pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- Kleypas Lisa Bow Street 3 Worth Any Price
- Hovirag es a titkos legyezo Lisa See
- Lisa Marie Rice M
- Diana DeRicci Embraced by Passion (pdf)
- Courths Mahler Jadwiga Czerwone róśźe
- Guy Gavriel Kay Fionavar 01 The Summer Tree
- E BOOK A.A. Milne Winnie the Pooh (1920)
- DeSoto Lewis Malarz nadziei
- Lucifer Ahriman Asuras
- LE Modesitt Corean 06 Soarers Choice (v1.5)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- nea111.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Moja mama mieszka na Florydzie. GdzieÅ› tam. Chyba. - Wzrusza ramionami. -
Wychowywał nas ojciec. Powiedzmy. Tak naprawdę to chyba wychowywał mnie brat.
Janie zwija się w kłębek i obserwuje go. On jest gdzieś daleko, więc czeka.
- Tata był w Wietnamie, ju\ pod koniec wojny. To mu namieszało w głowie. - Cabel
patrzy na Janie. - Kiedy mama odeszła, zrobił się paskudny. Krótko mówiąc, prał nas, ile
wlezie... - Cabel wbija wzrok w stół. - Umarł. Kilka lat temu. Ale spoko. Kumasz? Zamknięty
rozdział. Koniec. - Cabel wstaje z kanapy i się przeciąga.
Janie te\ wstaje.
- Zabierz mnie tam, za dom - prosi.
- Co?
- Poka\ mi. TÄ™ szopÄ™.
Cabel przygryza wargÄ™.
- Dobrze... - Waha się. - Widzisz, ja... Nie byłem tam od dość dawna. To była...
kiedyś... moja kryjówka.
Janie kiwa głową. Bierze kurtkę. Rzuca Cabelowi jego kurtkę. Wychodzą tylnymi
drzwiami.
IdÄ… po trawie chrupiÄ…cej od szronu.
Czują w powietrzu smak śniegu.
Kiedy sÄ… ju\ blisko, Cabel zwalnia.
- Idz pierwsza - mówi. Zatrzymuje się na skraju małego uśpionego ogródka.
Janie patrzy na niego. Boi siÄ™.
- Dobra. - Wysoka trawa skrzypi pod jej nogami.
Janie wślizguje się w ciemność za szopą i znika z pola widzenia Cabela. Przystaje i
patrzy na ścianę z desek, czekając, a\ jej wzrok przywyknie do ciemności. Widzi miejsce,
gdzie opierała się w snach, i staje tam.
Patrzy na lewo.
Czeka na potwora.
Ale teraz wie, \e ten potwór umarł razem z ojcem Cabela.
Zakrada się do rogu, by spojrzeć na miejsce, z którego potwór wychodził.
I widzi to wszystko, jak na \ywo.
Cabel wybiega z domu. Trzaska drzwiami.
MÄ™\czyzna na schodkach wrzeszczy. Idzie za nim.
Cios pięścią w twarz Cabela.
Benzyna lejÄ…ca siÄ™ na jego ubranie.
Ogień i wrzaski.
Przeobra\enie.
I potwór biegnący w jej stronę z no\ami zamiast palców. Wyjący.
Janie, w ciemności, zaczyna panikować.
Nabiera powietrza.
Potrzebuje, rozpaczliwie potrzebuje usłyszeć, \e to był tylko sen.
Cabel siedzi na schodku pod tylnymi drzwiami. Milczy. Janie podchodzi do niego.
Bierze go za rękę. Prowadzi go do środka.
Dom jest ciemny. Janie na oślep szuka włącznika lampy. W jej świetle oboje rzucają
cienie na dalszą ścianę. Janie zaciąga zasłony. Bierze swoją i jego kurtkę i wiesza je na krze-
słach w kuchni. Cabel stoi nieruchomo, obserwując ją.
- Poka\ mi - prosi Janie. Jej głos lekko dr\y.
- Co mam ci pokazać? Zdaje się, \e widziałaś ju\ wszystko. - Próbuje odczytać jej
myśli. Jego śmiech jest głuchy, nerwowy.
Janie unosi ręce i powoli rozpina mu koszulę. Cabel gwałtownie łapie powietrze. Na
chwilę zamyka oczy. W końcu je otwiera.
