pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- Cabot Meg Pamiętnik Księżniczki 01 Pamiętnik Księżniczki
- Glen Cook Black Company 01 Black Company
- Beverley Jo Malżeństwo z rozsądku 01 Malżeństwo z rozsądku
- Macomber Debbie Blossom Street 01 Sklep na Blossom Street
- 06. Roberts Nora Druga miłość 01 Druga miłość Nataszy
- Diana Palmer Magnolia 01 Magnolia
- Alexa Young Frenemies 01 Frenemies (pdf)
- Bova, Ben Orion 01 Orion Phoenix
- James M. Ward The Pool 01 Pool of Radiance
- Janet Dailey Calder 01 This Calder Range
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- elau66wr.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
papier do koperty. Kopertę wsunął do kieszeni marynarki i powiedział:
Masz rację. Ten ktoś w jakiś sposób zdobywa informacje na twój temat.
Nie ogłosiliśmy zaręczyn, więc mógł się dowiedzieć o tym tylko, mając jakiś
związek z numerem 721. Albo ten ktoś mieszka tam, albo zna któregoś z
mieszkańców.
To może być każdy bąknęła.
66
RS
To prawda przyznał i rozejrzał się badawczo wśród przechodniów,
jakby się spodziewał zobaczyć jakąś znajomą twarz przyglądającą się im. Nie
zobaczył nikogo takiego. Wziął Julię pod ramię i ruszył przed siebie.
Grozby pod twoim adresem skończą się, gdy wezmiemy ślub
powiedział. Zaniosę ten list detektywowi McGrayowi, a ty...
Tak? Uniosła ku niemu głowę.
Uśmiechnął się.
Możesz zawiezć dokumenty swojemu prawnikowi i kazać mu, żeby się
z nimi jak najszybciej zapoznał. A potem pojedz do tragarzy. Im szybciej
przeprowadzisz się do mnie, tym prędzej będziesz miała to za sobą.
Zachmurzyła się, ale kiwnęła potakująco głową.
Zgoda. Muszę przyznać, chociaż z trudem, że masz rację. Przynajmniej
w tej sprawie.
Max komicznie uniósł jedną brew.
Myślę, że wygrałem wojnę.
Nie wojnę powiedziała z uśmiechem. Tylko bitwę.
Na początek dobre i to powiedział z nutką zadowolenia w głosie.
Nie mogę uwierzyć, że wszystkie twoje rzeczy stąd zniknęły
powiedziała Amanda i zakręciła piruet na środku salonu. Tak tu teraz...
pusto.
Wiem. Julia westchnęła i ciężko opadła na jedno z dwóch pozostałych
krzeseł. Tragarze, których wynajął Max, byli niezwykle staranni. Weszli do
mieszkania, spakowali wszystko, co im Julia wskazała, i zawiezli do Maksa.
Po kilku godzinach przestała już być mieszkanką domu przy Park Avenue 721.
Było to bardzo dziwne uczucie. Lubiła swój apartament. Wiele dobrych
wspomnień wiązało się z tym miejscem. I oto opuszczała je, wychodziła za
67
RS
mąż za ojca swego dziecka, szykowała się do macierzyństwa. Wchodziła do
całkiem nowego świata.
A do tego opuszczała Amandę. Zostawiała ją w budynku, w którym
grasował szantażysta. Obawiała się o przyjaciółkę, ale kiedy jej to powiedziała,
Amanda ją wyśmiała.
Och, proszę powiedziała. Cóż interesującego znajdzie szanujący się
szantażysta w moim biednym, pozbawionym miłości życiu?
Może masz rację powiedziała Julia w zamyśleniu. Ale jeśli to Max
ma rację? Jeśli szantażysta ma coś wspólnego ze śmiercią Marie Endicott?
Amanda zastygła w bezruchu. Poprawiła włosy.
Dobrze. Przestraszyłaś mnie na chwilę. Nie ma przecież jednak
żadnego dowodu, że ta biedna kobieta została zamordowana. Równie dobrze
mogła spaść albo skoczyć.
Wiem, ale...
Możliwe, że masz rację, ale nie zamierzam bać się czegoś, na co i tak
nie mam wpływu. Będę ostrożna, przysięgam. Nie martw się. Ale nie myślę
psuć sobie radości posiadania tego cudownego apartamentu obawianiem się
czegoÅ›, co zapewne i tak nie nastÄ…pi.
Julia uśmiechnęła się ostrożnie. Skoro Amanda nie była przerażona,
straszenie jej nie miało sensu. Dała więc spokój.
Dobrze powiedziała. Widzę, że będziesz okropnie za mną tęskniła
droczyła się. Już zacierasz ręce z radości, że będziesz tu mieszkać sama!
Oj, kochanie! Amanda zaczerwieniła się, objęła Julię i uścisnęła ze
wszystkich sił. Nic takiego nie miałam na myśli. Ani trochę! Oczywiście, że
będę za tobą tęskniła. Z kim będę się mogła objadać o północy wyszukanymi
smakołykami? Kto będzie wysłuchiwał moich skarg i narzekań na klientów?
68
RS
Komu będę mogła podkradać... to znaczy, od kogo będę mogła pożyczać
torebki?
Julia roześmiała się.
Dobrze. Przekonałaś mnie, że jestem kochana.
Bo to prawda, wiesz o tym. Uśmiech zniknął z twarzy Amandy. I
nie chodzi o twoje fantastyczne torebki czy buty, choć nie można o nich
zapominać. Naprawdę będę tęsknić za tobą i żałować, że się wyprowadzasz do
Szalonego Maksa.
Szalonego Maksa? Julia śmiała się jeszcze głośniej. Amanda
wzruszyła ramionami.
Tak go sobie nazywam w myślach powiedziała. Sama wiesz. On
jest szorstki i surowy. Nie taki zimny, ułożony mydłek z wyższych sfer. I
trochę arogancki. Co sprawia, że jest taki seksowny, nie sądzisz?
Julia też tak uważała. Ten mężczyzna emanował seksem. Wystarczyło, że
wszedł do pokoju, a ona już się rozglądała dookoła w poszukiwaniu skrawka
płaskiej powierzchni. A rano, kiedy przyparł ją do ściany budynku, jakaś część
jej duszy zapragnęła, żeby ją wziął natychmiast. Na ulicy. Nie potrzebowała
płaskiej powierzchni. Wystarczył tylko on.
Tego, rzecz jasna, nie mogła nikomu powiedzieć.
No proszę! Mrugnęła znacząco do Amandy. A jeszcze tydzień temu
odradzałaś mi ślub z nim.
Taka jest rola najlepszej przyjaciółki. Ale skoro już będziesz jego żoną,
a on jest ojcem twojego dziecka, przyznaj przynajmniej, że można na nim z
przyjemnością oko zawiesić.
To prawda westchnęła Julia. I nie tylko to.
Amanda aż krzyknęła i przycisnęła rękę do piersi.
69
RS
Zaraz mnie tu zabijesz. Pamiętasz mnie? To ja. Nie z własnej woli
żyjąca w celibacie współlokatorka.
Niespecjalnie. Julia uśmiechnęła się lekko, słysząc nutki autoironii w
głosie przyjaciółki. W końcu Amanda z własnej woli zdecydowała, że po
ostatniej nieudanej próbie zaniecha dalszych związków z mężczyznami.
Zwietnie, świetnie. Rań mnie mocniej. Amanda podniosła swoją
torebkę, podała Julii jej torebkę i powiedziała: A teraz, żeby zatuszować
jakoś ten brak współczucia dla mojego żałosnego życia bez seksu, pójdziesz ze
mnÄ… na zakupy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]