pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- Dorota Sumińska Autobiografia na czterech łapach
- Green, Simon R Forest Kingdom 02 Blood and Honor
- Flint, Eric Ring of Fire SS anth Grantville Gazette Vol 7
- Henry Kuttner The best of Henry Kuttner 1
- Swobodny upadek jak we Âśnie Leif GW Persson(1)
- Bloodmates 1 Kiss and Tell
- 18th Century Chemical Terms
- recreational.pea.review
- Macomber Debbie Blossom Street 01 Sklep na Blossom Street
- Mcgraw.Hill.Resume.How.To.Prepare.Your.Curriculum.Vitae.Ebook.Cv
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lolanoir.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ogóle nazwać słowami.
- Potrzebujesz czegoÅ› ode mnie?
- Eeee.
- Możesz zacząć od razu? - Yhm.
Nie bardzo wiedząc, jak zakończyć rozmowę, szukam pomocy u Kevina.
- Kev, chcesz coś dodać? Kręci głową zbyt szybko.
- Ja nie. Nic. Nie mam nic do dodania.
Marcus zbiera się do wyjścia, a ja nawet nie zdążyłem zapytać, jak właściwie zamierza mnie chronić.
To zresztą nieważne. Dawno temu przekonałem się, że w razie potrzeby zawsze znajdzie się w pobliżu.
Nie przeszkadza mi więc to, że przez resztę czasu pozostanie w cieniu, choć będzie mi brakowało
naszych pogaduszek.
Kiedy dochodzi do drzwi, te nagle otwierają się i w progu staje Karen Evans. Choć jest najbardziej
wygadanÄ… osobÄ…, jakÄ… znam, na widok Marcusa zamiera w bezruchu. Oczy ma szeroko otwarte, podobnie
jak usta, z których nie wydobywa się jednak ani jedno słowo.
- O mój Boże - odzywa się dopiero po jego wyjściu. - On jest po naszej stronie?
PrzytakujÄ™.
- Bardzo się cieszę. - Uśmiecha się szeroko i klaszcze w dłonie, rozsiewając swój zarazliwy
entuzjazm.
Nie prosiłem jej o przyjście do biura, nie jestem też zwolennikiem niezapowiedzianych wizyt.
- Co tu robisz, Karen?
- Nie wiem& Po prostu się denerwuję i cieszę& więc pomyślałam, że przyjdę i wam trochę pomogę.
Wiesz, pozałatwiam jakieś sprawy, zaparzę kawę& Rozmawiałam z Edną.
Nie ma nic przeciw.
- Edna zgodziła się odstąpić ci załatwianie jakichś spraw i robienie kawy? Ty to masz dar
przekonywania.
Mówię jej, że dziś może zostać, ale proszę, by następnym razem najpierw zadzwoniła.
Rozumiem jej podekscytowanie i wiem, że jako osoba świetnie znająca brata i jego narzeczoną może
nam się przydać, ale nie mam zwyczaju odkrywać wszystkich kart przed klientami. Poza tym nie chcę,
żeby biegała do niego zdawać sprawozdania.
Włączam telewizor, żeby sprawdzić, czy mówią coś o strzelaninie na autostradzie i czy zrobili z niej
wielki temat. Nazywają ją przypadkową, aczkolwiek wspominają, że to ja, ze względu na niedawno
wziętą sprawę Evansa, mogłem być rzeczywistym celem.
- Postrzelili cię? - pyta Karen, a ja nie zadaję sobie trudu, by jej odpowiedzieć, skoro właśnie
dowiedziała się wszystkiego z telewizji.
Zamiast tego chwytam za telefon, by zadzwonić do Pete a Stantona. Chociaż sprawą zajmuje się
policja stanowa, mam nadzieję, że Pete użyje swoich kontaktów, żeby dowiedzieć się czegoś o
napastnikach.
- Niech zgadnę& Czegoś potrzebujesz? - mówi Pete, słysząc mój głos w słuchawce.
- Niesamowite. Skąd ci to przyszło do głowy?
- Skoro widzimy się wieczorem U Charliego , nie dzwonisz do mnie do biura, żeby spytać, co
słychać. A w stu czterdziestu ośmiu przypadkach, kiedy to próbowałeś łapać mnie w pracy, właśnie
czegoś potrzebowałeś.
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak mnie teraz zraniłeś. Mam za sobą dość traumatyczne przeżycia,
niemal otarłem się o śmierć i bardzo łatwo zranić moje uczucia.
Wcale go to nie rusza.
- Możemy przejść do rzeczy?
- Wiesz, że wczoraj do mnie strzelano.
- To dobra wiadomość. Szkoda, że chybili - odpowiada, a po chwili dodaje: - Już podzwoniłem tu i
tam.
- To znaczy?
- %7łeby się dowiedzieć czegoś o tych gościach. Przecież tego pewnie chcesz, mam rację?
- Ty to jesteś gość! Ja stawiam wieczorem.
- No myślę.
Wysyłam Karen po pączki i wafelki Necco ze szczegółową instrukcją, by kupiła czekoladowe, które
osobiście uważam za znacznie lepsze od wielosmakowych. Czas poddać ją próbie.
Ten czas wykorzystujemy z Kevinem na szybką burzę mózgów. Uważam, że powinniśmy brać pod
uwagę trzy hipotezy. Pierwsza: prokuratura się nie pomyliła i Richard jest rzeczywiście winny. Choć nie
możemy takiej możliwości wykluczyć, nie ma też sensu jakoś specjalnie się na niej skupiać.
Druga: cała ta sprawa ma związek ze zmarłą Stacy Harriman. Tylko po co ktoś miałby zabijać ją, a
ratować Reggiego? Jeśli zamierzał ją zamordować, czemu nie zostawił psa na łodzi z Richardem? Nawet
jeśli morderca był jakimś cudem zagorzałym miłośnikiem psów, jakoś trudno uwierzyć, że popełniając
taką zbrodnię, miał jeszcze głowę, by myśleć o zabraniu psa.
I wreszcie trzecia: ktoś wrobił Richarda, który albo się komuś naraził, albo wiedział lub miał coś, co
zagrażało komuś innemu. To może być nasza żyła złota, biorąc pod uwagę pracę Richarda w urzędzie
celnym. Trzeba z nim o tym jak najszybciej porozmawiać.
Karen wraca z siatką pełną pączków z dżemem i bitą śmietaną i trzema opakowaniami czekoladowych
wafelków Necco, które triumfalnie trzyma w dłoniach. Edna w życiu by się tak nie spisała, nawet gdybym
wysłał ją na zakupy dziś i dał na to calusieńki rok.
- Droga panno - mówię do Karen. - Wróżę panience w tej branży świetlaną przyszłość.
Wpadam do domu, żeby wyprowadzić Tarę i Reggiego.
Tara naprawdę sprawia wrażenie, jakby cieszyła się z towarzystwa, co trochę łagodzi moje wyrzuty
sumienia, że tak dużo czasu spędzam poza domem. Dziś rano zauważyłem nawet, jak szarpią razem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]