pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- Guy Gavriel Kay Fionavar 01 The Summer Tree
- A_Perfect_Passion_ _Kay_Piper
- 22. Hooper Kay Namiętności 22 Miłość pod specjalnym nadzorem
- Grant Naylor Better Than Life
- 0470. DUO Armstrong Lindsay Nad zatokć… w Sydney
- brust steven yendi
- Charlotte Stein All Other Things [EC Exotica] (pdf)
- Gray John Marsjanie i Wenusjanki rozpoczynajć… śźycie od nowa
- Felicitas_Ivey_ _Back_to_the_Dream
- 2004 67. Trzy wesela 2. Sharpe Isabel Wesele na Karaibach
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- elau66wr.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nieznajomych, spokojnie maszerujÄ…cych w stronÄ™ domu.
- Do nogi - rozkazała Troy z nieznacznym gestem ręki i poszła dalej.
Psy natychmiast zajęły pozycje po obu jej stronach, idąc za nią.
Dallas zerknął na psa pomiędzy nim a Troy.
- Nie myśl, że się skarżę, ale zaakceptowały nas diabelnie szybko.
- Dziękuj niebiosom, że to psy strażnicze, a nie bojowe - odmruknęła. - Tamte słuchają tylko swoich
przewodników.
UÅ›wiadamiajÄ…c sobie nagle ciszÄ™ panujÄ…cÄ… wokół do¬mu i mrok w oknach, Dallas zniżyÅ‚ gÅ‚os:
- Cieszę się, naprawdę. Ale czy jesteś pewna, że nie ma tu strażników?
- W miarÄ™.
- Troy ...
- Och, tak, jestem pewna. Strażnicy wynieśli się razem z właścicielem, jego żoną i jej brylantami.
Nie będzie ich tylko przez jedną noc, a on wierzy w zabezpieczenie elektroniczne i kamery
podłączone do monitorów tam, w budce strażników. Jedyny strażnik, który tego pilnuje jest
pożeraczem kryminałów i wziął sobie dziś do pracy śliczny, opasły i mrożący krew w żyłach tomik
- posÅ‚aÅ‚a Dallasowi rozbawione spojrzenie. ¬Zadowolony?
- Z twojego przygotowania - na pewno - odparł szybko. - Martwią mnie jedynie niezależne
czynniki, na przykład zwykły pech.
- Przestań się martwić. Stąd to już pestka. Tamto okno na drugim piętrze ma kratę, czasowo
odłączoną od systemu alarmowego. Sejf jest w pokoju po drugiej stronie holu; zadrutowany, ale
alarm można przeskoczyć nie ruszając całego systemu. A sejf w pustym mieszkaniu otworzy nawet
pięciolatek.
- Skąd masz te wszystkie informacje? - zapytał, lekko potrząsając głową.
- Sekret firmy - mruknęła, zatrzymując się o kilka stóp od domu, żeby spojrzeć na okno na drugim
piętrze. - Daj mi sznur.
Zapadła chwila kłopotliwego milczenia.
- Myślałem, że ty go masz - wyznał wreszcie Dallas zduszonym głosem.
Odwróciła się ze zdumieniem, walcząc ze sobą, żeby nie klapnąć tam, gdzie stała i nie wybuchnąć
głupim śmiechem. Wreszcie westchnęła i, starając się zachować spokój, stwierdziła:
- No, to lepiej zacznijmy szukać.
- Czego? - zapytał z lekka roztrzęsiony.
- Drabiny, do cholery.
9
Od tej chwili wydarzenia potoczyły się w stylu komediowym przeplatanym nagłymi wstrząsami
niebezpiecznej rzeczywistości. Troy nie miała ochoty na powrót pod obstrzałem kamer i przez
kratę, więc wybiła sobie z głowy logiczny pomysł, aby podejść do ogrodzenia i poprosić Jamiego o
sznur.
Zaczęli szukać drabiny. Znalezli ją w przybudówce, zamkniętej na dość prosty zamek. Pomrukując
do siebie Troy zaczęła go otwierać, bacznie obserwowana przez Dallasa.
