pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- Dale_Ruth_Jean_Warto_bylo_marzyc
- Dale_Ruth_Jane_Zrzadzenie_losu
- The Andrades 2 Home to Me Ruth Cardello
- Andrew Herman 666 stopni Fahrenheita
- Cosway L.H. SześÂ›ć‡ serc 01
- C Howard Robert Conan barbarzyśÂ„ca
- Aubrey Ross [Undercover Embassy 04] Codename Summer [EC Aeon] (pdf)
- Collett Dorothy Kocha, lubi, szanuje
- Sanderson Gill Pragne tylko Ciebie
- Loius L'Amour Sacketts 11 The Sky Liners
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lolanoir.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Co? - Poweselała raptownie. Drzemiący w niej diabełek
podniósł zuchwale głowę. Nie mogła oprzeć się pokusie, aby się
trochę nie podroczyć z Riordanem.
- Przyznaj siÄ™. Kochasz mnie?
- Nie ułatwiasz mi tego. - Usiadła, zapominając o tym, że
jest naga. Długie kędzierzawe włosy opadały jej na ramiona ni
czym czarny welon.
- Co masz na myśli? - Pociągnął ja za kosmyk włosów.
- JesteÅ› bardzo wybuchowy, Riordanie. Aatwo wpadasz
w gniew.
- %7łartujesz chyba. - Uśmiechnął się. - Uchodzę za jednego
z najbardziej wielkodusznych i łagodnych wilków morskich.
Zapytaj, kogo chcesz, z załogi. Potwierdzą moje słowa.
- W takim razie może moja obecność wpływa na ciebie tak
niekorzystnie. Przy mnie wielokrotnie bywasz agresywny i na
pastliwy.
- Niewykluczone. - Odsłonił zęby w szerokim uśmiechu. -
Potrafisz wyzwolić tę gwałtowniejszą stronę mojej natury... i to
na różne sposoby.
Przesunęła palcem po ciemnych kędzierzawych włoskach na
torsie Riordana.
- Intryguje mnie ta gwałtowniejsza strona twojej natury.
- Uważaj. - Złapał ją za palec, by powstrzymać pieszczotę.
- Czy wiesz, jak działa na mnie twój dotyk?
- Myślałam... - Zajrzała mu w oczy. - Myślałam, że skoro
się już pokochaliśmy, to pożądanie więcej nie wróci.
Zaśmiał się krótko. Ten śmiech ukoił jej zmysły i napełnił
duszę niewymowną słodyczą.
- Och, Ambrozjo. Pożądanie nie minęło. To tylko chwilowe
uspokojenie. Najbardziej niewinny dotyk może rozniecić je na
nowo.
- Masz na myśli, że możesz... że możemy?
- Oczywiście. Ale nie odpowiedziałaś dotychczas na moje
pytanie.
- Na jakie pytanie?
- Czy mnie kochasz?
Milczała przez ułamek sekundy, po czym z uśmiechem od
parła:
- Tak jest. Do szaleństwa.
OdetchnÄ…Å‚ przeciÄ…gle.
- Następnym razem nie zwlekaj tak długo z odpowiedzią.
Serce może mi stanąć w piersi z niepokoju.
Położyła ukośnie dłonie na jego torsie. Poczuła pod nimi
głośne bicie serca.
- Wszystko w porzÄ…dku z twoim sercem. Bije nawet trochÄ™
za głośno, obawiam się.
- To ty jesteś winna, że moje serce bije przyśpieszonym ryt
mem, i sprawiasz, że dłonie mi wilgotnieją. To twoja bliskość
wywołuje takie dziwne objawy.
- Od jak dawna to trwa?
- Od kiedy zobaczyłem cię po raz pierwszy. Zciślej rzecz
biorąc, to zaczęło się już dawniej, zanim cię spotkałem.
- Co chcesz przez to powiedzieć, Riordanie? Przecież to
niemożliwe.
Przeciągnął palcem wzdłuż jej ramienia, podziwiając blask
skóry w bladym świetle księżyca.
