pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- Follett Ken 04 Papierowe pieniÄ dze [1977]
- Follett Ken Pod ulicani Nicei
- Kuttner Henry Mokra magia
- Robards Karen Uwodziciel
- krypto kurs
- Billionaire Br
- Collins, Wilkie La dama de blanco
- INSTALACJA SANITARNA
- Fran Detela Spominska plośĄćÂa
- Charlotte Lamb Heat of the Night [HP 971, MB 2641] (pdf)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- policzgwiazdy.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
życie to walka, w której piękno jest potężną bronią; jest narzędziem
przetrwania, tak jak płacz niemowlęcia lub uśmiech dziecka. Wiedzieli, że
wiadomość, którą nagrałam - oraz dalsza wymiana informacji - może być dziełem
maszyny. Wiedzieli... ale po co to tłumaczyć? Posiadali prawdziwą wiedzę.
Dlatego nadal trudno mi wybaczyć lub choćby zrozumieć ich pózniejsze decyzje.
Każda była poddana głosowaniu i za każdym razem otrzymywaliśmy wynik
dwanaście
przeciwko dwóm (ja i Joe Lutterloh, nasz specjalista od łączności). Komitet
zdecydował: należy podać do wiadomości Dywizji wszystkie zdjęcia Jowiszan oraz
inne dostarczone przez sondę dane; przygotować się do kontaktu bezpośredniego za
pomocą (dobrze strzeżonego przed programami wirusowymi) połączenia radiowego;
współpracować z wysłannikiem Rady Solarnej, który miał przybyć za trzy dni.
Ciągle mieliśmy mnóstwo czasu, by skierować w inną stronę strumień komet z Pasa
Ku-ipera - wszystkie miały przymocowane rakiety naprowadzające i mogliśmy bez
trudu zawrócić je z normalnej, nieszkodliwej trasy.
Tatsuro przekonał członków komitetu argumentem, że nie mamy nic do stracenia, a
może coś zyskamy. Dywizja pierwotnie miała zaprezentować to zajście reszcie Unii
jako fakt dokonany. Nie zamierzaliśmy ostrzegać Jowiszan, choć wiedzieliśmy, że
pózniej będziemy mieć kłopoty. Teraz mieliśmy dopuścić Unię do głosowania.
Gdyby
się okazało, że współegzystencja z Jowiszanami jest niemożliwa - lub gdyby tak
sugerowały wyniki głosowania - Jowiszanie nadal nie mieli by czasu na reakcję w
razie bombardowania. Z ich punktu widzenia, komety były nie bardziej
niebezpieczne niż normalny ruch powietrza, aż do ostatniej, śmiercionośnej
poprawki ich kursu.
Uważałam, i zdanie to wyraziłam w dyskusji, że nie znaliśmy ich możliwości.
Niestety, poruszając kwestię negocjacji dla zapewnienia sobie współpracy
Malleya, sprowokowałam innych członków
-121-
komitetu do wystąpienia ze wszystkimi możliwymi wątpliwościami i obawami oraz
naraziłam ich na kontakt ze zdradzieckąurodąosob-ników z Jowisza. Pocieszyłam
się myślą, iż na dłuższą metę współpraca Malleya jest najważniejszą dla mnie
sprawą.
Obrady Komitetu Dowodzenia prowadzono w ukryciu tylko ze względu na możliwe
zagrożenie wirusami. Skoro najwyrazniej nie byliśmy już na nie narażeni,
zebranie stało się równie otwarte jak wszystkie inne, a podjęcie decyzji
należało do całej Dywizji. Mimo to postanowiono zachować obecną salę
konferencyjnąjako centrum dowodzenia, z którego nadal zamierzano prowadzić
rozmowy z Jo-wiszanami. Podczas kontaktu sala miała zostać ponownie
odizolowana.
Malley był oczywiście zachwycony wnioskami i z zapałem zabrał się do
roztrząsania problemu korytarza. Suze także wydawała się zadowolona; wyglądało
na to, że j ej ulżyło, kiedy nie zdradziłam żadnych oznak wrogości wobec niej
lub kogokolwiek, kto się ze mną nie zgadzał. Zrobiłam dobrą minę do złej gry.
Wewnętrznie zgrzytałam zębami, ale nie trzeba dwustu lat, żeby umieć się
opanować. Byłam w tym dobra od czasów, kiedy miałam kilkanaście lat (no, może
troszkę więcej).
Tak samo było z innymi. Tatsuro nie został przewodniczącym bez powodu. Na
koniec
zebrania powiedział łagodnie:
- Ellen, najwyrazniej nie interesuje cię dalszy udział w negocjacjach i nie masz
zbyt wiele do powiedzenia w kwestii analizy danych z sondy. Czy mogę
zaproponować, żebyś nadal pracowała z doktorem Malleyem, służąc mu
praktycznąpomocąprzy rozwiązywaniu problemu nawigacji w korytarzu?
Oczywiście wyraziłam zgodę, a reszta z najwyższąradościąpozwo-liła, żebym
zajmowała się czymś, co nie budziło moich sprzeciwów.
- Mamy wiele roboty - ciągnął Tatsuro. - Ale proponuję także, żeby załoga
Terrible Beauty" wypoczęła przed dalsząpracą. Zwłaszcza ty, Ellen, musisz być
wyczerpana. Pracę z doktorem Malleyem możesz zacząć rano.
Skinęłam głową z uśmiechem. Kiedy wstawaliśmy, Tatsuro odwrócił się ku mnie
tak,
że przez chwilę tylko ja widziałam j ego twarz. Dostrzegłam niemal niewidoczne
mrugnięcie i wiedziałam już, że nasze przymierze jest nadal aktualne.
-122-
Suze została z Malleyem, któremu przydzielono miejsce pracy w przeciwległym
końcu sali, gdzie miał prowadzić obserwacje korytarza. Reszta z nas udała się do
kwatery, którą otrzymaliśmy jako załoga, choć kilkoro z nas najwyrazniej nie
zamierzało wrócić na noc. (Noc i dzień w jaskiniach Callisto nie miały nic
wspólnego z niedogodnym okresem jej obrotu dokoła osi - podobnie jak na statku,
posługiwaliśmy się narzuconym arbitralnie czasem Greenwich. Dla wielu z nas nie
miało to nic wspólnego z godzinami spoczynku, często dyktowanymi przez pracę
zmianową i organiczne substancje nie pozwalające mi zasnąć. Te ostatnie miały
umiarkowaną skuteczność: rytm dobowy tak mocno wrósł w nasze komórki, że
wszelkie genetyczne zabiegi czy interwencja farmaceutyczna okazały się wobec
[ Pobierz całość w formacie PDF ]