pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- Gordon Dickson Dragon 02 The Dragon Knight (v1.4)
- Gordon Dickson Dragon 05 The Dragon, the Earl, and the Troll (v1.2)
- Korman Gordon 39 wskazówek tom 2 Fałszywa nuta
- Gordon Dickson The Last Dream (v1.1) (lit)
- Gordon Dickson Hour of the Gremlins
- Andrzej Sejan_Intruz i inne opowiadania
- Gordon Abigail Medical Romance 133 Lekarz policyjny
- 8 JK13 ALEKSANDRA NIEWIARA, Badania etymologii a odtwarzanie językowego obrazu Âświata
- Jennifer R. 01 Alt. (tśÂ‚um. nieoficjalne)
- Bunch, Chris Shadow Warrior 01 The Wind After Time
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- nea111.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nad sobÄ…?
Dzień był ciepły i ogród wyglądał przepięknie. Kwiaty odci-
nały się \ywymi barwami od ziemi, ptaki skakały \wawo wśród
traw, pacjenci spacerowali alejkami albo siedzieli na Å‚awkach.
- Dzień dobry, siostro - usłyszała Cassandra, gdy skuszona
sielskim widokiem wyszła do ogrodu zaczerpnąć świe\ego po-
wietrza.
Był to Gary Horton, portier, młody chłopak w d\insach i ba-
wełnianej koszulce, który jak zwykle przyszedł wcześniej, by
przed pracą zająć się ogrodem. Młody portier z zapałem opowia-
dał o swojej córeczce, która wkrótce miała pójść do szkoły. Cas-
sandra słuchała go, udając zainteresowanie. Po chwili zobaczyła
Bevana, który wychodził z Joan ze szpitala.
Bez wątpienia Bevan uwa\ał jej zachowanie za dziwne. Do-
wodziła tego jego uwaga, \e oboje są wolni. Pewnie chętnie
wykorzystałby tę sytuację, gdyby nie wiązało się to z \adnymi
zobowiązaniami i gdyby ona przystała na taki układ.
W takim razie mo\e tamta chwila nie znaczyła dla niego
wiele, chocia\ ona bardzo ją prze\yła. Wkrótce wszystko się
wyjaśni.
Serce zaczęło jej bić mocniej. Bevan zaraz podejdzie i wyraz
jego twarzy powie jej, co myśli o wczorajszym wieczorze.
Chciała, by czuł to samo co ona - to, \e pomiędzy mmi powstaje
coś cudownego, \e w końcu znalazła człowieka, którego mo\e
pokochać.
Bevan jednak nie podszedł do niej. Po\egnał się z Joan,
wsiadł do samochodu i odjechał.
Nie wiadomo, czy widział ją, lecz Joan spostrzegła ją od razu
i podeszła z zatroskanym wyrazem twarzy.
- Bill nie czuje się najlepiej - powiedziała. - Był pacjentem
Johna Forrestera, więc poprosiłam Bevana, \eby pojechał na
farmę i go zbadał.
- Co mu jest?
- Mo\e grypa, ale poci siÄ™ tak bardzo, \e w nocy trzykrotnie
zmieniałam pościel.
- To znaczy, \e został w domu?
Joan westchnęła.
- Niestety, wstał o świcie. Wyglądał okropnie, nie mógł nic
przełknąć i poszedł na farmę bez śniadania.
- Więc Bevan nie będzie go mógł zbadać?
- Dzwoniłam na farmę. Będą się starać namówić Billa, \eby
wrócił do domu na badanie.
- Jedz do niego. Zajmę się wszystkim - powiedziała stanow-
czo Cassandra.
Joan wyraznie się wahała.
- Nie. Skoro Bill upiera się pracować jak zwykle, nie mam
po co zwalniać się z pracy. Ale pojadę w przerwie na lunch.
Nie jadł śniadania, więc na pewno wpadnie do domu coś prze-
kąsić.
Joan nie wróciła po lunchu do szpitala. Zadzwoniła do Cas-
sandry z informacją, \e Bill poczuł się tak zle, \e sam wrócił do
domu i poło\ył się do łó\ka. Tam zbadał go Bevan.
- Jest bardzo chory - powiedziała zatroskanym tonem. - Ma
wszystkie objawy grypy, a na dodatek boli go głowa i plecy.
Nie ma kompletnie siły. - Głos jej się załamał. - Zawsze mó-
wię krewnym naszych pacjentów, \eby nie wpadali w panikę,
a sama właśnie to robię, ale gdyby coś mu się stało, nie zniosła-
bym tego.
- Bevan to bardzo dobry lekarz - pocieszyła ją Cassandra.
- Niezale\nie od tego, co o nim myślę prywatnie, zna się na
swojej pracy i zawsze bierze pod uwagę wszelkie ewentualności.
- Masz rację. Pobrał Billowi krew do analizy, ale nie chciał
się ze mną podzielić swoimi obawami, więc będę musiała pocze-
kać na wynik. Tylko \e przecie\ nie bada się krwi przy zwykłej
infekcji wirusowej. Co on podejrzewa?
- Mo\e sprawdza, czy to nie jest coś, czym Bill zaraził się
w Kenii.
- Tak, mo\e... A nic nie mówi, \eby nas nie straszyć, zanim
sprawdzi, czy siÄ™ nie myli.
- Oczywiście - zapewniła ją Cassandra. - Na razie zostań
w domu, dopóki Bill nie poczuje się lepiej.
Wczesnym wieczorem Mark wybrał się na urodziny do kole-
gi, Cassandra zaś wyszła do ogrodu kosić trawę. Było to pierwsze
koszenie po zimie. Zawsze bardzo je lubiła, bo oznaczało ono,
\e zbli\a siÄ™ lato, tym razem jednak, pchajÄ…c terkoczÄ…cÄ… kosiarkÄ™
przed sobą, myślała o czymś innym.
Po powrocie do domu natychmiast zadzwoniła do Joan i usły-
szała, \e stan Billa nie uległ zmianie. Bill nadal zlewał się potem,
nie chciał jeść i ogólnie czuł się okropnie.
- Przecie\ to był chodzący okaz zdrowia - mówiła Joan.
- Nigdy w \yciu nie był powa\nie chory, a teraz całkiem zwaliło
go z nóg. Na razie Bevan przepisał mu antybiotyk, ale \adne
z nas nie wierzy, \e to jest grypa. W ka\dym razie nie jest to
grypa, jakÄ… znamy.
W głosie Joan brzmiał wyrazny niepokój.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]