pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- 06. Roberts Nora Druga miłość 01 Druga miłość Nataszy
- KrĂłlowie Kalifornii 06. Child Maureen W wirze emocji (2010) Jericho&Daisy
- Hitchcock Alfred Nowe Przygody Trzech Detektywow 06 Nieczysta gra
- Gregory Benford Galactic Centre 06. Sailing the bright eternity
- Delaney Joseph Kroniki Wardstone 06 Starcie DemonĂłw
- Alan Dean Foster Commonwealth 06 The Howling Stones
- Diana Palmer Long Tall Texans 06 Connal
- LE Modesitt Corean 06 Soarers Choice (v1.5)
- Jeffrey Lord Blade 06 Monster of the Maze
- (Zapomniany ogrĂłd 06) Ucieczka Merete Lien
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lolanoir.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
losu, dołożyłam nachalność dziwy i wyszło
mi, że to ona zamówiła mu pokój z
przeciwnej strony. Nie grało...
Zawróciłam w kierunku Sopotu. Pogoda się
zepsuła, wzmógł się wicher, niebo zakryły
czarne chmury, coś jakby mżyło i cała aura
zrobiła się bardziej podobna do lutego niż
do początków maja. Zmarzłam beznadziejnie.
Dotarłam do Grandu w stanie, który
kategorycznie wykluczał tak wzięcie do ust
kolacji, jak i zmrużenie oka w nocy.
Miałam dość tych kretyńskich rozważań,
postanowiłam rozmówić się z nim
natychmiast. Albo przełamie się i będzie
dla niej nieuprzejmy, albo precz ze mnÄ…!
Na schodach Grand Hotelu uświadomiłam
sobie, jak wyglądam. Rozczochrane kołtuny
zwisały mi spod szala na twarz, nos lśnił
czerwonym, rażącym w oczy blaskiem,
gdzieniegdzie prawdopodobnie byłam sina
albo zgoła zielona. Nie tak powinno się
prezentować w czasie zasadniczej rozmowy z
ukochanym mężczyzną! Grzebień i
puderniczkę miałam przy sobie w torebce,
mogłam bez przeszkód dokonać korekty
urody. Bez namysłu skręciłam do damskiej
toalety na pierwszym piętrze, nie
zastanowiwszy się nawet, że mogłabym
spotkać tę obmierzłą kreaturę.
Dzięki gumiakom poruszałam się
bezszelestnie, w ogóle nie było mnie
słychać. Toaleta była w stanie remontu,
ale lustro wisiało. Z wściekłością
zaczęłam rozszarpywać skłębiony kołtun na
głowie, kiedy nagle dobiegły mnie jakieś
dzwięki. Ludzkie głosy. Przez chwilę nie
rozumiałam, skąd pochodzą i dlaczego je
słyszę, w końcu Grand Hotel jest
przedwojenny, doskonale izolowany
akustycznie i znikÄ…d nic nie powinno
dobiegać. Poniechałam kołtuna, mimo woli
zastanawiajÄ…c siÄ™ nad zjawiskiem, po czym
nagle doznałam straszliwego wstrząsu.
Poznałam głos Marka...!
I równocześnie pojęłam przyczynę. Rura
kanalizacyjna była odkuta, płyta
pilśniowa, izolująca ją od strony pokoju,
częściowo wydłubana, ścianka na pół cegły
za nią miała dziurę, przez którą dzwięki
dobiegały wyraznie. Za tą dziurą zaś,
pamiętałam to, znajdował się pokój dziwy!
Zamarłam, schylona przy dziurce, z
grzebieniem w kołtunach, z szaleństwem w
duszy, a to coś, co eksplodowało mi
wewnÄ…trz, omal mnie z miejsca nie
zadusiło.
Marek był u niej, jak byk. Rozmawiali
chyba tuż przy tej ścianie, dokładnie na
wysokości mojego ucha i znając umeblowanie
pomieszczeń domyśliłam się, że siedzą na
wersalce. Siedzą, chwała Bogu...!
