pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- Cykl Indiana Jones Indiana Jones i taniec olbrzymĂłw Rob MacGregor
- PS39 Pan Samochodzik i Wynalazek InĹźyniera Rychnowskiego Olszakowski Tomasz
- 27 Tomasz Olszakowski Pan Samochodzik i Tajemnice Warszawskich FortĂłw
- (08)_Nienacki_Zbigniew_ _Pan_Samochodzik_i_..._Zagadki_Fromborka
- 08 Zbigniew Nienacki Pan Samochodzik i Kapitan Nemo
- 15 Pan Samochodzik i nieuchwytny kolekcjoner Z.Nienacki
- 87 Pan Samochodzik i Truso Maciek Horn
- PS19 Pan Samochodzik I Złoto Inków t.2 Szumski Jerzy
- Forester Cecil Scott Powieści Hornblowerowskie 02 (cykl) Porucznik Hornblower
- Margit Sandemo Cykl Saga o Ludziach Lodu (19) Zęby smoka
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- nea111.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pozdrowi pana Tomasza.
W tym momencie Batura wskazał palcem na sufit i spojrzał do góry. Dałbym sobie
głowę uciąć, że mnie zauważył, bo lekko się uśmiechnął.
- Proszę też przygotować wannę z gorącą wodą i dzbanek kawy - dodał. - Pan Tomasz
wróci zakurzony i będziecie mieli nad czym myśleć całą noc.
Z tych słów wynikało, że Batura już spenetrował to przejście. Czym prędzej czołgałem
się niskim korytarzykiem. W takiej sytuacji nie mogłem przeoczyć najmniejszego szczegółu.
Niestety, nic nie znalazłem i wycofałem się do głównej części tajemnego przejścia. W końcu
dotarłem do muru. Jedną cegłę wybito i przez szparę widziałem jakieś zdewastowane wnętrze
niegdyś ogromnej sali z kominkiem w rogu. Zrezygnowany świeciłem po ścianach korytarza i
nagle zamarłem. Na suficie, na białym tynku ktoś napisał czerwoną farbą, może krwią: Pod
koroną carycy, tam gdzie ruski Ignac i pobożny Michał mają baczenie, znajdziesz Panie drogę
do skarbu swego .
Cicho gwizdnąłem. Wróciłem do salonu myśliwskiego. Potem otrzepałem się z kurzu i
z następną wycieczką wyszedłem z zamku. Alfred Kobyłka czekał przy Rosynancie.
- Nie uwierzy pan, kogo spotkałem! - krzyknął.
- Jerzego Baturę - odpowiedziałem spokojnie. - Gdzie jest wanna i dzbanek kawy? -
zażartowałem.
Alfred na chwilę zdębiał.
- Dobra - uspokajałem go. - Wrócisz do zamku i zapytasz o to, co ci zaraz powiem.
Zapisz dokładnie pytania i odpowiedzi....
Alfred wrócił po godzinie.
- Wsiadaj, jedziemy w Bieszczady - rozkazałem mu.
- Nie pilnujemy Batury? - dziwił się.
- Batura już wie, że my wiemy.
- Dziwnie pan mówi, zupełnie jak Paweł, zanim...
- Stop! Czytaj, co ci powiedziano.
Kobyłka sięgnął po notatki.
Brzegi otworu wykonano z cienkich deseczek, które odchylały się ku dołowi
jednocześnie pełniąc funkcję potykaczy czterech granatów obronnych wiszących pod sufitem.
Gdybym złapał się jednej z takich listewek, już byłoby po nas. Całe szczęście, że nie
dotknąłem ich skacząc te trzy metry w dół.
- Co teraz? - zapytał Waldek.
- Oczekując pomocy sprawdzimy, co tu mamy - gestem dłoni wskazałem skrzynie.
Starym, zardzewiałym łomem odbijaliśmy po kolei wieka skrzyń i stwierdzaliśmy, że
leżały tam karabiny, naboje, granaty, nieuzbrojone miny. Najmniejsza skrzynka zamknięta na
kłódkę kryła w swym wnętrzu plik zetlałych map i zeszyt, którego pierwsze trzy strony były
zapisane jakimś szyfrem. Dalsze cztery stronice to były szkice.
