pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- PS39 Pan Samochodzik i Wynalazek InĹźyniera Rychnowskiego Olszakowski Tomasz
- 27 Tomasz Olszakowski Pan Samochodzik i Tajemnice Warszawskich FortĂłw
- Cykl Pan Samochodzik (32) Skrytka Tryzuba Sebastian Miernicki
- (08)_Nienacki_Zbigniew_ _Pan_Samochodzik_i_..._Zagadki_Fromborka
- (53) Miernicki Sebastian Pan Samochodzik i ... Gocki książę
- 08 Zbigniew Nienacki Pan Samochodzik i Kapitan Nemo
- 15 Pan Samochodzik i nieuchwytny kolekcjoner Z.Nienacki
- 87 Pan Samochodzik i Truso Maciek Horn
- Miernicki Sebastian Pan Samochodzik i ... Wilhelm Gustloff
- Miernicki Sebastian Pan Samochodzik i ... Skrytka Tryzuba
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- btsbydgoszcz.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kryjówki po naprawiony wisiorek ukochanej.
Poprosiłem Zośkę i Janusza, aby nie ruszali się z wozu, bo w każdej chwili możemy
odjeżdżać. Zaopatrzyłem też Zośkę w narożnym kiosku w kilka biletów autobusowych i
tramwajowych.
Poprzedzony dyskretnym dzwoneczkiem umieszczonym na drzwiami wszedłem do
sklepu. Naprawdę swym wyglądem dawał odczuć piękno, elegancję i, co tu ukrywać, duże
pieniądze. Zasłonięte kotarą drzwi prowadziły na zaplecze.
Z fotela za ladą podniósł się dystyngowany starszy pan. Sygnet na jego palcu i szpila
wpięta w krawat stanowiły kolejną dyskretną reklamę jego firmy.
- Dzień dobry panu. Czym mogę służyć?
- Dzień dobry - wyciągnąłem legitymację. - Paweł Daniec, podwładny pana Tomasza.
Nie spojrzawszy nawet na legitymację wyciągnął do mnie dłoń.
- Andrzej Kasiński. Bardzo mi miło. Zawsze będzie pan u mnie serdecznie witany,
jako zwalczający złodziei dzieł sztuki. Proszę, proszę za mną... - odsunął kotarę.
Weszliśmy do niewielkiego pokoiku umeblowanego antykami z czasów Ludwika
XIV. W przeciwległej ścianie widać było drzwi prowadzące do właściwego warsztatu.
Siedliśmy na wyściełanych krzesłach przy stoliczku o wygiętych na kształt łabędzich
szyi nogach. Ledwo zdążyliśmy wymienić uwagi na temat pogody, która zapowiadała
długotrwały upal, a już gospodarz nalewał smolistą kawę z ekspresu.
- Pani, na którą pan czeka, powinna zjawić się w sklepie lada chwila, o ile ceni czas
swój i innych - uśmiechnął się gospodarz. - W razie czego dzwoneczek nas ostrzeże, a ja dam
panu znać, o którą z klientek chodzi...
Gwarzyliśmy właśnie z panem Kasińskim o ulubionym naszyjniku z pereł Marii
Antoniny, który ponoć miał być ukryty gdzieś w Polsce, gdy srebrzyście odezwał się
dzwoneczek u drzwi.
Pan Kasiński wybiegł do sklepu, a ja przysunąłem się do kotary tak, by widzieć
sklepowe wnętrze.
W sklepie była tylko jedna klientka. Wysoka, szczupła brunetka lat około dwudziestu
o uderzającej, wschodniej urodzie. Ubrana była w jedwabny kostium.
- Ależ oczywiście, krokodylek jest już gotowy - usłyszałem słowa Kasińskiego. -
Zaraz go zapakujÄ™.
- Nie, dziękuję - zabrzmiał gardłowy śmiech - udekoruję się nim.
To powiedziawszy młoda kobieta przewlokła przez kółko krokodylka złoty łańcuszek
i zawiesiła breloczek na szyi.
- Czy tak jest dobrze? - zwróciła się do jubilera.
- Wspaniale! - odparł ten z niekłamanym zachwytem.
- Teraz więc tylko pieniążki? - zaśmiała się piękność.
Kasiński odchrząknął jakby z zażenowaniem.
Rachunek został uregulowany i kobieta wyszła ze sklepu. Wybiegłem za nią.
Zobaczyłem ją stojącą przy fordzie, który dziwnie przypominał mi widziany w
Nowym Targu.
Przeszedłem obok i ruszyłem w stronę Rosynanta.
- Proszę pana! - usłyszałem.
W sekundzie przeleciała mi przez głowę myśl: Czyżbym został rozpoznany? Ale to
było nieprawdopodobne. Nawet jeśli ta śliczna pani miała coś wspólnego z %7łukiem, to
niemożliwe, żeby on jej opisywał ze szczegółami wszystkich swoich przeciwników! I nagle
pomyślałem o zdjęciach robionych z dorożki, ale było już za pózno, odwróciłem się bowiem
w stronę wołającej.
- Czym mogę pani służyć?
- Wołam i wołam - odęła kształtne usta - a tu jedyny mężczyzna w okolicy nie chce
zwrócić na mnie uwagi!
- Ależ zwracam - uśmiechnąłem się najszczerzej jak umiałem.
- To proszę przenieść teraz uwagę na tylne koło mego forda - piękność zaczęła mną
komenderować. Ale to dobrze! Utwierdzałem się w przekonaniu, że nasze spotkanie na
chodniku przed sklepem jubilera to przypadek.
- Widzi pan, złapałam gumę. A ja sobie z tym wszystkim nie poradzę - pociągnęła
noskiem.
Uśmiechnąłem się jeszcze szerzej.
- Za chwileczkę koło będzie wymienione. Tymczasem pozwoli pani, że się
przedstawiÄ™: Arek Brzeski jestem.
- Anna Janik - wyciągnęła niepewnie rękę.
Rzeczywiście wymiana koła trwała niedługo. Wóz panny Janik posiadał w bagażniku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]