pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- Langan Ruth Korsarska rapsodia
- Antologia ZśÂ‚ota podkowa 45 Hollanek Adam Zbrodnia wielkiego czśÂ‚owieka
- Diana Palmer Zimowe róśźe
- śąóśÂ‚kiewski Poczć…tki i progres wojny moskiewskiej
- A_Perfect_Passion_ _Kay_Piper
- Wszelki wypadek_POL
- Vicente Blasco Ibać„ez Cać„as y barro
- Anne McCaffrey Pern 03 Dragon Song
- Laurell K. Hamilton MD 05 Mistral's Kiss
- Hawkins Karen _ wyznania śÂ‚otra
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- quendihouse.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
W hotelu zapanowała nagle cisza.
Pani Warmington lekko się poruszyła, wydając bełkotliwy jęk. Zacisnąwszy jej rękę na
ustach Julie usłyszała gniewny pomruk Rawsthorne a i zobaczyła, że odwraca nieco głowę,
jakby rzucał okiem, co dzieje się za jego plecami.
Oficer krzyknął coś rozkazującym tonem i dezerterzy zaczęli jeden za drugim wychodzić
z baru do foyer. Stali tam, mrucząc między sobą i rzucając oficerowi zuchwałe, wyzywające
spojrzenia. Jako ostatni pojawił się żołnierz z karabinem. Był zupełnie pijany.
Oficer nawymyślał im, chrypiąc z wściekłości. Potem wykonał lakoniczny gest
i rozkazał krótko, by ustawili się w szeregu. Pijany żołnierz z karabinem krzyknął coś i zdjął
broń z ramienia, odbezpieczając ją. Oficer rzucił zwięzły rozkaz stojącemu za nim
mężczyznie. Ten uniósł lufę erkaemu i nacisnął spust. Foyer wypełniło się głośnym staccato
i seria pocisków ugodziła żołnierza w pierś, ciskając nim o stół, który załamał się z trzaskiem.
Zabłąkana kula przedziurawiła drzwi w pobliżu głowy Rawsthorne a. Cofnął się
odruchowo, nie spuścił jednak oka z foyer i zobaczył, jak oficer znużonym gestem daje znak
dezerterom, którzy ustawiają się posłusznie w szeregu i wychodzą z hotelu pod eskortą
uzbrojonych żołnierzy. Oficer włożył rewolwer do kabury i spojrzał na leżące zwłoki. Kopnął
je ze złością, po czym odwrócił się na pięcie i wyszedł.
Dopiero po pięciu minutach Rawsthorne powiedział ostrożnie:
- Myślę, że teraz możemy wyjść.
Kiedy otworzył drzwi i do magazynu wpadło, światło, Julie puściła panią Warmington,
która osunęła się bezwładnie na Eumenidesa. Rawsthorne wygramolił się na zewnątrz i Julie
poszła w jego ślady, po czym oboje odwrócili się, by wyciągnąć starszą panią.
- Jak ona się czuje? - zapytała Julie. - Myślałam, że ją uduszę, ale musiałam ją uciszyć.
Rawsthorne pochylił się nad panią Warmington. - Nie jej nie będzie - zapewnił.
Dopiero w dwadzieścia minut pózniej znalezli się w samochodzie, gotowi do wyjazdu.
Pani Warmington - przytomna, ale zupełnie oszołomiona - nie bardzo wiedziała, co się dzieje.
Eumenides był blady i wstrząśnięty. Kiedy usadowił się w samochodzie, zauważył tuż pod
lewym rękawem marynarki długie rozdarcie i uświadomił sobie z niewczesnym przerażeniem,
że zbłąkana kula, która przestraszyła Rawsthorne a, o mało nie trafiła go w serce.
- Mamy pełny bak benzyny - oznajmił Rawsthorne sprawdziwszy wskazniki. - A z tyłu
są dwa zapasowe kanistry. To powinno wystarczyć.
Uruchomił silnik i samochód zaczął zjeżdżać po wąskiej alei z tyłu hotelu w kierunku
głównej ulicy. Umieszczona na masce brytyjska flaga powiewała z lekka na wietrze.
Była za kwadrans druga.
III
Kiedy Causton wyszedł z hotelu, miał wrażenie, że bardzo rzuca się w oczy, jak gdyby
ze wszystkich stron padały na niego oskarżycielskie spojrzenia, wkrótce jednak uspokoił się,
zdawszy sobie sprawę, że otaczający go ludzie są zajęci wyłącznie własnymi problemami.
Patrząc w głąb zatłoczonej ulicy w stronę Place de la Liberation Noire zauważył kłąb
czarnego dymu, który wskazywał miejsce pożaru, a potem na jego oczach gdzieś na samym
środku placu wybuchł pocisk.
Odwrócił się i zaczął wraz z innymi spieszyć w przeciwnym kierunku. Panował
piekielny harmider. Grzmot dział, jękliwy świst przecinających powietrze pocisków
i ogłuszające eksplozje wystarczająco dawały się we znaki, ale zgiełk tłumu był jeszcze
gorszy. Z jakiegoś powodu wszyscy krzyczeli, a fakt, że robili to w niezrozumiałym dla niego
języku, pogarszał tylko sprawę.
W pewnej chwili ktoś chwycił go za rękę, wykrzykując mu prosto w twarz bezsensowne
słowa. Causton powiedział: Przykro mi, stary, ale nic z tego nie rozumiem i odtrącił
przytrzymującą go dłoń. Dopiero odwróciwszy się zdał sobie sprawę, że sam też wydzierał się
na całe gardło.
W tłumie przeważała ludność cywilna, choć było tam także wielu żołnierzy,
w większości nie uzbrojonych. Na ogół nie wyglądali na rannych i zachowywali niezłą formę,
jeśli nie liczyć zmęczenia i czającego się w ich oczach strachu. Causton doszedł do wniosku,
że ludzie ci musieli po raz pierwszy w życiu zetknąć się z huraganowym ostrzałem
artyleryjskim i załamali się pod jego naporem. Nie brakowało również rannych,
przytrzymujących w mozolnym marszu złamane ręce lub kulejących z powodu ran na nogach.
Najpotworniejszy był widok młodego żołnierza, który szedł chwiejnym krokiem, trzymając
się rękami za brzuch, a spomiędzy śliskich palców wysuwały mu się czerwone wnętrzności.
Morale ludności cywilnej ucierpiało chyba nawet bardziej niż wojska. Ludzie biegali tam
i z powrotem, jakby bez celu. Causton obserwował pewnego człowieka, który w ciągu sześciu
minut minął go sześciokrotnie, spiesząc za każdym razem w przeciwnym kierunku, dopóki
nie zniknął w tłumie. Natknął się też na dziewczynę w czerwonej sukience, która stała na
środku ulicy, zakrywając sobie rękami uszy, a jej urodziwa twarz była wykrzywiona
w nieustannym krzyku. Słyszał go jeszcze długo, przedzierając się wśród przerażonego tłumu.
Postanowił w końcu wejść w jakąś boczną ulicę, z dala od ścisku, przedostał się więc na
chodnik i skręcił w pierwszą przecznicę. Nie było tam tak tłoczno, dzięki czemu mógł
poruszać się szybciej. Powinien o tym pamiętać, gdy będzie wyjeżdżał z miasta samochodem.
W pewnej chwili natknął się na młodego żołnierza, który siedział na pomarańczowej skrzyni.
Obok miał karabin, a jeden z rękawów munduru zwisał mu luzno wzdłuż ciała. Causton
[ Pobierz całość w formacie PDF ]