pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- 28 Wielka Czworka
- Kubas Grzegorz Netykieta, kodeks etyczny czy prawo internetu
- Loving_the_Beast_Naima_Simone
- 4.POWIETRZE
- Gordon Dickson Dragon 05 The Dragon, the Earl, and the Troll (v1.2)
- Child Maureen Skandale w wyśźszych sferach 01 Rok z Julić…
- 85 03 Kryptonim Pomorze
- Wierny Jego Droga Jay Crownover
- 37 Miasto strachu
- Verne Juliusz W Puszczach Afryki
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- btsbydgoszcz.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
niej zakochał.
Raczej w jej gołąbkach sprostowała Zu.
To na jedno wychodzi. Wiadomo przecież, że droga do serca
mężczyzny prowadzi...
Tak, tak, wiem... Przez żołądek stwierdziła z goryczą Zu.
Dobrze, że mój mąż o tym nie wie, bo ja kompletnie nie umiem gotować.
Przypalam nawet wodÄ™ na herbatÄ™.
Eee, nie jest aż tak zle pocieszył ją pan Leszek.
No nie, aż tak zle nie jest potwierdziła z uśmiechem Zu. Ja od
razu puszczam z dymem czajnik, bo zapominam wodę nalać.
Pan Leszek chciał coś odpowiedzieć, ale nagle usłyszeli potworny huk
w mieszkaniu pana Józefa...
R
L
T
Rozdział 24
KOBIETA W KAPELUSZU, czyli...
KTO WYPADA Z OKNA W ZWIDRZE
Czego pani szukała na tym starym pawlaczu? Pan Leszek pomagał
Baśce podnieść się z podłogi.
Może nie powinniśmy pani ruszać? zastanawiał się zdenerwowany
pan Józef. Słyszałem, że jak jest uszkodzony kręgosłup albo
skomplikowane złamanie, to lepiej nie ruszać, tylko czekać na przyjazd
pogotowia.
Zu uspokoiła staruszka, że jej siostra jest znana z tego, że nic sobie
nigdy nie Å‚amie.
No, to prawda potwierdziła Baśka, po czym wstała i otrzepała
ubranie z pajęczyn. To dlatego, że ja od dzieciństwa uwielbiam mleko.
Raz myłam okno na drugim piętrze, poślizgnęłam się na mokrym parapecie i
wypadłam. Wie pan, że nic mi się nie stało? Lekarz, jak zobaczył moje
zdjęcie rentgenowskie, stwierdził, że nigdy nie widział człowieka, który
miałby taką gęstość kości. I że ja jestem szczęściara.
Niestety, krzak agrestu pod oknem nie miał szczęścia i złamał się,
jak na niego spadłaś. Mama do dzisiaj nie może ci tego darować. Może
trzeba sobie było coś jednak wtedy złamać, to by ci łatwiej wybaczyła
stwierdziła Zu.
A pamiętasz, jak ty wypadłeś z okna klatki schodowej na pierwszym
piętrze? To było w Zwidrze przypomniał bratu pan Leszek.
No co ty wygadujesz? zdziwił się pan Józef. To ty wypadłeś, nie
ja. Na starość wszystko ci się miesza. Rękę sobie rozciąłeś aż do kości.
Musisz do dzisiaj mieć ślad.
R
L
T
Pan Leszek oburzył się, że żadnych śladów nie ma i na dowód
podwinął rękawy koszuli. Spojrzał triumfująco na brata, który w odpowiedzi
również podwinął rękawy koszuli. Nie miał żadnej blizny. Siostry
Roszkowskie w milczeniu obserwowały całą scenę. Zu obawiała się, że
starsi panowie pójdą teraz na całość i będą się dalej rozbierać, żeby
udowodnić, który z nich wypadł z okna w Zwidrze. Sytuacja wymagała
natychmiastowej interwencji!
Mój mąż jest lekarzem i mówił mi kiedyś, że blizny u małych dzieci
mogą całkowicie zniknąć po kilku latach powiedziała szybko.
