pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- Kubas Grzegorz Netykieta, kodeks etyczny czy prawo internetu
- Grzegorczyk Tylman 2011
- 078. Lennox Marion Dlaczego uciekasz Cari
- Edmondo De Amicis Cuore
- Cykl Indiana Jones Indiana Jones i taniec olbrzymów Rob MacGregor
- Coelho Paulo Pielgrzym
- Colin Kapp Chaos 02 Bron Chaosu
- Lewis Jennifer Cenniejsze niśź zśÂ‚oto
- (SZKLARSKI ALFRED SOBOWT_323R PRO)
- Helena Blavatsky (EN) Nightmare Tales
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- botus.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Dobrze, Herr Gott, dobrze - uspokoiłem barmana, bo moje obite ciało drugi raz nie
wytrzymałoby podobnego przypływu uczuć. - Nic wielkiego, fajny z ciebie gość, nie ma o
czym gadać.
Pozostali też się cieszyli - ta enklawa była ich życiem - ale zachowali większą niż
Bawarczyk powściągliwość. Opowiadałem więc o dotarciu do bloku trzeciego, o robotach, o
usunięciu awarii, o próbie odnalezienia ciała MGR albo Mistrza Zwiata. Kiedy dotarłem do
głosów w maszynowni, napięcie słuchaczy wzrosło, nawet kot zeskoczył z półki i mrucząc z
zaciekawienia, łasił się do moich nóg. Nie taiłem niczego, przemowę faceta z rury - Jego
przemowę - spróbowałem odtworzyć w całości. Wywarła duże wrażenie, ale jeszcze większe
wiadomość, że wszystkie Robaczki Zwiętojańskie King's Power zmartwychwstały - MGR,
Mistrz Zwiata, Wiesio Nawet Nie Ma Interesu, Buhaj, Siup-Jackie, Super-Ferro, Blum-Bum,
Kruszyna, wierćnuta, Człowiek z Marsa, Gruby Murarz - wszyscy co do jednego. Wspaniali
Powaleni wierzyli, ale nie umieli powstrzymać się od okrzyków zdziwienia. Rzepek bez
przerwy powtarzał: Niesamowite, niech mnie zapuszkują, niesamowite", Macierzanka
cholipował, Nerwus wiercił się niczym posadzony na gwozdziach, Bawarczyk zacierał ręce, a
Ramon z zamkniętymi oczami kiwał głową.
Tylko Apostoł zachowywał spokój - jakby dla niego nie było to rewelacją.
Nacieszywszy i nadziwiwszy się, wreszcie pozwolili mi mówić dalej. Opowiedziałem, jak
chcąc wrócić z dobrą nowiną, zostawiłem ich tam, jak przy wyjściu złożyłem oświadczenie
dla prasy i jak zabrano mnie do kliniki. Już w oszczędniejszych słowach zdałem relację z
pobytu tam, z wizyty Przełożonej Kostnicy i jej grózb, przyznałem się do obietnicy
współpracy w zamian za spokój i przerwanie bicia, powiedziałem parę słów - parę dobrych
słów - o Kamie. Resztę znali.
Skończywszy, odsapnąłem, jakbym zrzucił wielki ciężar. Dopiero teraz zrozumiałem,
jak ważne było dotarcie do nich z tą historią, jak bardzo ciążyła, gdy znałem ją tylko ja.
Oni natomiast wyjaśnili, jak doszło do wyprawy wojennej na klinikę. Podziękowałem
Ramonowi, bo w dużej mierze było to jego zasługą. Z nas wszystkich on jeden był wciąż
smutny i przygnębiony. Nie potrafił zapomnieć o śmierci żony i dziecka - nie chciał
zapomnieć, a właściwie nie nauczył się jeszcze żyć z tą pamięcią. Potrzebował czasu, tak jak
kiedyś każdy z nas potrzebował czasu. Tym większą wdzięczność miałem dla niego. Nie
wiem, czy mnie byłoby stać na podobny wyczyn.
- Cholipa, i co dalej? - zapytał Macierzanka wśród powszechnej ciszy.
Spojrzeliśmy na Apostoła, oczekując odpowiedzi. On był najlepiej zorientowany:
napisał przecież Najnowszy Testament, przepowiedział dokładnie wszystkie wydarzenia.
Tylko on wiedział, jakie meandry losu doprowadziły do tej sytuacji i jak wszystko potoczy się
dalej.
- Nic - odparł, wprawiając nas w osłupienie. - Jeszcze nie teraz.
- A kiedy? - zagadnÄ…Å‚ Rzepek.
- W odpowiednim czasie.
- Nie rozumiem, cholipa, nic nie rozumiem.
My też nic nie rozumieliśmy. Tak już widocznie musiało być. Byłem przekonany, że
Apostoł nie mówi wszystkiego, ale ufałem również, że czyni to w dobrej wierze.
- Schizo, a ty jak myślisz? - Nerwusa rozpierała chęć działania. - Może wyruszyć na
King s Power?
Roześmiałem się.
- Wystarczy klinika, bohaterze, tam nie mamy czego szukać. Zresztą pewny jesteś, że
On tego właśnie sobie życzy?
- No, nie wiem - był zakłopotany - ale jeszcze kogoś bym uwolnił. Tak dobrze nam
idzie...
- Jasne - potaknÄ…Å‚ Rzepek.
