pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- Langan Ruth Korsarska rapsodia
- The Andrades 2 Home to Me Ruth Cardello
- Jane Porter Przyszła królowa
- Asher Jane Tęsknota
- 0800. DeNosky Kathie Dar od losu
- Dale_Ruth_Jean_Warto_bylo_marzyc
- Vicente Blasco Ibać„ez Cać„as y barro
- śąeromski Stefan Syzyfowe Prace
- Warren Murphy Destroyer 130 Waste Not, Want Not
- Quinnell A.J Pieklo (pdf)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- elau66wr.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
drzwi. W progu stał szeroko uśmiechnięty Ben. Po chwili wszedł, nie czekając na
zaproszenie.
Trzymał w ręku owinięty w folię dzbanek stokrotek i rozglądał się, gdzie go postawić.
Wszystko wokół było zasłane kwiatami i kartami z życzeniami szybkiego powrotu do
zdrowia.
Czuła się upokorzona i wściekła. Nie miała gdzie się ukryć, więc odwróciła się i wtuliła
w pościel, zamykając oczy. Kiedy je otworzyła, w pokoju nie było nikogo.
Ben i Paige przemierzali szpitalny korytarz. Ben otaczał dziewczynę ramieniem. Podczas
tych tygodni czekania zbliżyli się do siebie bardziej, niż uważałby to za możliwe.
Już nie mam siły żaliła się Paige. Mówię jej to samo wciąż i wciąż, a ona nic nie
pamięta. Przez chwilę zachowuje się zupełnie normalnie, jakby wszystko rozumiała, a potem
pyta, ile jeszcze do balu walentynkowego.
Potrzebuje czasu. Uścisnął ją pocieszająco. Miał nadzieję, że to, co mówi, jest
prawdą. Biorąc pod uwagę to, co przeszła, i tak mamy szczęście.
Wiem i cieszę się z tego. Ciągle jednak zastanawiam się, czy kiedykolwiek będzie taka
jak dawniej.
Zatrzymali się przy wyjściu. Paige patrzyła na Bena z ufnością. Wspólne przeżycia
połączyły ich silną więzią.
Może nie będzie taka sama. Może będzie jeszcze lepiej. Chyba znalazłoby się trochę
miejsca na odrobinÄ™ poprawy.
Może troszeczkę poddała się.
Tymczasem odpocznij. Jesteś wykończona, mała. Skinęła głową, a w jej piwnych
oczach zamigotały iskierki.
Nie rozumiem, dlaczego spędzasz tu tyle czasu. Może lekarze i pielęgniarki wierzą w tę
historię z zaręczynami, ale mnie nie nabierzesz.
Mam wrażenie, że ponieważ ja ją tu przywiozłem, ja powinienem ją stąd odebrać. Ben
potrząsnął ponuro głową.
Stanęła na palcach i popatrzyła mu z przejęciem w oczy.
Jesteś cudowny powiedziała. Grasz twardego, ale ja cię przejrzałam. Jesteś
prawdziwym przyjacielem. Pocałowała go nieśmiało w gładko ogolony policzek,
uśmiechnęła się i odeszła.
Oszołomiony Ben patrzył za nią. Do diabła, zaczynał się do tego przyzwyczajać.
Idąc do swej półciężarówki, pomyślał tęsknie o małym barze, który mijał codziennie w
drodze ze szpitala. Może tylko jeden drink. Ale zdawał sobie sprawę, że nie skończyłoby się
na jednym.
Otworzył drzwi samochodu i usiadł za kierownicą. Odetchnął głęboko i siedział tak przez
chwilę, bez ruchu. Potem przekręcił kluczyk w stacyjce. Teraz mógł nad tym panować.
Wiedział, że nie wstąpi do baru, bez względu na to, jak bardzo by chciał.
A chciał. Naprawdę.
Nie dali jej komputera, więc nie mogła pracować. Nalegali, by jadła to paskudne jedzenie
i dmuchała w idiotyczną plastikową rurkę mówili, że po to, by nie dostała zapalenia płuc.
Ale wiedziała, że to bzdura.
Chcę wracać do domu skarżyła się każdemu, kto wchodził do pokoju. Kiedy będę
mogła wrócić do domu?
Wkrótce odpowiadali. Jeśli będziesz wszystko jadła i stosowała się do poleceń.
Mówili tak, jakby to było łatwe.
Zawstydzona ogoloną głową, nie chciała przyjmować nikogo z wyjątkiem Paige, Bena i
Stelli. Inni goście byli odsyłani z przeprosinami. Głęboko przygnębiona Juliana nie dbała o
to.
Dwudziestego siódmego marca, sześć tygodni po przybyciu do szpitala, ubrała się i
usiadła na brzegu łóżka, gotowa do wypisania. W rękach trzymała zamkniętą książkę. Nie
była w stanie się skupić. Czytała zdanie czy linijkę i po chwili uświadamiała sobie, że
myślami błądzi zupełnie gdzie indziej.
Każdy drobiazg przeszkadzał jej się skoncentrować. Ale to, co teraz przyciągało jej
uwagę, było objawieniem.
Juliana patrzyła na swoje paznokcie, jakby widziała je po raz pierwszy w życiu. W
pewnym sensie była to prawda. Nigdy nie widziała tak długich własnych paznokci.
Niewiarygodne. Zawsze obcinała je krótko. Nie dlatego, że takie jej się podobały. Były
tak miękkie, że rozdwajały się i łamały. Przy swoim stylu życia nie mogła wyhodować
długich paznokci. Teraz przez sześć tygodni leżała bezczynnie w łóżku, a jej paznokcie rosły i
rosły. Bardzo potrzebowały porządnego manikiuru, ale dla niej były po prostu piękne.
Na dzwięk kroków uniosła głowę, gotowa podzielić się tą podniecającą nowiną z Paige.
Zamiast córki w drzwiach pojawił się Ben, niemal wypełniając wejście swymi szerokimi
ramionami.
Och powiedziała rozczarowana. To ty.
Dziękuję. Miło, że się cieszysz uśmiechnął się krzywo. Wszedł do środka, a za nim
doktor Crow. Lekarz rzucił okiem na kartę choroby i skinął głową Julianie.
Gotowa do wyjścia, jak widzę.
Byłam gotowa burknęła. Choć nie mogła się doczekać opuszczenia szpitala, teraz,
kiedy ten dzień nadszedł, ogarnęło ją przerażenie.
Ben podszedł do łóżka, wymachując reklamówką z zakupami.
JakieÅ› ostatnie zalecenia, doktorze?
Niewiele. Lekarz podszedł do Juliany i ujął jej nadgarstek, by zbadać puls. %7ładnych
lekarstw, żadnych ograniczeń poza tymi, które narzuca zdrowy rozsądek. Może pani robić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]