pdf | do ÂściÂągnięcia | ebook | pobieranie | download
Pokrewne
- Strona Główna
- 03 Anne Marie Winston Piknik nad stawem
- Marie Harte Rachel's Totem 01
- Ferrarella Marie Nieoszlifowany diament
- Cartland Barbara Najpiękniejsze miłości 58 Pustynne namiętności
- Lisa Marie Rice M
- Diana Palmer Władca pustyni
- Anna Weale Kwiat pomarańczy
- Jane Porter Przyszła królowa
- Anne Hampson Flame of Fate [MB 1069] (pdf)
- Cabot Meg Pamić™tnik Ksi晜źniczki 01 Pamić™tnik Ksi晜źniczki
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- nea111.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Czy kocham Jaya?
Pytanie to w ciągu następnych dni nie dawało Joannie spokoju. O niczym
innym nie myślała. Jay wkradł się w jej sny, a za dnia śniła o nim z
otwartymi oczami. Zachowuję się jak uczennica, która zakochała się po raz
pierwszy w życiu, powiedziała sobie otwarcie.
Bała się, że przez te swoje sny straci poczucie rzeczywistości. Gdzie się
podziały nagle wątpliwości, którymi zadręczała się przez tyle tygodni i
które miały niejedno uzasadnienie? Rozwiały się w okamgnieniu, ustępując
miejsca marzeniom o różowej przyszłości u boku nowego, odmienionego
Jaya CUftona.
Na siłę starała się pracować i koncentrować myśli na innych rzeczach.
Zaczęła przeglądać i katalogizować swoje prace. Może Peterowi faktycznie
uda się zorganizować jej wystawę. Nie zaszkodziłoby, gdyby była już na to
przygotowana. Co rusz zdarzało się jej jednak, że opuszczała ręce, by potem
długo siedzieć bez ruchu i pogrążać się w rozmyślaniach.
- Boję się, Yogi - wyznała. - Chciałabym być szczęśliwa i zapomnieć o
wszelkich wątpliwościach, lecz obawiam się, że nie jestem jeszcze gotowa.
Jay nie pokazywał się przez następne trzy dni, ale codziennie dzwonił.
Jego czułe, serdeczne słowa budziły w Joannie nadzieję, że jakoś, kiedyś,
pomimo wszelkich trudności, będą należeć do siebie.
Wciąż przyłapywała się na tym, że jej myśli wędrują do królestwa
fantazji, do którego nigdy dotąd nie wstępowała, nie chciała wstępować.
Widziała siebie, jak idzie ramię w ramię z Jayem - jako jego żona, i
wiedziała, że nie może być dla niej na świecie nic piękniejszego.
Oczywiście nie robiła sobie złudzeń. %7łycie we dwoje nie składało się z
trwających nieustannie miodowych miesięcy. Nie wystarczyło kochać się i
szeptać czułe słowa, potrzeba było czegoś więcej: zrozumienia dla partnera,
RS
61
liczenia się z nim, gotowości tolerowania jego błędów i swoistych cech
charakteru. To właśnie było ważne.
Ale jak przebiegałoby jej życie u boku Jaya? Czy często zostawiałby ją
samą, gdyby wymagały tego jego obowiązki szefa dużego
przedsiębiorstwa? Gdzie by mieszkali? Na pewno nie w jakimś skromnym
domku. Widziała zdjęcia posiadłości Cliftonów w Bostonie. Dom nie miał
co prawda rozmiarów luksusowego hotelu, ale niewiele mu też do niego
brakowało. A letni dom na Cape Cod także nie był skromną chatą.
Cliftonowie byli bogaci, niezmiernie bogaci. Ich majątek pozwalał im na
każdy luksus, jaki tylko można było sobie wyobrazić. Czy ona, Joanna,
będzie pasować do tego obcego świata? Czy kiedykolwiek dojdzie do
porozumienia z przyjaciółmi Jaya?
