłt Tarzana
- GR857. Rose Emilie PowrĂłt po latach
- 0246. Morgan Sarah Powrót do Włoch
- 092. Wood Carol PowrĂłt do Br
- Diamond_Jacqueline_ _Powrot_ojca
- Diana Palmer Powrot Do Arizony
- Lois McMaster Bujold 01 Falling Free
- Lois McMaster Bujold 12 Komarr
- 85 03 Kryptonim Pomorze
- Janusz SzpotaśÂ„ski Bania w Paryśźu (1976 1979)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- elau66wr.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
schodów.
W mgnieniu oka znalezli się na górze. Dywan był mokry. W łazience
miniaturowe tajemnicze zwierzątko wyjrzało zza sedesu, obserwując ich
uważnie.
- Co to, u diabła, jest? - zapytał Daniel.
- Mała wydra. Xena już urodziła, a ja nawet nie wiedziałam.
- Wydra! - wykrzyknął, waląc się w czoło.
Usłyszeli hałas w pokoju Daniela. Pobiegli tam. Obok przemknęły kolejne
dwie wyderki. Wszędzie były ślady maleńkich łapek. Po całym pokoju walały
siÄ™ porozrzucane papiery.
- No nie! - zawołała Jessie, powstrzymując śmiech, gdy największa wydra
odwróciła się do nich z zaskoczonym wyrazem pyszczka.
Xena zeskoczyła z biurka, rozrzucając chmurę papierów.
- Och, MacCormick! - zawołała Jessie z podejrzanie poważną miną.
Zebrała kilka przemoczonych papierów. - Przykro mi. Mam nadzieję, że nie
były ważne.
- 142 -
S
R
Ogarnęło go nagle bardzo złe przeczucie.
- Nie. Wcale nieważne. Daj mi to. Sam się nimi zajmę.
- Nieważne, co? Dziwnie ci na nich zależy. Co to jest?
- Nic takiego.
- Hmm - mruknęła, zerkając na jedną z kartek.
Daniel skoczył do niej, ale było już za pózno. Przez kilka sekund mógł
tylko patrzeć, jak przerzuca kartki, patrzeć, jak rumieniec znika z jej twarzy.
- Jesika. - Wypowiedział to imię powoli, cicho, jakby z nadzieją, że jeśli
będzie ostrożny, zdoła cofnąć zegar o te kilka chwil, wywołać z powrotem jej
uśmiech. - Mogę ci to wyjaśnić.
- Robiłeś notatki. - Jej głos był cichy, zdumiony. - O nas... - Spuściła
wzrok na kartkę, którą ściskała w dłoni. - O mnie.
- Posłuchaj, Jess, to nie tak jak...
- Babcia... - Z przerażeniem spojrzała na kartkę. - Bierze narkotyki?
Dlaczego? - szepnęła.
Postąpił krok naprzód, chcąc wziąć ją w ramiona, dopóki nie znajdzie
słów, które wszystko wyjaśnią, ale ona uskoczyła.
- Dlatego tu przyjechałeś? Dlatego wróciłeś? %7łeby nas wyśmiać?
Upokorzyć?
- Nie, Jesiko. To nie tak. Ja tylko... Musiałem gdzieś pisać.
Skoncentrować się i...
- Pisać co? O nas?
- Nie. To... to powieść. Tylko...
- No, to po co te notatki?
- Byłem... zablokowany. Nie mogłem...
- Więc postanowiłeś nas wykorzystać, żeby popędzić swoją muzę. Nas,
ludzi, którzy ci pomogli. Twoich przyjaciół. Twoją rodzinę.
- 143 -
S
R
- Posłuchaj, Jessie. - Kręciło mu się w głowie, a serce waliło jak szalone. -
Może i tak właśnie się zaczęło. Ale to było zanim zrozumiałem, jaka jesteś
cudowna. Zanim siÄ™ w tobie...
- Wynoś się - powiedziała przez zaciśnięte zęby.
Dostrzegł ból w jej oczach. Kazałaby go wyrzucić. I w całym miasteczku
nie było ani jednej osoby, która by jej nie poparta.
ROZDZIAA CZTERNASTY
- Rzeczywiście ci się udało. - Tom Malberg nigdy nie był szczególnie
wymowny. - Nie boję się wyznać ci... - upił jeszcze łyk martini - ...że uznałem,
iż jesteś skończony.
Daniel rozejrzał się z roztargnieniem po eleganckiej restauracji, po czym
znowu spojrzał na Toma.
- Doceniam twojÄ… wiarÄ™ we mnie.
- Cała przyjemność po mojej stronie. - Wzruszył ramionami.
- No, to gdzie właściwie byłeś? Illinois?
- Iowa. Oakes - poprawił Daniel. Tom lekceważąco machnął ręką.
- W każdym razie jakaś dziura. Tak czy inaczej, cuda się zdarzają.
Egzemplarze próbne schodzą właśnie z prasy i są w drodze do wybranych
czytelników. Witaj z powrotem w branży, Danielu, i z powrotem w cywilizacji.
- Tak.
Na dworze panował jesienny chłód. Zatrąbił klakson, a po nim kilka
innych. Ale gdzieś, w jakimś ukrytym kąciku jego umysłu, kumkały żaby nad
srebrzystÄ… rzekÄ….
- Czas rozkręcić promocję. Marketing planuje już reklamy, ale
najważniejszy jest objazd. Los Angeles, Seattle, Chicago... - ciągnął Tom. -
Masz jakieś propozycje? Gdzie chciałbyś pojechać najpierw?
- 144 -
S
R
Zwiat zniknął. Znowu pojawiły się wspomnienia. Zapach świeżych pól,
odgłosy natury, dłoń Jessie w jego dłoni.
- Tak. - Słowo to wyrwało mu się mimo woli. - Tak, mam.
- Odsunął krzesło i ruszył w stronę drzwi.
Jesika skręciła z Morwowej w Jesionową. Było już pózno, a ona była
wykończona. Wczoraj do północy leczyła ropień w kopycie i ledwo zdążyła
umyć zęby, zanim padła. A jeszcze przed świtem zadzwonił telefon. yrebak
babci rozkwitał, tak samo jak sama babcia. Planowała skromny ślub za miesiąc.
Przyzwyczaiła się do nieobecności MacCormicka. Przecież nigdy nie
spodziewała się, że on zostanie. Próbowała nawet ostrzec mieszkańców Oakes
przed jego zapowiadaną książką, starając się ująć wszystko jak najdelikatniej.
- Może nie być bardzo pochlebna - mówiła.
Była po prostu zmęczona... Dlaczego tłum ludzi depcze kwiaty na jej
trawniku? Zaparkowała przy chodniku. Tłum ruszył w jej stronę. Prowadził
Komar.
- Jess! Jestem tu!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]