pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- Feasey Steve Wilkołak 04 Igrzyska demonów Całość
- Angel Martinez A Different Breed [AQ] (pdf)
- Charles Martin W pogoni za świetlikami
- The Disinherited Steve White
- Dav
- James Fenimore Cooper Autobiography Of A Pocket Handkerchief (PG) (v1.0) [txt]
- Krawczuk Aleksander Tytus i Berenica
- Ebook Buddhism The Heart Sutra
- Anki podrecznik uzytkownika
- Lois McMaster Bujold 01 Falling Free
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lolanoir.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
górę nogi i ściskając w rękach poduszkę, powiedziałem na głos:
Przepraszam, przepraszam".
W nocy usłyszałem kilka cichych stęknięć i kroków i wydaje mi
się, że wszyscy mieliśmy niespokojny sen. Jednak o piątej rano
nie poruszało się już nic prócz moich oczu, zachwyconych tym,
że mają do rozczłonkowania nowy sufit. W Santa Monica
zapanowała w końcu cisza, co wprawiło mój umysł w stan
będący przeciwieństwem zen. Zamiast wyzbyć się wszelkich
myśli, moja głowa pękała wprost od faktów, liczb, rewelacji,
asocjacji oraz produktów. Po wykoncypowaniu, bądz też raczej
wydedukowaniu, jak wpuszcza się do tubki trójkolorowa pastę
Aąuafresh, stworzyłem nowy magiczny kwadrat:
Babcia Philipa Brian
Lorrai Rite
?
ne Aid
Teddy Zanrjy Clariss
a
Kiedy kontemplowałem ten diagram mego bieżącego życia,
jeden z jego komponentów, Teddy, otworzył zc skrzypieniem
drzwi sypialni, wszedł na czworaka do salonu i zatrzymał się.
Komponent spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Zrobił zwód w
prawo, skręcił w lewo i wstał, przytrzymując się ściany i
odrywając ode mnie wzrok tylko na kilka niezbędnych sekund.
Następnie odwrócił się, oparł dłońmi o ścianę i obchodząc
dookoła pokój, dotarł do sofy, na której tak usilnie starałem się
zasnąć. Tam klapnął na tyłek i wyciągnął do mnie ręce, co, jak
przypuszczałem, stanowiło sygnał, że mam go podnieść.
Zrobiłem to i posadziłem go sobie na piersi, gdzie siedział
ukontentowany przez mniej więcej minutę, podczas gdy ja
gadałem do niego, używając słów, w których często
powtarzała się litera b", uważałem bowiem, że ta litera może być
zabawna dla jednolatka. Zacząłem od realnych słów baba,
bąbel, bubek, potem zaś przeszedłem do niemających sensu
dzwięków bobo, buba, bimbo. Na jego twarzy ukazywały się
kolejno skupienie, niezadowolenie, radość, konfuzja i stres,
chociaż z tego, co wiedziałem, nie było żadnego powodu, aby
odczuwać niezadowolenie, radość, kontuzję i stres. Z wyjątkiem
litery b".
Kładąc mu rękę na brzuchu i łaskocząc, odkryłem, że moja dłoń
obejmuje całą jego klatkę piersiową. Podniosłem go i
przytrzymałem nad głową na sztywno wyciągniętej ręce, co
wyraznie mu się spodobało. Kiedy przechylałem go z boku na
bok, rozkładał szeroko ręce i przez kilka chwil przypominał
samolot na kiju. Ta symulacja lotu sprawiała mu chyba niebywałą
przyjemność.
Fruwasz, Teddy? Fruwasz w powietrzu? usłyszałem z tyłu
głos jego matki. Musiała wyczuć, że mały wyszedł z łóżka.
Rano wymknęli się niczym opuszczająca oazę karawana, i cisza,
która zapadła, wyprowadzała mnie z równowagi.
*
Przez kilka następnych dni nic się nie działo. Z przykrością
myślałem o tym, że regularne wizyty Clarissy dobiegły końca.
Nie wiedziałem, czym wypełnić te dwie godziny, podwójne
gwiazdy, wokół których obracał się mój tydzień. Martwiłem się
również o Clarissę, która
przez kilka dni w ogóle się nie odzywała. Zastanawiałem się, czy
nie zostałem wykluczony z grupy, ponieważ moja osoba
przypominała o czymś strasznym. Jednak w dniu i prawie
dokładnie w porze jej normalnych odwiedzin zobaczyłem
ClarissÄ™, przechodzÄ…cÄ… przez ulicÄ™ z Teddym i trzymajÄ…cÄ… go pod
pachą niczym worek z nawozem. W drugiej ręce niosła wypchaną
torbę, z której wystawały rzeczy przeznaczone dla małego
dziecka.
Otworzyłem drzwi i chciałem powiedzieć cześć", lecz ona nie
dała mi dojść do słowa i zapytała, czy mogę coś dla niej zrobić.
Była tak zirytowana, że obawiałem się, iż zużyje cały zapas
irytacji, której mogła potrzebować przy innej okazji.
Czy mógłbyś zaopiekować się przez kilka godzin Teddym?
Nic nie mówiąc, zszedłem po schodach i wziąłem od niej
chłopca. Gdy to robiłem, zrozumiałem, dlaczego niosła go
niczym worek z nawozem. Trzeba go przewinąć oznajmiła.
I to jak najszybciej, pomyślałem. Zrobię to teraz dodała,
wchodząc do mieszkania. To powinno mu wystarczyć.
Clarissa, która była najwyrazniej spózniona, zmieniła mu
błyskawicznie pieluszkę, wskazała kilka zabawek, które powinny
go zająć, dała mi butelkę soku jabłkowego, zapisała numer swojej
komórki, usiłowała wytłumaczyć, dlaczego tak się śpieszy,
obiecała, że będzie z powrotem za dwie godziny, dodała, że
Lorraine wróciła do Toronto, ucałowała Teddy'ego na
pożegnanie, uściskała mnie na pożegnanie i wyszła.
W ten sposób przedzierzgnąłem się z pacjenta Clarissy w
opiekuna jej syna.
Usiedliśmy z Teddym na podłodze i opróżniłem torbę, w której
było dwanaście drewnianych klocków. Klocki te stały się dla nas
idealną rozrywką, ponieważ Teddy'ego fascynował ich kształt,
ciężar oraz odgłos, jaki wydawały, zderzając się ze sobą, mnie
zaś wyryte na nich samogłoski i spółgłoski. Niełatwo było złożyć
z nich konkretne słowa. Za dużo było C", B", G", X" i Y",
za mało A", E" i I". W związku z czym, podczas gdy on starał
się z nich coś wznieść, ja starałem się je sensownie ułożyć.
Cokolwiek zrobiłem, Teddy to burzył, cokolwiek rozrzucił, ja
odbudowywałem, on układał klocki na chybił trafił, ja starałem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]