pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- Mach3_V3.x_Macro_Prog_Ref
- Billy London On Caristo’s Watch [Beautiful Trouble] (pdf)
- Burza namić™tnośÂ›ci
- Lyn Hamilton [Archeological Mystery 03] Moche Warrior (v1.0) [lit]
- Davis Justine Prawo do miśÂ‚ośÂ›ci
- 03 COMMUNITY ang
- Chmielewska Joanna 06 Romans wszechczasów
- Dean Ing Soft Targets
- Colorado WiesśÂ‚aw Wernic
- 139. Roberts Alison DzieśÂ„ matki
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- botus.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Gdybym przyznała, że chcę to opublikować? odezwała się w końcu
dziennikarka.
- Niczego bym pani nie powiedział głos Werfranda stał się nagle
metalicznie zimny. I jeśli dalej pani o tym myśli, to proszę mi wierzyć:
dołożę wszelkich starań, żeby zakończyło to pani dobrze zapowiadającą się
karierę. W tej chwili wiedzą o tym trzy osoby. Dwie z nich z pewnością
będą trzymać język za zębami, dlatego jakikolwiek przeciek będzie
pochodził od pani.
- To pan zniszczył życie mojemu naczelnemu& Wszystko zaczynało
układać się w spójną całość.
- Nie miał ze mną łatwo. Reżyser nie ukrywał samozadowolenia. Był
mniej więcej w pani wieku, kiedy dowiedział się co nieco na temat
wypadku Svenssona. Opublikował pierwszy tekst, a jego znajomi przestali
odbierać telefony. Poczuł, że coś jest na rzeczy i chciał drukować kolejne,
ale wszystkie redakcje odmówiły współpracy.
- Lecz skontaktował się z nim pański syn. I gdy dowiedział się, jakiego
ma ojca&
- Aż tak dramatycznie nie było odpowiedział spokojnie Werfrand.
Ale proszę się nie martwić o naczelnego. Najbliższe tygodnie będą dla
niego doskonałą rekompensatą. Chciał się wybić moim kosztem, proszę
bardzo. Szkoda, że nie wie, jak trudno bez zębów skonsumować sukces&
- Ale co ja w tym wszystkim robię? spytała z niedowierzaniem
dziennikarka. Nie mogliście tego załatwić między sobą? Wymienić
informacje o synu za informacje o śmierci Svenssona?
- Melanie, dzięki temu będziesz mogła wspiąć się na sam szczyt!
- %7łe niby zrobił pan to dla mnie?
- Gdzie tam! Obruszył się Werfrand. Muszę mieć przecież jakieś
zabezpieczenie, gdyby twój naczelny zmienił zdanie.
16.
Zestaw porannego zmartwychwstania w postaci szklanki wody i
aspiryny dawał poczucie bezpieczeństwa. Rozrzucone po całej sypialni
rzeczy otuchę. Werfrand otworzył oczy, usiadł na skraju łóżka i zaczął
rozcierać obolałe skronie. Palce delikatnie zapiekły. Zaskoczenie. Czyżby
do bilansu strat poprzedniego wieczora trzeba dodać ubytki na zdrowiu?
Przyjrzał się uważnie prawej dłoni. Kostki posiniałe, palce spuchnięte. Choć
pierwsza zła myśl zaświtała w głowie, jeszcze spokojnie upił łyk wody i
podszedł do okna. Widok samochodu pozbawił go złudzeń. Zaparkowany
byle jak, na chodniku, z otwartymi na oścież drzwiami, przez które dzieci
idące do szkoły zaglądały do środka. Werfrand zarzucił na siebie szlafrok.
Pędem w dół, po schodach.
- Spierdalać, gówniarze, ale już! warknął od progu, a dzieciaki
rozbiegły się na wszystkie strony.
Chciał wierzyć, że to tylko senny koszmar. Rzeczywisty, ale
nieprawdziwy. Lecz zamykając drzwi z przerażającą dokładnością
przypomniał sobie o migoczących światłach, deszczu bijącym o szybę,
zakręcie, wreszcie potężnym huku gniecionej blachy.
Może Karl żyje? pomyślał Werfrand, chowając się w podcieniu
kamienicy. Stracił przytomność, był straszny huk, ktoś musiał zauważyć,
przybiec z pomocą . Nagle jego myśli stały się przerażająco jasne. A co
jeśli przeżył? Oskarży mnie o pobicie? Usiłowanie morderstwa? .
Opanowany spokój umysłu zamienił się w rozwrzeszczany chaos lęków.
Werfrand szybkimi susami wskoczył po schodach do mieszkania i rzucił
z rozpaczą na łóżko. Pragnął śmierci Karla bardziej niż kiedykolwiek,
jednak uderzyła go kolejna paraliżująca myśl. Spotkanie z Hansem! . Nie
miał nawet czasu zblednąć. Otworzył szafę, wyciągnął koszulę, żelazko,
zabrał się do prasowania. Powoli, dokładnie. A jeżeli Hans już o wszystkim
wie? Kołnierzyk nie chciał się uprasować. Jestem niewinny& Cholerna
koszula! . Cisnął ją ze złością na łóżko i poszedł pod prysznic. Zimna woda
szybko schłodziła gorące emocje. Ciepła przyjemnie rozgrzała obolałe
mięśnie. Nic jednak nie koiło skołatanych nerwów.
W biurze pojawił się z otłuszczonymi włosami, przekrwawionymi
oczyma i w pogniecionej koszuli z wczorajszego wieczora. Tak
przynajmniej pomyślała na jego widok sekretarka.
- Jezu, jak ty wyglądasz. Zamarła podczas przekładania stosu
dokumentów.
- Rzeczywiście czuję się jak po zmartwychwstaniu. Werfrand bez siły
opadł na krzesło.
- Zrobić herbatę? Kawę? Hans już na ciebie czeka, zły jak cholera.
- Podnieś mnie, zapomniałem, jak się chodzi&
Sekretarka podbiegła do Werfranda i z trudem podniosła jego
bezwładne ciało. Reżyser rozprostował nogi, zrobił kilka kroków, wszedł do
gabinetu.
- Właz, śpiochu Hans powitał go, nie odrywając nawet wzroku od
porannej gazety. Słyszałeś złe wieści? zapytał, po czym postanowił
podnieść się z fotela. Przez chwilę siła woli i mięśni toczyła upokarzającą
walkę z siłą grawitacji i bezwładności.
- Karl Treid podpisał kontrakt z Milo W końcu uścisnęli sobie dłonie, a
Hans mógł opaść z powrotem na kanapę. Wyobrażasz to sobie?
- Kto?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]