Tak? Baśka spojrzała na nią ze zdziwieniem.
A moja to jakoś nie zniknęła, jeszcze urosła. O, zobacz, tu mam ślad
po tym, jak poparzyła mnie iskra z ogniska.
Bo z tymi po oparzeniach, to jest zupełnie inaczej. Zu dyskretnie,
acz stanowczo, kopnęła siostrę w goleń.
Michał mówił, że blizny po oparzeniach u dzieci mogą nawet rosnąć.
A tak! Przypominam sobie! zajarzyła wreszcie Baśka. Michał
faktycznie tak mówił, jak mały Lewandowski poparzył się, jak usiłował
wysadzić dom w powietrze za pomocą zestawu małego chemika. Na
szczęście okazało się, że w zestawie było za mało materiałów wybuchowych
i tylko trochę poparzył sobie palce.
O, to zupełnie jak ty! krzyknął pan Józef. Wsadziłeś rękę do balii
z gorącą wodą, jak ci tam wpadł drewniany samolot.
Nigdy nie miałem samolotu odpowiedział stanowczo pan Leszek.
Miałem drewnianą ciężarówkę. Ja pamiętam, że to ty wsadziłeś łapy do
wrzątku. Nawet pamiętam, jak się darłeś, jak ci bandażowali rękę.
Masz jakieś urojenia na starość. Nic sobie do wrzątku nie
wsadzałem!
R
L
T
Zu od dłuższej chwili przyglądała się temu, co wypadło z pawlacza.
Podniosła z podłogi coś, co wyglądało jak wielka książka. Dmuchnęła na
zakurzoną okładkę. Wieloletni kurz wypełnił cały przedpokój. Wszyscy
zaczęli kasłać. Gdy przestali, Zu zajrzała do środka. To był album ze
zdjęciami. Bardzo starymi. Pan Józef spojrzał jej przez ramię.
Już zapomniałem kompletnie o tych zdjęciach! krzyknął. Spójrz,
Leszek. To nasza kamienica. To zdjęcie zostało zrobione jeszcze przed
wojną. Proszę zobaczyć. To ojciec, matka, a to chyba ty, Józek.
Pan Józef spojrzał na zdjęcie...
Nie, no coś ty, oszalał? Zobacz, tu jest data dopisana na dole 27
lipca 1939 roku. Ja się urodziłem dopiero w 1940. Nie pamiętasz?
Pamiętam, bo ja też. Nie pamiętasz? odgryzł się brat blizniak.
Aadny chłopczyk powiedziała Zu, patrząc na zdjęcie. Jakie ma
śmieszne marynarskie ubranko.
Mnie siÄ™ bardziej podoba kapelusz tej pani, to znaczy mamy. Sama
bym sobie taki kupiła, ale teraz takich nie robią westchnęła Baśka.
Marzę o zdjęciu w takim kapeluszu. Ty chyba miałaś taki na ślubie?
No potwierdziła Zu. Identyczny. Zobaczyłam na starej
pocztówce i kazałam sobie zrobić podobny. Zaraz... krzyknęła Zu i
uważnie przyjrzała się zdjęciu. Na mojej pocztówce jest ta sama kobieta.
O rany, mam pocztówkę, na której jest pańska mama, panie Leszku! Szkoda
tylko, że ma tak głęboko nasunięty kapelusz, bo nie widać twarzy. Przyniosę
następnym razem ten album, to sobie pooglądamy. O, właśnie! Jeśli chodzi
o oglądanie. Karolek, kolega z pracy, dał mi zdjęcie faceta, który wystaje tu
pod bramą i wgapia się w okna mieszkania pana Józefa. No i wczoraj gonił
Baśkę po cmentarzu.
R
L
T
Co? oburzył się Józef Kowalik. Trzeba było wezwać policję.
Mógł pani zrobić krzywdę, pani Basiu!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]