pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- 06. Roberts Nora Druga miłość 01 Druga miłość Nataszy
- KrĂłlowie Kalifornii 06. Child Maureen W wirze emocji (2010) Jericho&Daisy
- Hitchcock Alfred Nowe Przygody Trzech Detektywow 06 Nieczysta gra
- Gregory Benford Galactic Centre 06. Sailing the bright eternity
- Alan Dean Foster Commonwealth 06 The Howling Stones
- Diana Palmer Long Tall Texans 06 Connal
- LE Modesitt Corean 06 Soarers Choice (v1.5)
- Jeffrey Lord Blade 06 Monster of the Maze
- (Zapomniany ogrĂłd 06) Ucieczka Merete Lien
- Chmielewska Joanna 06 Romans wszechczasĂłw
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- quendihouse.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przez portal. Inni tak bardzo oddalili się od dawnego człowieczeństwa, że prawie nie da się
ich rozpoznać. Nazywamy ich nieludzkimi duchami, bo ich dusze uległy degeneracji i nie
przypo¬minajÄ… tego, czym byÅ‚y kiedyÅ›. LÄ™kam siÄ™, że nawet gdybyÅ›my mieli dość czasu, w
żaden sposób nie zdo¬Å‚alibyÅ›my pomóc tym nieszczęśnikom. Nie wiem, ja¬kie zbrodnie
popeÅ‚nili na ziemi, skoro zostali uwiÄ™zie¬ni w tym miejscu, ale sÄ… tak daleko od Å›wiatÅ‚a, że
nie zdołają już go dosięgnąć. Uwolnić ich może jedynie zniszczenie Ordy.
Uwięzione dusze? Nagle zrobiło mi się niedobrze na myśl, że za trzy dni i mnie może spotkać
to samo.
Stracharz ze smutkiem pokrÄ™ciÅ‚ gÅ‚owÄ…. Maszero¬waÅ‚ dalej. W koÅ„cu opuÅ›ciliÅ›my ów
straszliwy tunel, zostawiajÄ…c za sobÄ… pÅ‚acze i beÅ‚koty. Rynna siÄ™ skoÅ„¬czyÅ‚a, za niÄ… dach
opadał bardziej stromo. Przed sobą widzieliśmy kopułę, pod którą kryła się śpiąca Ordy- na.
WidziaÅ‚em wÄ…skie wejÅ›cie u jej podstawy - nie¬wielki czarny owal, budzÄ…cy grozÄ™. Nie
dostrzegli¬Å›my drzwi. Kiedy jednak stracharz spróbowaÅ‚ wejść do Å›rodka, odskoczyÅ‚ nagle,
jakby zderzyÅ‚ siÄ™ z prze¬szkodÄ….
Przez moment rozcierał czoło, następnie cofnął się, dzgnął w stronę otworu podstawą laski.
WyglÄ…daÅ‚o na to, że atakuje powietrze, usÅ‚yszeliÅ›my jednak gÅ‚u¬chy Å‚oskot, gdy kij zderzyÅ‚
siÄ™ z niewidocznymi wro¬tami.
- CzujÄ™ jakÄ…Å› barierÄ™ - oznajmiÅ‚ mój mistrz, obma¬cujÄ…c to miejsce dÅ‚oniÄ…. - Jest gÅ‚adka, ale
bardzo so¬lidna. Pozostaje mi tylko nadzieja, że istnieje inne wejÅ›cie.
Kiedy jednak spróbowałem dotknąć tego, co pokazał, moja dłoń przesunęła się poza ręce
stracharza. Ode¬tchnÄ…Å‚em gÅ‚Ä™boko i ruszyÅ‚em naprzód, z Å‚atwoÅ›ciÄ… poko¬nujÄ…c opór.
Natychmiast odniosłem wrażenie, jakbym niezwykle oddalił się od towarzyszy. Wciąż
widziaÅ‚em ich przez drzwi, przypominali jednak cienie, a meta¬liczny blask zniknÄ…Å‚.
ZnalazÅ‚em siÄ™ w Å›wiecie absolut¬nej ciemnoÅ›ci oraz ciszy. Wokół siebie wyczuwaÅ‚em
rozległą, zamkniętą przestrzeń.
Wróciłem na ich stronę, a tam natychmiast zalała mnie fala dzwięków. Przypomniałem sobie,
jak Ark- wright uczył mnie pływać. Wrzucił mnie do kana-
274
275
łu, sądziłem już, że tonę. Kiedy więc wyciągnął mnie za skórę na karku, wyłoniłem się z
milczÄ…cego pod¬wodnego Å›wiata, wydany na atak orgii dzwiÄ™ków. Te¬raz byÅ‚o tak samo:
sÅ‚yszaÅ‚em niespokojne gÅ‚osy i okrzy¬ki Alice.
- Och, Tom! MyÅ›laÅ‚am już, że ciÄ™ straciliÅ›my. Zu¬peÅ‚nie jakbyÅ› zniknÄ…Å‚! - rzuciÅ‚a,
głęboko poruszona.
- Ja was widziałem - odparłem. - Ale byliście jak cienie. I niczego nie słyszałem.
Na te sÅ‚owa Alice podeszÅ‚a do niewidzialnej barie¬ry. SpróbowaÅ‚a jÄ… przekroczyć, bez
powodzenia. Ark- wright także sprawdziÅ‚ przejÅ›cie - najpierw laskÄ…, po¬tem rÄ™kÄ….
- Jak to możliwe, że Tom może przez to przejść, a my nie? - spytał ostro.
Stracharz nie odpowiedział wprost. Przyglądał mi się błyszczącymi oczami.
- To robota twojej mamy, chÅ‚opcze - rzekÅ‚. - PamiÄ™¬tasz, co nam mówiÅ‚a? Ze oddajÄ…c
krew, zyskasz dostęp do miejsc, do których zazwyczaj nie mógłbyś dotrzeć? Rozpaczliwie
pragnęła, abyś wrócił z nią do Grecji. Może tu, w Ordzie, jest coś, co tylko ty możesz zrobić.
Z caÅ‚Ä… pewnoÅ›ciÄ… jedynie ty potrafisz przejść przez ba¬rierÄ™.
Stracharz miaÅ‚ racjÄ™. Moja krew pÅ‚ynęła teraz w ży¬Å‚ach i arteriach Ordyny. MogÅ‚em dostać
siÄ™ w miejsca zamkniÄ™te dla przybyszów z zewnÄ…trz, podobnie ma¬ma. Wszystko należaÅ‚o do
jej planu.
- Kończy nam się czas. Może powinienem pójść sam? - podsunąłem.
BaÅ‚em siÄ™, lecz nie znalazÅ‚em innego sposobu. SÄ…dzi¬Å‚em, że stracharz zaprotestuje. On
jednak przytaknÄ…Å‚.
- Możliwe, że tylko jedno z nas dotrze do Ordyny, nim ta się przebudzi. Ale jeśli
ruszysz, chÅ‚opcze, znaj¬dziesz siÄ™ w Å›rodku sam - i kto wie, z jakim zetkniesz siÄ™
niebezpieczeństwem.
- To mi się nie podoba, Tom! - zawołała Alice.
- MyÅ›lÄ™, że musimy zaryzykować - ciÄ…gnÄ…Å‚ stra¬charz. - JeÅ›li nie znajdziemy i nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]