pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- 06. Roberts Nora Druga miłość 01 Druga miłość Nataszy
- KrĂłlowie Kalifornii 06. Child Maureen W wirze emocji (2010) Jericho&Daisy
- Gregory Benford Galactic Centre 06. Sailing the bright eternity
- Delaney Joseph Kroniki Wardstone 06 Starcie DemonĂłw
- Alan Dean Foster Commonwealth 06 The Howling Stones
- Diana Palmer Long Tall Texans 06 Connal
- LE Modesitt Corean 06 Soarers Choice (v1.5)
- Jeffrey Lord Blade 06 Monster of the Maze
- (Zapomniany ogrĂłd 06) Ucieczka Merete Lien
- Chmielewska Joanna 06 Romans wszechczasĂłw
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- botus.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Niebezpieczną strefę licząc, że będą świadkami kolejnego wypadku.
- To brzmi sensownie - zgodził się Pete.
- Nieprawda! - wykrzyknęła Kelly. - Nie wierzę, żeby George owi chciało się
narażać własne życie.
- Nie narażał! - odpowiedział Jupiter. - Przecież nie mamy żadnego dowodu
na telefony, o których była mowa. Nigdy nie zobaczyliśmy listów z pogróżkami.
George oznajmił, że je wyrzucił, ale założę się, że one nie istniały. A co do
wypadków - pomagali mu eksperci. Dzięki nim był pewien, że tak naprawdę nic
poważnego mu się nie przydarzy. Przypomnijcie sobie tablicę nad wejściem do teatru,
w gruncie rzeczy nie mogło mu się nic stać. Był za daleko.
- Racja! - Kelly klasnęła w dłonie. - A tablica spadła tuż przed nosem
kamerzystów!
- To samo z eksplozją w kanale orkiestry - podniecał się Pete. - Wyglądała
rzeczywiście groznie. Tylko że wybuch nastąpił dokładnie wtedy, gdy George znalazł
się poza jego zasięgiem.
- Buzz musiał czuwać nad uruchomieniem zapalnika w odpowiednim
momencie -dorzucił Bob.
- Zgodnie ze wskazówkami Bernardiego - włączył się znów Jupiter. - A
pamiętacie, jak weszliśmy do garderoby George a zaraz potem? Właśnie opowiadał o
całym zdarzeniu komuś o imieniu Ruthie. A jak nazywa się jego agentka od reklamy?
- Ruth Leslie! - teraz Pete przejął pałeczkę. - W ten sposób nowiny
przeciekały do prasy. Już rozumiem, dlaczego Luther dowiedział się o nas z gazety.
To sam George puścił w świat wiadomość o detektywach, których zatrudnił.
Wykorzystał nas do własnych celów!
- Dokładnie tak - zgodził się Jupiter. - Wszystko wskazuje na to, że Buzz był
odpowiedzialny za pomyłki komputera. Nocą wkradał się do teatru i zamieniał kody.
Oczywiście z pełnym przyzwoleniem Bernardiego.
- A kiedy omal go nie nakryliśmy - spekulował Pete - zmienił go w tym
George.
- Mogło też być tak, że tamtego ranka George tylko sprawdzał, co Buzz zrobił
w nocy - powiedział Jupiter. - Przecież gdyby tego nie wiedział, mógłby naprawdę
mieć wypadek!
- Z tego wynika, że złapaliście na gorącym uczynku i Buzza, i George a -
zauważył Bob. - Jeszcze chwila, a odkrylibyście prawdę. Nic dziwnego, że
postanowili się was pozbyć.
- Zaraz, zaraz - Kelly nie mogła doczekać się, kiedy chłopcy dopuszczą ją do
głosu. - A co z trującym proszkiem, którym posypano kostium George a? A popiersie
Szekspira?
Pete zastanowił się chwilę.
- Pamiętacie, jak to było? Bernardi wyszedł z garderoby z papierową torbą.
Twierdził, że ma w niej prażoną kukurydzę. Tymczasem tam trzymał proszek.
Prawdopodobnie właśnie kończył wcierać go w kostium, kiedy się pojawiliśmy. A co
się stało, kiedy chciałaś obejrzeć kostium z bliska? George stłukł lusterko, żeby
odciągnąć naszą uwagę!
- A co do Szekspira - wyjaśnił Jupiter - to była robota George a i Vica.
Wymyślili wszystko, jadąc do Lovella. W samochodzie jedli słodkie bułki i dlatego
popiersie było lepkie. George strącił popiersie, a Vic zgasił światło. Udało się im, bo
wszyscy mieli zamknięte oczy.
