pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- Dale_Ruth_Jane_Zrzadzenie_losu
- KrĂłlowie Kalifornii 06. Child Maureen W wirze emocji (2010) Jericho&Daisy
- Asher Jane Tęsknota
- 35. Porterfield Marie Kwiat pustyni
- B.j. Daniels Secret Bodyguard
- Crowley_A Magick_Without_Tears
- 0548. Wilks Eileen Spadkobierczyni
- Courths Mahler Jadwiga Czerwone róśźe
- Bhikkhu Bodhi Szlachetna_Osmioraka_Sciezka
- Lilley R.K. Pod samym niebem
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- nea111.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Tak, opieki i utrzymywania ciebie. Wiem. Ale gdyby moi bracia wie-
dzieli, jaka jesteś naprawdę, też by cię wyrzucili na ulicę.
Jesslyn usiadła z dziećmi przy jednym z długich stołów w bibliotece. Do
obiadu pozostało jeszcze około godziny. Dziewczynki były już zmęczone.
- Czy ojciec naprawdę jest w domu? - spytała nagle Dżinan, zerkając
swymi wielkimi czarnymi oczyma znad zeszytu: - Czy tylko pani żartowała?
Saba i Takia również przerwały pracę i patrzyły na nauczycielkę wzro-
kiem pełnym nadziei. Zrozumiała, że nie boją się ojca, lecz rozpaczliwie pra-
gną go poznać. Przełknęła ze wzruszenia ślinę.
- Obiecał, że zje z wami podwieczorek.
S
R
- A kiedy będzie podwieczorek? - spytała Takia, pokazując czubek języka
przez szczelinę po zębie w dolnej szczęce.
Jesslyn od rana usiłowała nie myśleć o Szarifie i perspektywie podwie-
czorka. Chciała zapomnieć o ostatniej nocy i bolesnym wspomnieniu Szarifa
odchodzącego bez słowa.
- Zjemy obiad, potem jeszcze kilka godzin lekcji i podwieczorek.
- Cztery godziny - stwierdziła Dżinan.
- Cztery godziny? - jęknęła Saba, kładąc głowę na stole w geście rozpa-
czy. - Potwornie długo.
- Cała wieczność - potwierdziła Takia.
Jesslyn popatrzyła na strapione buzie. Miała ochotę objąć wszystkie trzy i
mocno przytulić. Uwielbiała spędzać z dziewczynkami całe dnie, nie uważała
tego za jakąś straszną harówkę, w ogóle nie czuła, że jest w pracy. Czuła, że
robi to, co powinna. Dziewczynki potrzebowały miłości, a Jesslyn lubiła czuć
się potrzebna. Po to została nauczycielką.
- Może przez chwilę zajmiemy się czymś innym? Może... się pobawimy?
- Nie wolno nam się bawić - zaprotestowała Dżinan. - Nie pamiętasz?
Jesslyn nie słyszała, kiedy otworzyły się drzwi, ale nagle okazało się, że
stoi w nich Szarif.
- Dlaczego nie wolno wam się bawić? - spytał basem tak nieoczekiwanie,
że dzieci podskoczyły na krzesełkach. Natychmiast potem wstały i ukłoniły się
grzecznie.
- Witaj w domu, ojcze - powiedziały potulnie chórkiem, patrząc w stół.
- Witajcie - odpowiedział, podchodząc do dziewczynek. - W domu najle-
piej.
Przerwał, popatrzył zakłopotany po kolei na dziecięce buzie, potem na
Jesslyn. Nie za bardzo wiedziała, jak się zachować.
S
R
- Dziewczynki, usiądzcie proszę. Pokażcie ojcu, co teraz przerabiamy. -
Starała się mówić rzeczowo, jednak sama była przerażona. Serce biło stanow-
czo za szybko. Przed chwilą czuły się razem beztrosko, a teraz napięcie można
było kroić nożem.
Córki Szarifa usiadły i wzięły książki, ale żadna się nie odezwała ani nie
zgłosiła na ochotnika.
- Dżinan, może opowiesz ojcu historię, którą razem czytamy.
Dziewczynka spojrzała na panią niczym rażona piorunem. Jesslyn usły-
szała ciężkie westchnięcie Szarifa. Był rozczarowany. Ona też. Naprawdę
chciała, żeby dzieci były w obecności ojca odprężone, ale on sam w tym nie
pomagał. Chyba nie umiał z nimi rozmawiać.
- Dziś rano miałyśmy zajęcia z czytania - powiedziała z wymuszonym
uśmiechem, zwracając się do szejka.
- Czytamy krótkie opowiadania, a po południu będziemy malować do
nich ilustracje.
Przerwała, mając nadzieję, że coś dodadzą, że będą chciały zwrócić na
siebie uwagÄ™ ojca.
- Twoje córki świetnie czytają. Wszystkie.
- Ja nie jestem taka dobra. - Takia patrzyła z niepokojem na ojca, pokazu-
jąc szczeliny w mlecznych zębach. - Niezbyt dobrze czytam.
- Jest bardzo dobra. Jak na pięciolatkę, czyta świetnie - wtrąciła Dżinan,
podnosząc głowę.
- To prawda. Bardzo zdolna pięciolatka - potwierdziła Saba, wyciągając
rÄ…czkÄ™ i klepiÄ…c siostrÄ™ po plecach.
Jesslyn starała się ukryć przypływ dumy. Kochała te dziewczynki. Stawa-
ły się w jakiś sposób jej dziewczynkami.
S
R
- A ja wiedziałem, Takia, że ty będziesz dobrze czytać - powiedział po-
ważnie Szarif.
Dziewczynki spojrzały na niego lękliwie.
- A skąd? - spytała Takia.
- Bo jako niemowlę uwielbiałaś brać do buzi książki. - Uśmiechnął się.
Saba zachichotała, Takia się uśmiechnęła, a Dżinan spojrzała na ojca na
wpół oszołomiona, na wpół zachwycona.
- A pamiętasz mnie jako niemowlę? - spytała Saba.
Szarif skinął głową, siadając na skraju ławki obok Dżinan.
- Najbardziej lubiłaś krzyczeć.
Tym zdaniem sprowokował kolejne chichoty Saby i Takii. Dżinan wciąż
patrzyła spod ciemnych rzęs na ojca, jakby zastanawiając się, czy może się już
uśmiechnąć.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]