Drabina podenerwowała psy i musieli spędzić parę minut na ich uspokajaniu. Potem, po
uzgodnieniu, że Dallas pozostanie - aczkolwiek niechętnie - na dole wraz ze zwierzętami, Troy
zwinnie wdrapała się po drabinie aż do drugiego piętra, do okna z kratą zabezpieczającą"
I okazało się, że krata rzeczywiście była zabezpieczająca; oparła się wszelkim wysiłkom Troy, żeby
ją otworzyć.
Po denerwujących dziesięciu minutach Troy oparła łokieć o górny szczebel i spojrzała w dół.
Dallas, trzymający drabinę od dołu i oba psy - wszyscy razem spojrzeli na nią. Miotając się
pomiędzy śmiechem a smutnym wnioskiem, że oczywiście wszystko musi iść zle właśnie wtedy,
gdy chciaÅ‚a mu pokazać, że wszystko idzie tak dobrze, Troy zwalczyÅ‚a nagÅ‚Ä… chęć odej¬Å›cia.
- Wszystko sprzysięgło się przeciwko mnie - syknęła w dół.
- Co siÄ™ dzieje? - odszepnÄ…Å‚.
- A jak sÄ…dzisz, co?
- Nie mam bladego pojęcia.
Troy z powrotem pochyliła się nad swoim zajęciem, mrucząc:
- Muszę otworzyć to cholerstwo, nawet gdybym musiała zostać tu całą nod
Dwadzieścia minut pózniej krata puściła z trzaskiem i Troy bardzo ostrożnie otwarła okno. Szybko
zamachała do Dallasa na znak, że wszystko w porządku i zniknęła we wnętrzu domu.
Dallas oparł się o drabinę, spojrzał na swych niespokojnych psich towarzyszy, potem na nagle
rozjaśnione księżycem niebo i skrzywił się. Wspaniale. Po prostu świetnie. Teraz tylko
potrzebowali, żeby samotnemu
strażnikowi zachciało się spacerku i żeby odkrył drabinę opartą o ścianę"
Troy wyjrzała z okna. Uczyniła to zupełnie bezgłośnie i dopiero nagłe poruszenie się psów obudziło
uwagę Dallasa. Spojrzał w górę. Oparta łokciem o framugę, miała nieprzenikniony wyraz twarzy.
- To już przestaje być śmieszne - zawołała do niego szeptem, w którym mimo wszystko dzwięczał
śmiech.
- Co znowu?
- Sejfu nie ma tam, gdzie miał być.
Po chwili milczenia Dallas stwierdził smutno:
- Kochanie, czy nie powinniśmy poszukać ci innego zajęcia?
- Chciałam tylko ostrzec cię, że to może chwilę potrwać - odparła z westchnieniem. - Może będę
musiała przeczesać cały ten cholerny dom.
- Drabina sterczy jak kogut pośród kurcząt zauważył - a na niebie ani chmurki.
- Opuść ją i oprzyj o mur - zaproponowała.
Zagwiżdżę, kiedy jej będę potrzebować.
- JesteÅ› pewna?
- Jasne. - Znowu zniknęła w oknie.
Dallas ostrożnie opuścił drabinę i oparł ją o ścianę domu, cicho uspokajając oba coraz bardziej
nerwowe psy. Z trudem powstrzymywał wybuch śmiechu. Nawet w tak poważnej chwili rozpacz
Troy wydawała mu się zachwycająco komiczna.
Nie było jej zbyt krótko, aby zaczął się martwić. Już po pół godzinie usłyszał jej głos, rozkazujący
"Lap!" i starannie zwinięty rulon wpadł mu w ręce. Potem, zanim zdołał zrobić coś więcej niż
drobny kroczek w stronę drabiny, ujrzał, że wyłazi z okna nie oglądając się, czy ma dokąd.
- Hej!
- A teraz będziesz łapał mnie! - poleciła, wisząc bez tchu na parapecie okiennym, opuszczając szybę
przynajmniej na tyle nisko, aby nie przytrzasnąć sobie palców.
- Drabina ...
- Nie ma czasu! - Jej stopy były niemal w jego zasięgu, gdy szepnęła - Lecę! - i puściła parapet.
Złapał ją bez trudu, choć siła upadku zmusiła go do paru tanecznych kroków, które zaskoczyły psy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]