Ze zdumieniem zauważyła, że doskonale zdaje sobie sprawę z
negatywnej strony życia z Jayem Cliftonem - gdyby w ogóle miało dojść do
niego. A mimo to wciąż przyłapywała się na tym, że gotowa jest pogodzić
się z tą sytuacją. Bo czyż mogła oczekiwać od Jaya, że zrezygnuje dla niej
ze wszystkiego, by dzielić z nią spokojne, skromne życie?
Nie, będzie musiała uczynić ten decydujący krok nad dzielącą ich
przepaścią. Jeśli jej miłość naprawdę była taka silna, jej szczęściu nie mógł
stanąć na przeszkodzie fakt, że pochodzą z różnych światów.
RS
62
ROZDZIAA 9
Ostanimi czasy Joanna zaczęła zle sypiać. Rozmyślała przez pół nocy i
zasypiała wyczerpana przeważnie dopiero nad ranem.
Pewnego ranka tak była wymęczona, że postanowiła po prostu nie
wstawać z łóżka. Manuel nie zjawi się przed dziesiątą, miała więc jeszcze
dużo czasu.
Tuż po dziewiątej zbudził ją dzwięk telefonu. Zaspana wyszła do
korytarza i podniosła słuchawkę.
- Dzień dobry, miss Williston - odezwał się nieznajomy, ale bardzo
przyjemny męski głos. - Mam nadzieję, że nie wyrwałem pani ze snu.
Nazywam się Moses MacTavish. Możliwe, że słyszała już pani kiedyś moje
nazwisko.
Oprzytomniała w jednej chwili. Naturalnie, znała to nazwisko! Ale skąd?
- Miss Williston? Jest pani jeszcze tam?
- Tak, Mr. MacTavish. Właśnie zastanawiałam się, skąd pana znam.
- Może wspomogę trochę pani pamięć. Jestem właścicielem Las Artes"
i...
- Och - wpadła mu w słowo Joanna. - To największa i najsłynniejsza
galeria sztuki na Południowym Zachodzie - w San Antonio, jeśli się nie
mylÄ™!
- Prawidłowo - odpowiedział. Usłyszała jego cichy śmiech. - I tym
samym przechodzę wreszcie do wyjaśnienia powodu, dla którego do pani
dzwonię. Otóż pewien przyjaciel pokazał mi kilka fotografii pani prac.
Muszę przyznać, że zrobiły na mnie duże wrażenie. Moje dziecko - wolno
mi chyba panią tak nazywać, ostatecznie mógłbym być pani dziadkiem - ma
pani talent!
Podekscytowana przełknęła ślinę.
- Naprawdę pan tak uważa, Mr. MacTavish? Peter McBride mówił mi
już, że podobają mu się moje prace. Ale że pan mówi mi to samo, to dla
mnie ogromna niespodzianka.
Ku zaskoczeniu Joanny nie skwitował jej uwagi na temat Petera nawet
słowem. Zamiast tego powtórzył:
- Ma pani talent, mogę panią zapewnić. Bardzo, jestem zainteresowany
obejrzeniem teraz pani prac w oryginale. Proszę powiedzieć, pasowałoby
pani, gdybym zajrzał jutro po południu z krótką wizytą?
Nigdy jeszcze czas nie upływał jej tak powoli. Kiedy przyjechał Manuel i
opowiedziała mu o telefonie od pana MacTavisha, chłopiec rzucił się jej z
RS
63
radości na szyję. Razem posprzątali w domu, a gdy wszystko błyszczało,
uporządkowali prace Joanny i ustawili je w możliwie efektowny sposób.
Wszystko było gotowe na wizytę MacTavisha. Wczesnym popołudniem
Manuel pojechał do domu, żeby poprosić o zgodę na spędzenie nocy w
budynku misji. Kiedy wrócił i mimo najlepszych chęci uznali, że nie ma już
co poprawiać, dla zabicia czasu zaczęli piec placuszki.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]