- Dlaczego? - szeptała odrażająca harpia
rozgorączkowanym głosem. - Dlaczego?...
Wiem, domyślam się, narzucam ci się
chyba...?
A jak ci siÄ™ zdaje, ty nachalna ropucho?
Pewnie, że mu się narzucasz...
- Nie wierzę, że mnie nie chcesz -
szemrała kuszącym, namiętnym szeptem i
omal nie wyrżnęłam łbem w tę rurę, bo w
oczach mi się zaćmiło. - Czy mam jeszcze
wyrazniej okazać, jak mi się podobasz?...
A jak mu niby okazała do tej pory...?!!!
Szeptała dalej uwodzicielsko, aż się
niedobrze robiło, mizdrząc się w sposób
całkowicie jednoznaczny, kamień by uległ i
pomyślałam sobie, że jeśli szlag mnie tu
trafi za chwilę, to śmierć, zważywszy
miejsce, będę miała antyromantyczną. Ile
czasu ona tak może, on już wie, już
rozumie, wół by zrozumiał...
- Przestań! - powiedział nagle Marek
dziwnym, zdenerwowanym głosem i aż
podskoczyłam, zaplątując się włosami w
jakiÅ› zadzior wykutej w cegle bruzdy.
Przez chwilę panowało tam niezrozumiałe
milczenie. W gardle zaczai mnie dławić
globus jak dynia.
Sądząc z dzwięków, bezczelna hetera
zdenerwowała się i przeraziła.
- Dlaczego...? Boże! Co ci się stało? Co
się stało, powiedz...!
Co mu się, o rany boskie, miało nagle
stać?! Nie umarł przecież z wrażenia!
Szarpie nim amok na tle dziwy i ukąsiły go
wyrzuty sumienia...? Coś tam się działo,
wyraznie usłyszałam, jak skrzypnęły
sprężyny wersalki, rzuciła się na niego
chyba, nic innego...
- Daj spokój - powiedział nagle Marek
posępnie, dramatycznie i grobowo. - Nie.
Nie chciałem ci tego mówić, po co poruszać
tÄ™ sprawÄ™... To jest moja osobista
tragedia...
Jaka znowu tragedia, do diabła?! Co to ma
być, ta tragedia, ja czy co...?! Dziwa nie
popuściła.
- Jaka tragedia? Jak to..,?! Nie, nie
możesz teraz milczeć, musisz mi
powiedzieć, musisz! Co to znaczy?!
Znów nastąpiła tam chwila straszliwego
milczenia. Wstrzymałam oddech, wstrzymując
także na razie pracę umysłu. -
- Mój stan zdrowia... - zaczął Marek
cicho, z wahaniem, tonem, który pasował do
niego jak pięść do nosa. - Widzisz, ja...
Trudno, powinnaś to wiedzieć. Ja jestem
impotentem. Od wielu lat...
Nie wiem, jak dziwa, ale ja zbaraniałam
gruntownie. Impotentem...! Na litość
boskÄ…...!!!
Albo ktoś z nas zwariował, on lub też ja,
albo coÅ› tu okropnie, przerazliwie nie
gra. Co mu do łba strzeliło, mówić taki
idiotyzm...? Przez oszołomiony umysł
przeleciało mi przypuszczenie, że może
przeoczył fakt wyzdrowienia, potem zaś
nagle pojęłam, że przecież coś w tym
jest...
Dziwa wydała stłumiony okrzyk, następnie
milczała chwilę, starając się zapewne
ukryć rozczarowanie. Ze swej strony
starałam się opanować chęć żywiołowej
reakcji.
- No tak, teraz rozumiem... - powiedziała
chłodno i nagle zmieniła ton. - Słuchaj...
Nie, to potworne! Czy ty byłeś u lekarza?
Próbowałeś się leczyć?
- Kiedyś... Potem zrezygnowałem. Nie
wierzę w możliwość wyleczenia...
- Ależ, jak mogłeś...!?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]