- Jest tam kto?! - zawołał ktoś przerywając naszą penetrację.
- Tak, uważajcie na brzegi otworu! - krzyknąłem.
Czyjaś głowa w kevlarowym hełmie z wielkimi goglami wsunęła się do środka i
promień latarki oświetlił sufit skupiając się przez chwilę na granatach. Promyk powędrował
niżej, na nasze pokryte kurzem twarze i pootwierane skrzynki. Rozległ się cichy gwizd.
Widocznie ten arsenał zrobił wrażenie na żołnierzu. Przez kilka minut czekaliśmy na to, co się
wydarzy. Wreszcie zjechał do nas przypięty na szelkach saper. Miał jakiś dziwny mundur, w
innym wzorze niż wojskowy. Do tego nasz gość miał lepsze wyposażenie osobiste niż
tradycyjny polski żołnierz. Przyjrzałem się odznace na jego ramieniu. Należał do elitarnej
jednostki GROM. W ciągu minuty rozbroił potykacze połączone z granatami.
- Opuszczajcie mnie! - rozkazał kolegom na górze. - Wpierw zabierzemy te dwa
misie...
- Nie! - krzyknÄ…Å‚em.
Ciemne gogle skierowały się w moją stronę.
- Co jest? Chcesz ten arsenał zabrać ze sobą na wycieczkę w chmury? - w głosie
usłyszałem autentyczne zdziwienie.
- Pod tą skrzynią jest mina - szybko wyjaśniałem. - Umieszczono pod nią przerobiony
zapalnik. Jeśli zdejmiesz tę skrzynię, to wszystko wybuchnie. Jeśli staniesz na skrzyni i
zmniejszysz nacisk schodząc z niej, stanie się to samo. Można zwiększać nacisk, ale jego
zmniejszenie to pewna eksplozja.
%7łołnierz zawisł na szelkach równolegle do podłogi. Zajrzał pod skrzynię.
Wyprostował się.
- Dawaj chłopaka - powiedział.
Gdy tylko Waldek podszedł do niego, chwycił chłopca i podał go wyżej. Ja dałem
sobie radę bez tej pomocy. Następne dwie godziny żołnierze GROM-u likwidowali arsenał.
Okazało się, że ten elitarny oddział przybył w Bieszczady na ćwiczenia i zgodził się rozbroić
Jakąś tam minę , jak przekazał oficer policji przyjmujący zgłoszenie Maćka. Nasi
obozowicze mogli z bliska obejrzeć pracę komandosów. Ich dowódca wezwał mnie na krótką
rozmowÄ™.
- Znalezliśmy tu skrzynię z mapami i jakimiś dokumentami. Pan jako muzealnik
pewnie wie, komu to trzeba przekazać? - spytał dowódca oddziału.
Poprosiłem go, żeby zadzwonił do pewnego człowieka. Po dziesięciu minutach nasi
obozowicze byli gotowi do drogi. W oddali widziałem już wielkie furgony telewizji, pojazdy
kilku rozgłośni radiowych i gazet. Maciek zaprowadził nas na południowo-wschodni kraniec
półwyspu.
- Moglibyśmy zawrócić i przejść po moście, ale szkoda czasu, a przy okazji
zobaczymy, jak potraficie działać w grupie - oznajmił.
Staliśmy na stromym zboczu. Pod nami nurt Osławy z hukiem przetaczał się przez
kamienie tworząc na nich fascynujące widowisko z białych grzebieni fal. Podwodne głazy
pobłyskiwały miodowo-złotą barwą odbijając promienie słoneczne.
Gustlik rozebrał się do pasa, zdjął wojskowe buty, założył tenisówki i powoli zszedł
do wody. Dziewczyny z zapartym tchem podziwiały jego muskularne ciało. Maciek rzucił
koledze linę, którą Gustlik przewiązał się w pasie.
- Co on robi? - zapytał mnie Waldek.
- Przeprawimy się przez rzekę - wyjaśniałem mu. - Jak widzisz, nurt nie należy w tym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]