- Sama nie wiem - Kelly nie wyglądała na przekonaną. - Siniak na czole
George a wyglądał paskudnie.
- No to jak wytłumaczysz fakt, że następnego dnia już go nie było? - zapytał
Pete.
- Charakteryzacja! - wyjaśnił Jupiter. - George musiał mieć w kieszeni
specjalną woskową szminkę, którą w odpowiedniej chwili wtarł w skórę.
- Zgoda. A co z obrotówką? Myślicie, że George chciał naprawdę zrobić
krzywdÄ™ temu tancerzowi?
- To nie George, to Bernardi. On rządzi obrotówką.
- Wszystko pasuje - Kelly patrzyła na nich z uznaniem. - Nie rozumiem
jednego. Dlaczego tamci pomagali George owi?
- Vic trząsł się o pracę, zupełnie jak George - zaczął Jupiter. - Buzzowi bardzo
zależało na forsie. O niczym innym nie mówił, kiedy odwiedził nas w Kwaterze
Głównej. Nie zapominajcie jak trudno jest muzykowi i aktorowi znalezć stałą pracę.
- Podobnie musi być z inspicjentami - zgadł Pete.
- Nie bardzo - Jupiter miał nieco niepewną minę. - Z tego, co mi wiadomo,
inspicjenci sÄ… rozchwytywani. PrzechodzÄ… z pracy do pracy - przynajmniej ci uznani.
A Bernardi musiał być dobry, skoro dostał pracę przy tak skomplikowanym
spektaklu.
- Coś tu nie gra - zmarszczył brwi Pete. - Jeśli Bernardi myślał, że to George,
po co włączał obrotówkę? Przecież cały plan polegał na tym, żeby George grał w tym
przedstawieniu.
- Ale Bernardi musiał wiedzieć, że to nie George! Przecież od tego są
inspicjenci -zawahała się Kelly.
- No to dlaczego ryzykował, że uszkodzi tamtego, i to tuż przed premierą? -
pokręcił głową Bob. - Przecież nie znalezliby zastępstwa tak szybko.
Wszyscy spojrzeli na Jupitera.
- Tego jeszcze nie wiem - odpowiedział Jupe z lekkim uśmieszkiem. - Ale
zaraz sprawdzę. - I z najczystszym nowojorskim akcentem dodał: Dowiem się tak
prędko, jak to tylko możliwe .
- Bernardi jak żywy - zaśmiała się Kelly.
- Jupe, nie pora na parodystyczne popisy - złapał się za głowę Pete.
Jupiter poprowadził ich do automatu, wrzucił pieniążek i wystukał numer
George a. Pozostała trójka wyciągnęła szyje w kierunku słuchawki.
- Halo - usłyszeli zdyszany głos George a.
- Cześć - Jupiter mówił głosem Bernardiego. - Tu Jim.
- Masz ich?
- Noo.
- Uff. Co za ulga - westchnÄ…Å‚ George. - Z jednej strony czujÄ™ siÄ™ wrednie, ale z
drugiej - wiem, że miałeś rację. Jupiter widział, jak grzebię w komputerze. Na pewno
by się połapał.
- Jasne.
- A Vic? Masz go?
Jupiterowi głos uwiązł w gardle. Nie miał pojęcia, o czym mowa. Przyjaciele
patrzyli na niego równie zaskoczeni.
- Jim, odpowiedz! Ja tu dostaję wrzodów na żołądku!
- Taak - Jupiter nie mógł zdobyć się na nic więcej.
- Rozmowny to ty nie jesteś - powiedział sucho George. - W porządku. Jutro
dostajesz czek.
Czek! Jupiter z trudem się otrząsnął. Chodziło tylko o forsę! Bernardi był
opłacony. Nie, nie miało sensu doprowadzanie do konfrontacji przez telefon. Poczeka
do jutra. Zrobi to w teatrze, tak żeby jak najwięcej ludzi ich słyszało.
- Cześć - zdołał jeszcze wyjąkać i odłożył słuchawkę.
Kiedy powtórzył końcówkę rozmowy, zapadła cisza. Wydawało się, że minęły
wieki, zanim odezwał się Bob:
- No to mamy ostatni kawałek układanki.
- Ale czego George chce od Vica? - zapytał Pete, cały sztywny.
- Być może - zastanawiał się głośno Jupiter - Vic się zbuntował. - Być może to
on puścił w ruch obrotówkę. W rozgardiaszu, jaki panował za sceną, łatwo mu było
nacisnąć guzik i zniknąć, zanim ktokolwiek się zorientował. Prawdopodobnie nie
wiedział, że w tym numerze zamiast George a występuje zawodowy tancerz.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]