pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- Irlandzkie marzenia (Irlandzki buntownik) Roberts Nora
- Bullen Alexandra Życzenie 02 Złudne marzenia
- Charles Martin W pogoni za świetlikami
- Alan Dean Foster Commonwealth 06 The Howling Stones
- 0555. McCauley Barbara Odzyskana córka
- Ann Hinnenkamp Dyad Dreams [EC Blush] (pdf)
- Antologia Upiorny narzeczony
- Boy śąeleśÂ„ski, Tadeusz SśÂ‚ówka
- 5.Michael.Moorcock Znikajć…ca Wieśźa
- 120. Danton Shelia Udany tandem
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lolanoir.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
chyba też starałby się dowiedzieć, kto nim był w rzeczy
wistości.
Gdy parkował przed swoim sklepem, minęła już dziesiąta.
Wyjął kluczyki ze stacyjki, wyłączył światła i w ciem
nościach sześć razy zaczerpnął tchu. Wiedział, że sześć, bo
liczył. Czekał, które z nich zdecyduje się przerwać milczenie.
Pierwsza nie wytrzymała Macy.
- Znasz tÄ™ Tompkins?
- Nie. Nigdy o niej nie słyszałem.
- To chyba jej panieńskie nazwisko - myślała Macy
na głos. - Jeżeli wyszła za mąż, teraz nazywa się inaczej.
- Tak - zgodził się. - Chyba tak. - Przez chwilę się
wahał, niepewny, czy Macy chce kontynuować swoje śle
dztwo, i jeszcze bardziej niepewny, czy sam chce siÄ™ w to
włączać. - Mógłbym popytać - zaproponował. - Spraw
dzÄ™, czy ktoÅ› coÅ› o niej wie.
- Byłabym ci wdzięczna.
Otworzyła drzwiczki, ale Rory chwycił ją za ramię,
zanim zdążyła wysiąść.
- Jesteś pewna, że tego chcesz? To znaczy... możesz
narazić się na jeszcze większe cierpienie, grzebiąc w prze
szłości.
Obejrzała się na niego przez ramię.
- A ty na moim miejscu zrezygnowałbyś?
W ciemnościach nie widział dobrze jej twarzy, ale i tak
zrobiło mu się jej żal. Była blada, oczy lśniły od niewyla-
nych łez. Z westchnieniem puścił jej ramię.
- Nie, chyba nie.
44
Wysiadła i szła do swojego dżipa. Rory już wkładał
kluczyki do stacyjki. Nagle usłyszał szloch. Przez chwilę
chciał uciec i zostawić ją samą, ale palce mu zesztywniały
i nie mógł przekręcić kluczyka.
Klnąc pod nosem, wyskoczył z samochodu, podszedł
do Macy i obrócił ją twarzą do siebie.
- Chodz do mnie - szepnął i przytulił ją.
Nie chciała pociechy. Stała w jego objęciach sztywna,
pięściami odgrodziła się od niego. Ale go nie odepchnęła,
co go zdziwiło. Po prostu płakała. Wstrząsało nią rozpacz
liwe łkanie, a jemu topniało serce. Już po chwili miał
mokrą koszulę, jej gorzkie łzy paliły mu skórę jak kwas.
Nie wiedząc, co zrobić, tylko wcisnął sobie jej głowę pod
brodÄ™.
Jest taka szczupła, pomyślał, głaszcząc ją po plecach.
Wyczuwał każdą kosteczkę, każde żebro. Ale ta szczu
płość nie była oznaką słabości. Macy była silna, zarówno
ciałem, jak i duchem. Widział przecież, jak nosi ciężkie
skrzynki z roślinami, jakby były puste. I śmiało stawiła
czoło całemu rodowi Tannerów, którzy, zebrani razem,
niejednego mężczyznę zmusiliby do odwrotu.
Gdy tak głaskał ją po plecach, poczuł wreszcie, że
sztywność jej ciała ustępuje. Przestała zaciskać pięści.
Ręce, jak i resztę ciała, miała szczupłe i delikatne, lecz
silne. Ciekawe, jak by to było poczuć je na gołej skórze.
Zadrżała. Objął ją mocniej, uścisnął, by dodać jej otuchy.
- Już w porządku? - spytał.
Skinęła głową.
Wyciągnął chusteczkę z kieszeni i wcisnął jej w rękę.
Odstąpiła o krok i wytarła oczy.
45
- Dasz radę sama pojechać do domu? - spytał.
Skinęła głową jeszcze raz, ale nie patrzyła na niego,
jakby się wstydziła spojrzeć mu w oczy.
- Mogę jechać za tobą, jeśli chcesz - zaproponował.
- Albo cię odwiozę. Dżipa możesz tu spokojnie zostawić
na noc.
- Nie, dziękuję. Nie trzeba. - Odwróciła się i, stojąc
już tyłem do niego, mruknęła: - Dziękuję. - Wsiadła do
samochodu i odjechała.
Rory patrzył za nią. To jedno słowo: Dziękuję" spra
wiło, że zastygł w miejscu. Chociaż z trudem je z siebie
wycisnęła, wypowiedziała je szczerze, a ta szczerość po
ruszyła go do głębi.
Czekał, aż znikną tylne światła dżipa. Zastanawiał się,
czy za nią pojechać. Teraz, gdy jest taka smutna, nie po
winna być sama.
Ale zawrócił do swojego pikapa. Nie może dać się
ponieść uczuciom. Macy stanowiła zadanie powierzone
mu przez braci. Nic więcej. Gdy znajdzie ojca, wyjedzie
z miasta i jego związek z tą sprawą się skończy.
Jednak nie wsiadał do samochodu. Czuł głuchy ból.
Niestrawność? Chwilę się nad tym zastanawiał, a potem
zdecydowanym ruchem wgramolił się na fotel. Pewnie
niestrawność. Przecież nie czuje nic do Macy Keller.
Macy leżała na wąskim łóżku w swojej przyczepie.
Oczy miała spuchnięte od płaczu. Powiedzieć, że przeżyła
rozczarowanie, to mało. Pokładała taką nadzieję w Dixie.
Ale Dixie nic nie wiedziała o jej ojcu.
Ależ ta kobieta ma charakterek! - pomyślała, usiłując
46
skupić uwagę na innych sprawach niż poszukiwanie ojca.
I z całą pewnością nie stara się nikomu umilić przykrej
prawdy. Ale najwyrazniej uwielbia Rory'ego.
Macy zmarszczyła czoło, przypominając sobie, jak Ro-
ry chwycił Dixie w objęcia i ze śmiechem się z nią okręcił.
Rory to flirciarz. Widziała dosyć, by być tego pewna.
Na wspomnienie Rory'ego zakopała się głębiej w po
[ Pobierz całość w formacie PDF ]