pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- Alcott, Louisa May Hombrecitost
- Konkwistadorzy
- Baker Guerilla Music Marketing Handbook
- Margit Sandemo Cykl Saga o Ludziach Lodu (19) Zć™by smoka
- James Patterson Club 01 First to Die
- Dick_Philip_K_ _Trzy_stygmaty_Palmera_Eldritcha
- Sullivan Vernon [Vian Boris] I wykośÂ„czymy wszystkich obrzydliwców
- LE Modesitt Recluce 10 Magi'i of Cyador (v1.5)
- Hewitt Kate Spotkanie w Paryśźu
- Ann Somerville H
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- botus.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nią działał, sprawiał, że czuła się dziwnie słaba, jakby rozpuszczała się w środku. -
Nie powinieneś tu wchodzić. Proszę. - Sięgnęła po świecę, chcąc ją zabrać i wyjść,
walcząc z ogarniającymi ją zawrotami głowy.
Ale zanim zdążyła to zrobić, uczynił coś nieoczekiwanego. Złapał jej
wyciągniętą dłoń. Nie brutalnie, ale łagodnym gestem i przytrzymał ją chłodnymi,
szczupłymi palcami. A potem odwrócił jej dłoń, pochylił ciemną głowę i pocałował ją
w rękę.
- Nie rób tego... - szepnęła Elena, zdumiona.
- Chodz ze mną - powiedział, zaglądając jej w oczy.
- Proszę, nie... - Zwiat wkoło niej zawirował. Zwariował. O czym w ogóle
mówił? Dokąd ma z nim iść? Ale czuła się taka słaba, taka bezsilna.
Wstał i podtrzymał ją. Oparła się o mego, czując jego chłodne palce na
pierwszym guziku bluzki pod szyjÄ….
- ProszÄ™, nie...
- Tak trzeba. Zobaczysz. - Rozpinał jej bluzkę, drugą dłonią podtrzymując
głowę Eleny.
- Nie! - Nagle wróciła jej siła. Wyrwała mu się, potykając się o krzesło. -
Powiedziałam, że masz wyjść i mówiłam serio. Wynoś się. Natychmiast!
Na moment w jego oczach zabłysła niczym niezmącona furia, mroczna fala
grozby. Ale potem znów stały się spokojne i chłodne. Uśmiechnął się olśniewająco,
ale po chwili ten uśmiech zniknął bez śladu.
- Pójdę sobie - powiedział. - Na razie.
Pokręciła głową, patrząc, jak wychodzi przez przeszklone drzwi.
Kiedy się za nim zamknęły, stała tam w milczeniu i usiłowała uspokoić
oddech.
Ta cisza... Ale nie powinno być tak cicho. Spojrzała na zegar i zobaczyła, że
stanął. Zanim zdążyła się nad tym zastanowić, usłyszała podniesione głosy Meredith i
Bonnie.
Wybiegła na korytarz, czując, że nogi się pod nią dziwnie uginają. Dopięła
bluzkę. Tylne drzwi stały otworem. Zobaczyła na zewnątrz dwie postacie, pochylające
się nad jakimś kształtem, leżącym na trawniku.
- Bonnie? Meredith? Co się stało? Bonnie podniosła wzrok, kiedy Elena do
nich podeszła.
77
Oczy miała pełne łez.
- Och, Eleno, on nie żyje. Elena z przerażeniem spojrzała na kłębek sierści u
stóp
Bonnie. Pekińczyk leżał na boku, zupełnie nieruchomo i miał otwarte
oczy.
- Bonnie... - wyjąkała.
- Był już stary - odezwała się Bonnie. - Ale nigdy nie sądziłam, że to się stanie
tak szybko. Przecież jeszcze przed chwilą szczekał.
- Lepiej wracajmy do środka - zaproponowała Meredith, a Elena spojrzała na
nią i pokiwała głową. Dzisiaj w nocy lepiej nie stać na zewnątrz, po ciemku. I to nie
była noc na zapraszanie do domu zjaw. Teraz już to wiedziała chociaż nadal nie
rozumiała tego, co się wydarzyło.
Dopiero kiedy wróciły do salonu, zauważyła, że jej pamiętnik zniknął.
Stefano uniósł głowę znad miękkiej jak aksamit szyi łani. Las pełen był
odgłosów nocy. Nie wiedział, który z nich zakłócił mu spokój.
Kiedy moc jego umysłu się rozproszyła, łania wybudziła się z transu. Poczuł,
jak jej mięśnie drżą, kiedy usiłowała się podnieść.
A więc biegnij, pomyślał, siadając i puszczając zwierzę wolno. Aania
dzwignęła się na nogi i uciekła.
Nasycił się już. Pedantycznie oblizał kąciki ust, czując, jak jego wilcze kły się
cofają i tracą ostrość, nadwrażliwe, jak zawsze po długim posiłku. Coraz trudniej było
mu się zorientować, kiedy ma już dość. Ataki zawrotów głowy nie powtórzyły się po
tym ostatnim, obok kościoła, ale żył w strachu, że powrócą.
Jednego bal siÄ™ najbardziej. %7Å‚e pewnego dnia ocknie siÄ™, z chaosem w
myślach, i zobaczy pełne gracji ciało Eleny, leżące mu bezwładnie w ramionach. Jej
szczupłą szyję naznaczoną dwiema czerwonymi rankami. Jej serce uciszone na
zawsze.
Mógł się czegoś takiego spodziewać.
%7łądza krwi, wraz ze wszystkimi siłami i przyjemnościami z nią związanymi,
wciąż stanowiła dla niego tajemnicę. Nawet teraz. Chociaż żył z nią codziennie od
stuleci, nadal jej nie rozumiał. Jako człowiek byłby wstrząśnięty samą myślą o piciu
tej gęstej, ciepłej substancji z oddychającego ciała. O ile ktoś w ogóle odważyłby mu
się coś podobnego zaproponować.
Ale nikt go nie pytał o zdanie tamtej nocy, kiedy Katherine go odmieniła.
Nawet po tych wszystkich latach wspomnienie było wciąż wyrazne. Spał,
kiedy pojawiła się w jego sypialni, poruszając się tak cicho jak zjawa.
Miała na sobie delikatną płócienną koszulę. Zbliżyła się do niego.
To było w noc przed wyznaczonym przez nią dniem. Dniem, kiedy miała im
oznajmić swój wybór. Przyszła do niego.
Biała dłoń rozsunęła zasłony przy jego łożu. Stefano obudził się i z
przestrachem usiadł. Kiedy zobaczył jej jasne, złote włosy połyskujące wokół ramion
[ Pobierz całość w formacie PDF ]