- Janie - mówi.
Jego koszula le\y na podłodze.
Janie podciÄ…ga mu podkoszulek. Tylko odrobinÄ™. Obserwuje jego oczy. Widzi w nich
błaganie.
Wsuwa palce pod materiał. Dotyka ciepłej skóry na jego bokach, w pasie. Czuje, jak
jego płytki oddech przyspiesza. Przesuwa dłonie wy\ej.
Wyczuwa blizny.
Cabel oddycha urywanie i odwraca głowę. Cień jego warg dr\y na ścianie. Poni\ej
podskakuje jabłko Adama.
- O Chryste - szepcze. Głos mu się łamie. On cały się trzęsie.
Janie ściąga mu koszulkę przez głowę.
Blizny od poparzeń są nierówne, przypominają skorupkę fistaszka. Są na jego brzuchu
i piersi.
Janie dotyka ich.
GÅ‚aszcze.
Całuje.
A Cabel stoi. I płacze. Jego włosy unoszą się, naelektryzowane w suchym zimowym
powietrzu. Jego rzęsy są jak podskakujące pająki w przyćmionym świetle. Nie mo\e tego
znieść.
Pochyla siÄ™ do przodu.
Zwija siÄ™ jak stonoga.
ChroniÄ…c siÄ™.
Osuwa się na podłogę.
- Przestań - mówi. - Proszę cię. Przestań.
Janie przestaje. Podaje mu koszulkÄ™.
Cabel wyciera niÄ… twarz.
Wkłada.
- Chcesz, \ebym sobie poszła? - pyta Janie.
Cabel kręci głową.
- Nie - mówi, trzęsąc się od szlochu.
Janie siada obok niego na podłodze, opiera się o kanapę. Przyciąga go do siebie. On
kładzie głowę na jej kolanach i zwija się na podłodze, a ona głaszcze go po włosach. Zciska
jej nogÄ™ jak pluszowego misia.
Godzina 23.13
Janie budzi go delikatnie, przeczesując palcami jego włosy. Idzie z nim do sypialni. Kładzie
się obok niego na kilka minut. Jego okulary odkłada na nocną szafkę. Przytula go. Całuje w
policzek.
I wraca do domu.
WIELKA WSYPA
WIELKA WSYPA
6 grudnia 2005, godzina 12.45
Janie czeka przy jego stoliku w czytelni.
Po chwili Cabel do niej dołącza.
- Dzisiaj wieczorem muszę pracować - szepcze Janie.
- A potem?
- Tak. Ale to będzie pózno.
- Nie będę zamykał drzwi na klucz - mówi Cabel.
Janie idzie do swojego stolika.
I projektuje nowy sen, specjalnie dla siebie.
Godzina 18.48
Jakiś mę\czyzna wpisuje się do ksią\ki gości w recepcji domu opieki. Rozgląda się, nie
wiedząc, dokąd iść. Janie rozpoznaje go, choć teraz ma szpakowate włosy. Jest starszy. Ma
więcej zmarszczek.
- Zaprowadzę pana - mówi Janie. Pokazuje mu drogę do pokoju pana McVickera.
Puka cicho do drzwi. Otwiera je.
Stary Johnny McVicker odwraca siÄ™ do drzwi.
Widzi swojego syna.
Pierwszy raz od ponad dwudziestu lat.
Starszy pan powoli wstaje z fotela.
Chwyta chodzik.
Tacka z kolacją i ły\ka spadają z brzękiem na podłogę, ale on tego nie zauwa\a.
Wpatruje siÄ™ w syna.
Mówi o wiele za szybko:
- Myliłem się, Edwardzie. Ty miałeś rację. Przepraszam. Kocham cię, synu.
Edward siÄ™ zatrzymuje.
Zdejmuje czapkę. Powoli drapie się w głowę.
Mnie czapkę w dłoniach.
Janie zamyka drzwi i wraca do recepcji.
Godzina 23.08
Parkuje samochód i biegnie w śniegu do domu Cabela.
- Zasuwałam jak dzika - mówi, kiedy jest ju\ u niego. - Szkoda, \e mnie nie widziałeś
z basenami.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]