- Im więcej James mówił o tobie, tym bardziej pragnąłem
cię poznać. W mej wyobrazni byłaś najdoskonalszą z kobiet.
O takiej właśnie kobiecie marzyłem podczas tych wszystkich
ciągnących się niemal w nieskończoność samotnych nocy na
morzu. A kiedy cię spotkałem, zrozumiałem, że jesteś jeszcze
powabniejsza i doskonalsza niż kobieta z moich snów.
Potrząsnęła głową, ogarnięta nagłym wzruszeniem.
- Cóż to, kochanie? Płaczesz?
- Och, Riordanie. Nie zasługuję na twoją miłość.
- A ja nie zasługuję na twoją. Może nikt nie zasługuje na
dobro, które spotyka go w życiu. Ambrozjo, cieszmy się sobą.
Długo czekaliśmy na tę chwilę. - Wziął ją w objęcia i ustami
ogarnÄ…Å‚ jej wargi.
A potem, wśród westchnień i czułych słów, odpłynęli w ko
lejną, cudowną miłosną podróż.
ROZDZIAA CZTERNASTY
Była jeszcze noc, ale na niebie widniała już zapowiedz świtu.
Lekka mgła unosiła się nad oceanem i snuła po pokładzie Ze
wu Morza".
Ambrozja i Riordan leżeli pod kocem, spleceni w uścisku.
Niewiele spali tej nocy. Spędzili ją na rozkoszowaniu się szczęś
ciem swej świeżo odkrytej miłości.
W trakcie tej nocy zdarzały się chwile, kiedy potwierdzały
się słowa Riordana o mrocznej, gwałtowniejszej stronie jego na
tury. To drugie, nieznane oblicze ukochanego rozpalało Ambro
zję, lecz także przejmowało pewną obawą. Rozwiała ją jednak
czułość, którą ukochany jej okazał. Była tak żarliwa i auten
tyczna, że wzruszenie ściskało ją za gardło, a łzy mimo woli
zbierały się pod powiekami.
Westchnęła, po czym uniosła powieki, by napotkać utkwione
w siebie oczy Riordana. Dotknęła pieszczotliwie dłonią jego
policzka. On pochwycił ją i przycisnął do ust.
- Co robisz?
- Przyglądam się, jak śpisz i nie mogę się napatrzeć. Pro
mieniejesz spokojem. Zpisz tak cicho i słodko jak dziecko.
- Nie jestem dzieckiem. - Próbowała się podnieść.
- Wiem. - Pociągnął ją z powrotem na koc i czułymi poca
łunkami obsypał policzki, powieki i czubek nosa. - Jesteś ko
bietą. Trudno o tym przy tobie zapomnieć, jesteś tak piękna
i słodka. - Przycisnął usta do jej warg i szepnął: - Moją ko
bietÄ….
- Podoba mi się to określenie.
- To dobrze. Ponieważ często będziesz je słyszała. - Obry
sował językiem kontur jej ust i poczuł, jak ogarnia go żar na
miętności. Kochali się przez całą noc, ale jemu to nie wystar
czyło. Chciał więcej. Nigdy nie będzie miał dość tej zadziwia
jÄ…cej kobiety.
- Opowiedziałam ci tyle o sobie dzisiejszej nocy. O moim
dzieciństwie. O rodzeństwie.
- To prawda. Z przyjemnością tego słuchałem. Twoja rodzi
na, kochanie, jest wspaniała i tak różnorodna. Każde z was ma
ciekawą osobowość.
- Ale ty niewiele o sobie mówiłeś. Nie opowiedziałeś mi ani
o dzieciństwie, ani o swojej rodzinie. Nic nie wiem o tym, jak
żyłeś, zanim cię spotkałam.
Powiedziała to, ponieważ wyczuła, że Riordan nie bardzo
chce się zwierzać.
- PochodzÄ™ z bogatej i uprzywilejowanej rodziny. Moje
dzieciństwo upłynęło pogodnie i radośnie - rzekł po dłuższej
chwili milczenia. Odwrócił wzrok i spojrzał w dal przed siebie,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]