pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- GR857. Rose Emilie PowrĂłt po latach
- 0503. Greiman Lois PowrĂłt do Iowa
- Anne Rice 012 Wampir Vittorio
- Anne Rice Wyzwolenie Śpiącej Królewny
- 0246. Morgan Sarah Powrót do Włoch
- 092. Wood Carol PowrĂłt do Br
- Diamond_Jacqueline_ _Powrot_ojca
- Diana Palmer Powrot Do Arizony
- Rice Anne Belinda
- Rice Anne Merrick [en]
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- elau66wr.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jacht to nie parowiec oceaniczny, ani statek wojenny.
Powróciłem do Paryża przedwczoraj i wczoraj
spotkałem hrabiego i hrabinę de Coude na
wyścigach. Zapytywali o ciebie. De Coude zdaje się
prawdziwie cię pokochał. Nie widać, żeby zachował
najmniejszą choćby urazę. Olga jest równie piękną
jak zawsze była, lecz trochę straciła na ożywieniu.
Zdaje mi się, że znajomość z tobą była dla niej
lekcją, która jej odda dobre usługi w całym dalszym
życiu. Szczęście to było dla niej i dla hrabiego
również, że trafiła na ciebie, a nie na kogoś innego,
bardziej zepsutego. GdybyÅ› istotnie zajÄ…Å‚ siÄ™ OlgÄ…,
sądzę, że nie byłoby ratunku dla niej ani dla ciebie.
Kazała mi przekazać ci, że Mikołaj opuścił Francję.
Zapłaciła mu za wyjazd i za pozostawanie z dala
dwadzieścia tysięcy franków. Rada jest z tego, że
udało się jej pozbyć Mikołaja, nim spróbował spełnić
grozbę, którą niedawno wyraził, że zastrzeli cię przy
pierwszej sposobności. Powiedziała, że przykra
byłaby jej myśl o tym, że ręce twoje winne są krwi
jej brata, gdyż bardzo cię lubi i mówiła to bez
ogródek wobec hrabiego. Zdaje się, że nawet na
chwilę nie powstała w jej głowie myśl, że spotkanie
twoje z jej bratem mogłoby się inaczej skończyć.
Hrabia co do tego zupełnie się z nią zgadzał. Dodał,
że trzeba by było zebrać chyba pułk Rokowów, by
mogli cię zabić. Ma on wielki respekt dla twej
dzielności.
Mam rozkaz powrotu na okręt. Za dwa dni okręt
wyrusza z Hawru na morze z zapieczętowanymi
rozkazami. Jeżeli wyślesz do mnie list z adresem
okrętu, dojdzie do mnie. Napiszę znów, gdy znajdę
nową sposobność.
Szczerze przyjazny
Paweł d'Arnot
- Zdaje mi się - rzekł Tarzan półgłosem - że Olga na
próżno wyrzuciła dwadzieścia tysięcy franków.
Po kilkakroć przeczytał sobie tę część listu, w której
d'Arnot przytaczał rozmowę z Janiną Porter.
Przyjemność, jaką mu sprawiały te czytane słowa,
była mało realna, lecz lepsze było coś niż nic.
Następne trzy tygodnie przeszły bez żadnych
przygód. Kilka razy Tarzan widział tajemniczego
Araba, a raz widział, że tenże zamieniał słowa z
porucznikiem Gernois. Spełzły jednak na niczym
wszelkie wysiłki wyszpiegowania i wyśledzenia
mieszkania Araba, o którym Tarzan chciał się
dowiedzieć.
Gernois, który nigdy nie był serdeczny, trzymał się
jeszcze bardziej z dala od Tarzana po wydarzeniu w
jadalni hotelu w Aumale. Zachowanie jego w kilku
wypadkach, w których się z sobą zetknęli, było
stanowczo wrogie.
Chcąc zachować pozory, Tarzan, który miał
uchodzić za myśliwego polującego dla przyjemności,
spędzał dużo czasu na polowaniu w pobliżu Bu
Saada. Całe dnie spędzał u podnóża pagórków,
udając, że szuka gazeli, lecz gdy mu się kilka razy
zdarzyło podejść blisko do tych pięknych zwierząt,
zawsze pozwalał im umknąć i nie brał nawet wtedy
do ręki broni. Człowiek-małpa nie uznawał zabawy
w mordowanie najniewinniejszych i zupełnie
bezbronnych stworzeń boskich dla samej
przyjemności zabijania.
W rzeczy samej Tarzan nigdy nie zabijał "dla
przyjemności" i zabijanie nie było dlań
przyjemnością. Uznawał radość w walce o równych
siłach - zwycięstwo wprawiało go w uniesienie
zachwytu. Uprawiał przebiegłe i skuteczne
polowanie dla zdobycia pożywienia, w którym
stawiał na równą kartę swoją
Chcąc zachować pozory, Tarzan, który miał
uchodzić za myśliwego polującego dla przyjemności,
spędzał dużo czasu na polowaniu w pobliżu Bu
Saada. Całe dnie spędzał u podnóża pagórków,
udając, że szuka gazeli, lecz gdy mu się kilka razy
zdarzyło podejść blisko do tych pięknych zwierząt,
zawsze pozwalał im umknąć i nie brał nawet wtedy
do ręki broni. Człowiek-małpa nie uznawał zabawy
w mordowanie najniewinniejszych i zupełnie
bezbronnych stworzeń boskich dla samej
przyjemności zabijania.
W rzeczy samej Tarzan nigdy nie zabijał "dla
przyjemności" i zabijanie nie było dlań
przyjemnością. Uznawał radość w walce o równych
siłach - zwycięstwo wprawiało go w uniesienie
zachwytu. Uprawiał przebiegłe i skuteczne
polowanie dla zdobycia pożywienia, w którym
stawiał na równą kartę swoją zręczność i siłę
przeciwko zręczności i sile innej istoty, lecz nie
pomyślał nigdy, by wybrawszy się z miasta po
spożyciu dobrego posiłku strzelać łagodnookie,
śliczne gazele - to było czymś bardziej nawet
okrutnym niż morderstwo spełnione z rozmysłem i
zimną krwią. Tego Tarzan nie chciał, i dlatego
polował samotny, aby nikt nie odkrył, że na
polowanie wychodził tylko dla zachowania pozorów.
I razu jednego, zapewne właśnie dlatego, że jezdził
na polowanie sam jeden, o mało co nie postradał
życia. Przejeżdżał wolno mały wąwóz, gdy nagle
poza nim rozległ się wystrzał i kula przebiła
korkowy hełm, jaki nosił. Chociaż zaraz zawrócił i
cwałem przebiegł na szczyt wąwozu, nie mógł
dostrzec śladu swego wroga ani żadnego człowieka
aż do Bu Saada.
- Tak - mówił do samego siebie - rozważając to, co się
stało
- Olga naprawdę wyrzuciła na próżno dwadzieścia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]