pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- Cykl Indiana Jones Indiana Jones i taniec olbrzymĂłw Rob MacGregor
- Forester Cecil Scott Powieści Hornblowerowskie 02 (cykl) Porucznik Hornblower
- Hohlbein, Wolfgang Die Saga Von Garth Und Torian 04 Die Strasse Der Ungeheuer
- Deveraux Jude cykl Montgomery 10 Aktorzy (Miasteczko Eternity)
- Andre Norton Cykl Jern Murdock (1) Kamień nicoœci
- Cykl Pan Samochodzik (32) Skrytka Tryzuba Sebastian Miernicki
- Dean R. Koontz W okowach lodu
- Brenden Laila Hannah 19 Gra
- Sandhammaren A vegzetes part Margit Sandemo
- Sandemo_Margit_42_Wymarzony_przyjaciel
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- quendihouse.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Kątem oka dostrzegł, jak znienawidzona mała postać czołga się i pełznie wśród
występów skalnych, by skryć się w lesie.
Tak, tak, szukaj schronienia, drwił Solve. Czyha na ciebie tysiąc niebezpieczeństw,
nigdy nie nauczyłeś się przed nimi bronić. Zobaczysz jeszcze...
Zorientował się, że dotarli już do szubienicy. Musiał teraz myśleć o czym innym.
Teraz! Nadeszła chwila triumfu! myślał Solve. Teraz zobaczą, z kim mają do
czynienia!
Muszę się skupić. Jestem całkiem spokojny, chłodny i opanowany. Konstrukcja
szubienicy... Ma się rozsypać. Na ich oczach. Mnie mają uznać świętym! Na zawsze będą
mieli wyrzuty sumienia, że o mały włos, a powiesiliby świętego.
Zachichotał w duchu.
Solve był teraz lodowato spokojny. Teraz się skupię...
Zapomniał o Heikem, Tengelu Złym i wszystkich ludziach na świecie. Teraz stał przed
swym najważniejszym zadaniem. Miał zmusić zebranych, by wydało im się, że szubienica
rozsypuje siÄ™ na ich oczach.
Koncentrował się niezwykle mocno. Tuż obok niego stał kat, gotów, by poprowadzić
go po schodach, lecz Solve nie zwracał na niego uwagi. Wszystkie myśli skupił na swym
zadaniu.
Z ust paru stojących najbliżej kobiet wyrwał się okrzyk zdumienia. Bez wątpienia
ujrzały to, co on sam widział: najwyższa część szubienicy się niebezpiecznie kołysać. Tak,
posiadał moc! Wkrótce spostrzegą to wszyscy...
Solve zaniepokoił się. Szubienica znów znieruchomiała. Coś wyraznie stawiało opór.
Coś stawiało straszliwy, niezłomny opór!
Znów utkwił wzrok w jednym punkcie, krople potu wystąpiły mu na czoło. Opadnij,
ruń, zaklinał szubienicę i cały szafot. Ruń, teraz, wiem, że to potrafię!
Nigdy w życiu jeszcze niczego nie pragnął tak gorąco! W takich sytuacjach zawsze
mu się udawało, wiedział o tym. Teraz cały był tylko wolą.
Szubienica ani drgnęła. Kat ujął go za ramię, nikt niczego nadzwyczajnego nie
zauważał.
Co się działo? Solvego ogarnął paniczny lęk. Ruń, spadnij, przeklęta szubienico!
Nagle dostrzegł coś na szczycie jednego z okolicznych wzgórz...
Zdrętwiał ze strachu.
Widniała tam olbrzymia postać. Wędrowiec w Mroku. Stał zwrócony w stronę
Solvego, jedną ręką wyciągał ku niemu. To stamtąd właśnie nadpływał opór. Postać, będąca
tylko cieniem, uniemożliwiała Solvemu wprawienie ludzi w stan hipnozy!
Cóż, mój miły wędrowcze, zobaczymy, kto silniejszy, pomyślał Solve zgnębiony i
starał się skupić jeszcze mocniej.
Na próżno jednak, czuł to każdym calem ciała.
Postać na wzgórzu okazała się zbyt potężna, by mógł z nią się równać.
Solve zaczął krzyczeć. Oszalały ze strachu usiłował wyrwać się z rąk kata, lecz
przytrzymywało go wiele ramion.
- Nie chcę umierać, nie chcę umierać, nie chcę, nie chcę! - wołał, budząc uciechę
gawiedzi.
Walczył jak zwierzę, pragnąc się uwolnić, ale bez względu na to, jak bardzo się
opierał, wchodził coraz wyżej po kolejnych stopniach. Kopał zawzięcie i szarpał, wszystko na
próżno. Przed oczami stanęli mu rodzice, prosił, by się za nim wstawili, siostra Ingela,
przyjaciel Johan Gabriel Oxenstierna... Było już jednak o wiele za pózno na skruchę!
Ulvhedinie, Tengelu Dobry...
W myślach przyzywał tych, którymi zawsze gardził, tych, którzy urodzili się dotknięci
przekleństwem, lecz podjęli z nim walkę i zwyciężyli. Solve nigdy nie walczył ze swym
losem, dumny był z tego, że jest dotknięty. Teraz wzywał ich pomocy. A w następnej chwili,
by obstawić się z obu stron, przywoływał Tengela Złego.
Wszystko nadaremnie.
- Heike! - wołał. - Pomóż mi, do diabła. Posiadasz tę zdolność, pomóż mi, jestem
przecież twoim ojcem!
Solve nie otrzymał żadnego odzewu.
Uniósł twarz ku czarnemu od burzowych chmur niebu. Jęczał ze strachu, wiedział, że
wszyscy sÄ… przeciwko niemu.
Otworzył oczy i opuścił wzrok.
Wówczas ujrzał to samo, co widział Heike wcześniej tego właśnie dnia.
Grozna postać na szczycie wzgórza znalazła się teraz za nim. Solve nie chciał już na
nią patrzeć, odwrócił się więc ku górom po drugiej stronie szubienicy, ku pokrytym
żłobieniami wapiennym skałom w lesie.
Jako pierwszy i jedyny żyjący z rodu Ludzi Lodu zobaczył, gdzie musi znajdować się
miejsce spoczynku Tengela ZÅ‚ego.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]