Uspokoiłem ich ruchem ręki. Macierzanka grzebał przy radiu MGR, próbując je
uruchomić. Wyjście z kłopotu zaproponował Bawarczyk.
- Ja zaprosić wszystkie Wspaniałe Powalone do siebie - obwieścił przejętym głosem. -
Bawarczyk pójść teraz do restaurant i przygotować na popołudnie wunder przyjęcie z okazja
uwolnienie Schizo, powrót Odkupiciel i ożywienie Robaczki Zwiętojańskie. Na godzina
trzecia.
- Herr Gott, jesteś wielki! - wykrzyknął śledziowy niedzwiedz. - Tego nam właśnie
trzeba. Baryłki rumu dla odświeżenia gardeł i umysłów. Genialne!
- Po takiej akcji nawet generałowie piją - zachwycił się Nerwus, zapominając o dalszej
walce.
- Pójdę już - wyszeptał Ramon. - Chciałbym zobaczyć... - głos mu się załamał.
- Ale Ramon być na trzecia? - upewnił się Bawarczyk.
- Przyjdę. - Pożegnał wszystkich i wyszedł ze zwieszoną głową.
- No, Bawarczyk mieć mnóstwo robota, pora już. - Po chwili i on zniknął za szerokimi
wrotami.
W sypialni blaszanego pudła pozostał tak zwany skład podstawowy. Rzepek
przypomniał sobie, że pora na śniadanie. Zaproponował, że coś skombinuje. Macierzance
udało się właśnie uruchomić gadające pudło. Przez szumy i trzaski przebijał się głos - dla
mnie znajomy głos...
- ...I będę nauczał, by ziarno prawdy upadło na żyzną glebę, by wzrosło i
zaowocowało, by dalej można prowadzić siejbę wśród łaknących zbawienia. - Tak, nie
myliłem się, to mówił mężczyzna z rury w maszynowni King's Power. Szeptem przekazałem
reszcie, że to On. Z zaciekawieniem pochylili głowy. - Uczniów moich znalazłem tu, w
elektrowni. Oni są wybrani na piewców słów wiary, będą prowadzić was ku odkupieniu,
musicie ich słuchać, gdy ja odejdę. Pamiętajcie, dzień piąty nastał, a po nim przyszedł dzień
szósty i nikt już nie wątpił, bo przyszły i cuda, których moc i wymowa złamały
zatwardziałych. Tak jest. Dzisiaj wieczorem zobaczycie nas w waszych szklanych taflach.
Jeśli jeszcze ktoś nie ufa, będzie miał dowód. Skończyłem. Zaraz... - Umilkł, nasłuchując
jakiegoś dalekiego krzyku. - Jeden z uczniów moich chce przemówić... - Spojrzeliśmy po
sobie. Z głośnika dobiegł wrzask znany doskonale nam wszystkim:
- Tu mówi Mistrz Zwiata! Chciałem pozdrowić wszystkich Wspaniałych Powalonych!
Chłopaki, On rzeczywiście powrócił! Do licha. %7łyjemy, nie martwcie się! Pozdrawiam całą
kompanię Wspaniałych Powalonych, MGR też! Czołem, zobaczymy się niedługo!
Odtańczyliśmy zwariowanego Bluesa Pierdolniętego Dzikusa, klepaliśmy się po
plecach, całowali, ściskali, rechotali radośnie. Nasze na wierzchu, nasze na wierzchu, nasze
na wierzchu.
Z radia popłynął potok słów spikera.
- Proszę państwa - mówił z wyraznym zdenerwowaniem - audycja, którą nadaliśmy
przed chwilą, jest reklamowym fragmentem cyklu programów rozrywkowych - tłumaczył bez
przekonania. - Taki żart dla zachęcenia do wysłuchania następnych. Prawda, że wiarygodna?
Nasz kanał zawsze jest wiarygodny. Słuchajcie naszego kanału, a nie pożałujecie... - Zabrakło
mu konceptu. - A teraz trochÄ™ muzyki.
Włączył się rockowy idol ze znanym tekstem: Różowe jajo mam, nie jestem sam,
różowe jajo mam...".
Zostaliśmy we dwóch z Nerwusem. Rzepek i Macierzanka poszli kombinować żarcie,
a Apostoł jeszcze raz chciał zobaczyć krzyż nad King s Power. Rozmawialiśmy. %7ładen z nas
nie wybiegał myślami w daleką przyszłość, choć spekulowaliśmy, co przyniesie nadchodzący
czas. Przyzwyczajeni do życia z dnia na dzień woleliśmy nie tykać odległych spraw.
Nerwus zachowywał się trochę inaczej niż zwykle. Był jakiś spokojniejszy, nie rzucał
głową i nie podrygiwał tak bardzo - nawet nie próbował opowiadać o granacie i uratowaniu
życia generała. Wyglądał na głęboko zamyślonego. Patrzył na mnie badawczo, niczym
człowiek zastanawiający się, czy może powierzyć przyjacielowi ważną tajemnicę. Wreszcie z
ociąganiem zapytał:
- Schizo, On może czynić cuda, prawda?
- Chyba tak, skoro Robaczki żyją, skoro ja żyję...
- Wszystkie, no nie... Uzdrawianie chorych i takie tam, różne... - zacinał się, jakby
mówienie przychodziło mu z trudem.
- Chyba wszystkie.
Zdaje się, że zrozumiałem, ku czemu zmierza. Dopóki nie ma nadziei, dopóty nie ma
[ Pobierz całość w formacie PDF ]