pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- Darwin Charles, The Next Million Years (how to kill off excess population) (1953)
- Clarke Arthur Charles 2061. Odyseja Kosmiczna
- Charles Williams Man on a Leash (1973) (pdf)
- Charles Higham Trading With The Enemy
- Martin Steve Cala przyjemnosc po waszej stronie
- Angel Martinez A Different Breed [AQ] (pdf)
- Peggy Moreland W pogoni za marzeniem
- Haasler Robert A. 6. śąycie seksualne ksi晜źy
- Gordon Dickson Dragon 05 The Dragon, the Earl, and the Troll (v1.2)
- 035.Daniels_Kayla_Portret_pewnej_rodziny
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- quendihouse.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Przyglądał się i pakunkowi, i mnie.
- No dalej, otwórz to.
Położył fragmencik puzzla, który trzymał w ręce, i nadal przyglądał się
pakunkowi. Wsunął palec pod taśmę klejącą i powoli odwinął papier.
Gdy zdjął również folię bąbelkową, ukazało się pudełko. Chłopiec spojrzał na
mnie, potem na pudełko i znów na mnie. Odpiął zapięcie zabezpieczające pokrywę, a
potem powoli ją podniósł. Oczy zrobiły mu się okrągłe, gdy ujrzał blask bijący od
ołowianych figurek. Powoli wyciągał każdą z nich i przypatrywał się detalom. Najpierw
było coś, co wyglądało jak wieża zamku, potem coś na kształt końskiej głowy, a potem
dwie następne figury, król i królowa. Zamknął pudełko, wziął ręcznik papierowy znad
umywalki i wytarł starannie każdą figurkę.
Następnie ustawił figurki na szachownicy i spojrzał na mnie.
Wzruszyłem ramionami. - Nigdy w to nie grałem... nigdy.
Uniósł jedną brew, sięgnął do szachownicy i przesunął jedną z figurek w moją
stronę. Gdy to zrobił, wsunął stopę pod pośladki, dzięki czemu znalazł się trochę wyżej, a
potem sięgnął na moją stronę szachownicy, by przesunąć jeden z moich pionków do
siebie. Gdy już to zrobił, spojrzał na mnie i znów na szachownicę. Spróbowałem się
wciągnąć, wykonując swoje ruchy, ale rezultat był taki, że przegrałem w ciągu trzech
minut.
Gdy jego wieża pokonała mojego króla, postawił go przed sobą i uniósł brwi dwa
razy do góry. Spojrzałem na jego połowę stołu udekorowaną moimi pionkami i
powiedziałem:
-JesteÅ› dobrym nauczycielem.
Otworzył szybko swój notatnik i napisał coś, nawet nie patrząc na kartkę, a potem
przesunÄ…Å‚ papier w moim kierunku. JESTEZ
BEZNADZIEJNY. Zaśmiałem się.
- Dziękuję.
W stołówce było cicho. Zauważyłem kobiety krzątające się po kuchni, ale
właściwie byliśmy sami. Dzieciak lubił rywalizację - lubił wygrywać, ale dobrze czuł się
w moim towarzystwie. Gdy pokonał mego króla po raz piąty, zapytałem:
-Jak twoje plecy?
Na stole przede mną leżało kilka figurek, które zbiłem. Wziął jedną z nich,
postawił przede mną i skrzyżował ramiona. Nauczyłem się już, że chociaż jego usta nie
wypowiadały słów, potrafił się świetnie porozumieć. Aby dowiedzieć się, co ma do
powiedzenia, trzeba się było nauczyć go słuchać.
- Czy mogę cię o coś zapytać?
Wzruszył ramionami. Rozejrzałem się wokoło.
- Podoba ci siÄ™ tutaj?
Spojrzał na mnie, jakbym spadł z księżyca.
- No dobrze, niewłaściwe pytanie - przerwałem na chwilę, ważąc słowa. -
Chciałbyś opuścić to miejsce i pójść do rodziny zastępczej?
Znów pisał, nie patrząc, ale pomagając sobie lewą ręką.
TO ZALE%7Å‚Y.
- Od'czego?
Napisał, patrząc przez ramię: OD TEGO, KTO JEST T RODZIN.
Dzieciak był bystry.
- Pamiętasz mojego wujka Willeeego? Wskazał na czapkę.
- A gdyby to wujek Willee zabrał cię do siebie do domu, zanim odkryją, gdzie
mieszkasz, i poszukajÄ… twojej prawdziwej rodziny?
Wskazał na mnie. Kiwnąłem głową i dopowiedziałem:
- Ja już tam nie mieszkam, ale często się pojawiam. Myślę, że zamieszkałbyś w
moim dawnym pokoju.
Spojrzał na szachy i wskazał na nie.
- Są twoje, gdziekolwiek pójdziesz, zabierzesz je z sobą. Znów wytarł każdą
figurę i ułożył je w przypisanych im miejscach w pudełku, zamknął pokrywę i zarówno
pudełko, jak i swój notes wpakował pod pachę, jakby to była sterta książek. Gdy tak
siedzieliśmy, czekając, który z nas się pierwszy odezwie, jedynym dzwiękiem było
stukanie jego butów o podłogę, które brzmiało, jakby strzelał karabin maszynowy.
Rozdział 15
Usiadłem na dziobie łodzi i patrzyłem na mokradła. Aódka była kiedyś wilkiem
morskim, ale po strzelaninie, kiedy omal nie zatonęła, należałoby w nią zainwestować
więcej, niż miałem, żeby mogła wrócić na szerokie wody. Broń automatyczna robi więcej
szkód niż bąbelki na wodzie. To nie znaczy, że nie mogła dryfować na wodach
wewnętrznych i utrzymywać się na powierzchni dla jednego chłopaka, który chciał w
niej spać.
Gdy załatałem już wszystkie dziury po kulach, wydałem masę pieniędzy, by
uruchomić całą mechanikę. Mechanizmy działają więc bez zarzutu, ale jeśli chodzi o
urodę, można by jej wiele zarzucić. Myślałem o tym, siedząc na dziobie
spodenkach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]